środa, 27 marca 2019

„Kwiaciarka cz. 2” Xavier de Montépin





Wydawnictwo -  Dragon
Data wydania - 13 marca
Liczba stron - 573
Kategoria - Literatura obyczajowa i romans






Fortuna, namiętność, zbrodnia – oto, co kieruje życiem powieściowych bohaterów.
Pasjonująca intryga, zbrodnia, wielkie namiętności i również wielkie pieniądze...





Ponownie spotykamy się z naszymi bohaterami na przełomie XIX wiecznego Paryża. Hrabina Marcela de Lagarde po śmierci męża staje się zrujnowana i obmyśla plan, jak się szubko wzbogacić. W jaki sposób usunie przeszkody, które będą stawały jej na drodze? Czy można kogoś zmusić do miłości?
Dopiero w tej części bliżej poznajemy tytułową kwiaciarkę. Jest nią Gabriela. Gdy straciła swojego ojca niewinnie skazanego na szafot, jej życie diametralnie się zmieniło. Jej i jej matki, gdyż jako kobiety zbrodniarza nie mogły znaleźć nigdzie pracy, a znajomi odwrócili się od nich. Młoda kobieta podejmuje się pracy jako wędrująca kwiaciarka.
Gdy pozna pewnego młodego młodzieńca zza czarnych chmur wyjdzie słońce, tylko na jak długo?
Czy miłość od pierwszego wejrzenia ma szansę się rozwinąć, gdy czyhają na nią co chwilę przeszkody?

Spotkamy się kolejny raz również z lokalnymi złodziejaszkami - Wiewiórką i Wielkim Dzieciakiem. Uważają oni, że kradnąc bogatemu, nie robią niczego złego. Praca jak każda inna. Czy aby na pewno?

W świecie, którym rządzi przypadek, wszystko się może wydarzyć. 



Kolejny raz poznajemy przekrój społeczeństwa. Od tych najbogatszych do tych najbiedniejszych. Zastanawiający jest fakt, że te różnice nie są jakieś wielkie pod względem kultury. Hrabina czasami zachowuje się jak najgorsza warstwa społeczna. Jej pomysły niejednokrotnie przerażają.


„Ich dostojność pieniądze, zawsze biorą górę nad jej wysokością miłością.”

Autor w perfekcyjny sposób pokazał nam jak ludzie z wyższych sfer potrafią być pełni obłudy, chciwi i pełni niszczycielskich mocy. Jak plotka czy pomówienia potrafią zniszczyć komuś życie. Zresztą takie zachowania nie są obce i w naszych czasach. 

Moim zdaniem książka nadal utrzymuje rewelacyjny fason, jak w pierwszej części. Styl jest lekki, co daje efekt płynięcia przez książkę. Ten sam klimat XIX wiecznego Paryża czasami zachwyca, a czasami przeraża. Magia i mroczność splatają się ze sobą.

 „Zawsze tylko przypadek rządzi wszystkim!”

Co mi się podobało? Mianowicie to, że zostały wprowadzone nowe bardzo intrygujące wątki oraz wielka miłość, której mocno kibicowałam. Jestem takim typem człowieka, który nie zważając na konwenanse czy status społeczny rzuciłby się w objęcia lubego. Nasi bohaterowie również starają się nie zwracać na takie rzeczy uwagi, lecz trudno się dostosować, gdy najbliżsi nie ułatwiają, a wręcz przeciwnie, wszystko robią nie tak. 

„Kwiaciarka cz. 2” to pełna skomplikowanych intryg historia. Wszystkie postacie zostały umiejętnie wplątane w spiski, w intrygi, wspaniale pokazują nam, jak światem rządzi przypadek, oraz fakt, że kłamstwo ma krótkie nogi. 
Fabuła książki jest bardzo bogata w niesamowite zwroty, pełno w nich zaskakujących momentów. Napięcie, jakie autor nam budował, zasługuje nawet na medal. Pod koniec wszystkie wątki się wyjaśniają i sprawiają wspaniałe zwieńczenie powieści.

Polecam!





poniedziałek, 25 marca 2019

„Winne wzgórze. Nadzieja” Dorota Schrammek



Cykl -  Winne wzgórze (tom 2)
Wydawnictwo - Szara Godzina
Data wydania - 14 lutego 2019
Liczba stron - 304
Kategoria - Literatura współczesna



Poznajcie hygge po polsku!

Znacie autorkę?

Ciekawa jestem, czy ktoś sięgnął po jej książki po tym, jak przeczytał moją recenzję.  

Dorotę Schrammek znam i bardzo lubię jej powieści. Mieszka ona w Pobierowie nad Bałtykiem i jej książki zawierają w sobie magię, tak samo, jak magiczne są zachody słońca nad morzem.


Jest to kontynuacja serii Winne Wzgórze, gdzie na nowo wkraczamy do życia naszych bohaterów z pierwszej części. Wydawać by się mogło, że zapanował już względny spokój na Winnym Wzgórzu, ale to tylko chwilowe wrażenie.

Tak jak w pierwszej części, fabuła podzielona jest na trzech bohaterów, którzy pokazują nam, co dzieje się na wzgórzu. 

Dorota, po wcześniejszych przeżyciach związanych z kłamstwami, prawie całkowicie straciła zaufanie do swojego męża. Wzięła sprawy związane z restauracją w swoje ręce i małymi kroczkami wypływają na powierzchnię. Oczywiście jeszcze daleko, by chwalić się sukcesem, ale nie od razu Rzym zbudowano. Zastanawia się coraz częściej, czy chce wybaczyć mężowi. Gdyby nie dzieci i wspólna restauracja, odeszłaby od niego. Gdy na ich ścieżce życia pojawia się kolejny raz menadżerka, obroty nabierają innego tempa.

Lilianna wpadła na świetny pomysł, by wykorzystać dom babci oraz cały czas wspiera Wiktora, który nie potrafi pozbierać się po śmierci żony.

Tadeusz czuje się oszukany i nie wie, jak ma się zachować wobec odnalezionej po latach rodziny. Jednak z dnia na dzień coraz bardziej podoba mu się rola, w jakiej się znalazł, mianowicie rola ojca i dziadka. Czy jeszcze coś dla niego los planuje?

Czy nowe osoby, które pojawią się na Winnym Wzgórzu, mogą jeszcze namieszać? Czy może jednak tytułowa nadzieja pozwoli wyprostować życiowe ścieżki naszych bohaterów?






Tak jak wspomniałam wcześniej, lubię klimat książek stworzony przez autorkę. Jest tu zawsze ciepło i klimatycznie. Powolna narracja, spokój emanujący od morza, cisza płynąca ze wzgórza i magia miejsca sprawia, że czytanie tej powieści to relaks dla zmęczonego umysłu. 

Nie od dziś wiadomo, że w życiu każdego człowieka są blaski i cienie. Tak samo i tutaj, u naszych bohaterów, dokładnie tak się dzieje. Jest burza, po niej ulewa, wychodzi tęcza i daje swoim widokiem nadzieję, że zaraz wyjdzie słońce i rozwieje wszystkie smutki.

„Zastanawiała się, ile zależy od uwagi jednego człowieka. Wystarczy chwila, małe niedopatrzenie, by zmienił się los wielu osób.”

 Autorka w fajny sposób pokazała, jak działa konkurencja w małych miejscowościach. Jak jeden biznes potrafi podkraść pomysły innych lub sprawić, że stanie się centrum zainteresowania. To właśnie małe, lokalne przedsiębiorstwa nadają klimat miejscowościom, a atmosfera, jaka w nich panuje, sprawia, że ciągnie turystów w to samo miejsce. To właśnie w małych miasteczkach ludzie są ze sobą zżyci, nie śpieszą się nigdzie, bo właśnie w takich okolicach czas płynie jakby wolniej.
„Czasy są takie, że króluje rywalizacja, a ona do niczego dobrego nie prowadzi. Wyzwala niezdrową chęć rządzenia i dominowania. A wszyscy jesteśmy równi. I wszyscy skończymy dokładnie w tym samym miejscu: w ziemi. Ona nas wydała, ona nas przyjmie.”

Końcówka książki daje czytelnikowi smutne wieści, mianowicie, będąc świadkami poczynań jednego z bohaterów, kibicowaliśmy mu w tym, co robił, w czym pokładał nadzieję, lecz niestety życie jest przewrotne.

Za każdym razem, gdy czytam takie historie, uświadamiam sobie, jak nasze życie bywa kruche. Dzień wcześniej pełni energii, wiary i szczęścia, a kolejnego dnia możemy znaleźć się na dnie, w krainie rozpaczy. 

„Winne wzgórze. Nadzieja” to książka o wszystkim tym, co nas spotyka w życiu. Świetnie napisana powieść, idealnie wyważona, klimatyczna i bardzo, bardzo realistyczna. Ciekawe i dobrze zarysowane postacie, opisy miejsc bardzo pobudzają wyobraźnię, co daje nam taki efekt, że od książki trudno się oderwać.

Polecam! 

Przystanek szczęścia to nie tylko książki, ale i zioła.


 Oskoła - naturalny energetyk!


                                                                 (Zdjęcie z internetu)

Gdy założyłam bloga, miałam zamiar dzielić się z Wami również moją inną pasją, mianowicie ziołolecznictwem.
Zbieraniem ziół zaraziła mnie moja babcia, która to od małego powtarzała mi, jak ważną rolę w życiu człowieka odgrywa ziemia i jej dary. 

Tak się złożyło, że nie miałam odwagi pisać o tym, ponieważ co niektórzy dziwnie patrzą na osoby, które spacerują po lesie czy łąkach i zbierają chwasty.

Do tej pory biłam się z myślami, pisać czy nie pisać, ale część osób prosi mnie o porady, o przepisy, zatem spróbuje swoją wiedzę Wam przekazać.

Na samym początku oczywiście wspomnę o wodzie brzozowej, tzw. oskole. 
Już od dwóch tygodni raczę się dobrocią czerpaną prosto z drzewa brzozy. Sok zbieramy do momentu, aż na gałązkach pojawią się pączki liści. Wtedy przerywamy kurację. 
Z tego co się dowiedziałam, wodę można mrozić.


Dla brzozowych nowicjuszy kilka słów o oskole, sposobach jej pozyskiwania, właściwościach oraz dawkowaniu:


Sok brzozowy można pozyskiwać na kilka sposobów:
poprzez nawiercanie i włożenie rurki, która odprowadza sok bezpośrednio do butelki, oraz metodą gałązkową.  Trzeba złamać gałązkę, włożyć do butelki tę część, z której będzie nam kapał sok i przywiązać butelkę, by napełniając się, nie spadła. 




Ja od lat wybieram metodę z rurką. Na koniec ściągania wody drewnianym korkiem wypełniam dziurkę, która powstała i brzoza nie cierpi z tego powodu. 

O soku z brzozy dowiedziałam się właśnie od babci, która miała swoją brzozę przed domkiem i codziennie biegałam zobaczyć, czy już jest słodka woda. Oskoła była używana i wykorzystywana od dawna. W takim czasie, jak mamy teraz, na przednówku, taka skarbnica minerałów to źródełko życia. I to dosłownie!
Wspaniale dodaje sił witalnych, wzmacnia oraz reguluje przemianę materii. Jest to naturalna bomba energetyczna.

Szczególnie polecana jest dla rekonwalescentów, osobom starszym i mało odpornym. Potrafi również czynić cuda przy chorobach nerkowych.

Ile soku powinno się pić?
Ja piję jedną szklankę dwa razy dziennie. Najlepiej zacząć od jednej szklanki na dzień i stopniowo przyzwyczajać do picia pół litra dziennie.

Nie wiem czy wiecie, ale brzoza to cudowne drzewo. Magiczne wręcz. Od wieków uważa się, że chroni ona przed duchami i złymi mocami. W starożytnym Rzymie symbolizowała władzę. Zielone gałązki brzozowe wykorzystywali również do robienia wianków oraz palm na Niedzielę Palmową, ponieważ chroniła ona właśnie od złych mocy i zapewniała szczęście. Podobnie mamy i w Boże Ciało. Również otaczamy się gałązkami brzozowymi.

Mam nadzieję, że przekonałam Was do korzystania z darów brzozy, a już w niedługim czasie napiszę Wam o właściwościach liści brzozowych. 

Korzystajcie! Bo wiosna depcze już nam po piętach :)

Ps. zdradzę Wam jeszcze, że sama używam wody do przemywania twarzy, zamiast toniku oraz płuczę nią włosy. Są miękkie w dotyku oraz nabrały blasku.  





Przeczytajcie wiersz, jaki napisał Tuwim.

 Rzeź brzóz. 
 
    Brzozom siekierą żyły otworzę,
    Ciachnę przez ciało, rąbnę przez korzeń,
    Lepkim osoczem brzozy ubroczę,
    Na rany białe wargami skoczę.

    Zęby chwytliwe w trzony brzóz wbiję,
    Ustami chciwe soki wypiję,
    Żywcem spod kory wyrwę wargami,
    Rdzeń umęczony pocałunkami

    Może te leki żywego drzewa
    Słów mnie nauczą, których mi trzeba:
    Na chwałę brzozom, na chwałę latu,
    Ustom obłędnym, bożemu światu!

sobota, 23 marca 2019

„Szept syberyjskiego wiatru” Dorota Gąsiorowska PRZEDPREMIEROWO




Wydawnictwo -  Między Słowami
Data wydania -  3 kwietnia 2019
Kategoria - Literatura obyczajowa
Ilość stron - 477


Opowieść o uczuciu silniejszym niż syberyjski wiatr.



To nie żadna tajemnica, że Dorota Gąsiorowska jest mi bliską sercu autorką, którą cenię za wrażliwość i wspaniały dystans do świata. Pisze w tak cudowny sposób, że na okładkach jej książek powinien być napis... „Zastanów się, czy chcesz wejść w ten świat, bo możesz przepaść...”


Poznajemy Kalinę Fiodorow, młodą i piękną dziewczynę, wychowywaną przez ciotkę Monikę, ponieważ straciła rodziców w wypadku samochodowym. Mieszka w Szkocji, gdyż ciotka, mając niewiele ponad dwadzieścia lat, dopiero układała sobie życie na Wyspach. Monika była dla Kaliny ojcem i matką, surową nauczycielką, ale przede wszystkim najlepszą przyjaciółką. 
Na pogrzebie rodziców nasza bohaterka spotkała się ze swoją babcią Leonią, która sprawiała wrażenie osoby oschłej i niedostępnej z wydatnym orlim nosem, która kojarzyła się Kalinie, będącej wtedy małą dziewczynką, z Babą Jagą. 

Będąc już pełnoletnią kobietą, została wykorzystana przez swoją wspólniczkę Oliwię w interesach. Jej zaufanie legło w gruzach, życie zresztą też, bo dług, jaki został zaciągnięty, wydawał się nie do spłacenia. Razem z ciotką nie wiedziały co robić w danej sytuacji i tylko list od jej babci z propozycją powrotu do Polski i pracy w jej firmie, mógł uratować kobiety. Babcia dziewczyny, mieszkająca w urokliwym miejscu, prowadziła fabrykę porcelany, a Kalina miała najpierw pomóc w zarządzaniu, a w późniejszym czasie przejąć wytwórnię po Leoni.

Poznajemy również Sergiusza Ostrowskiego, pracownika fabryki oraz prawą rękę babci Leoni. Mężczyzna od początku znajomości jest dla Kaliny oschły i wrogo nastawiony. Czyżby obawiał się konkurencji?

Na samym końcu mamy przyjemność poznać opiekunkę Leoni — Katię, która mieszka z babcią od dwudziestu lat. Są ze sobą bardzo zżyte i łączy je dużo wspomnień. Jest to jedna z najsympatyczniejszych bohaterek tej historii.

Pewnego razu Kalina dostaje dziwną propozycję od swojej babci. Razem z Sergiuszem mają udać się do Petersburga po odbiór dziwnej przesyłki. Po czasie okazuje się jednak, że zaszła zmiana planów i oboje muszą wyruszyć na Syberię. Czy uda się naszej bohaterce rozwikłać tajemnice babci i jak później się okaże również i jej towarzysza Sergiusza? Czy Kalina podda się temu, co szepcze jej serce? I co się stanie, gdy do jej serca wtargnie uczucie silniejsze niż sam buran, porywisty syberyjski wiatr?







Są książki, które podobają się, które zachwycają czytelnika, takie, które wzruszają i skłaniają do przemyśleń oraz takie, o których będzie się pamiętać zawsze, gdyż niejednokrotnie będziemy do nich wracać, stęsknieni przygód naszych ulubionych bohaterów. Do tej ostatniej kategorii należą właśnie książki Doroty Gąsiorowskiej. 

 - A widzisz, właśnie tak bywa w życiu, że to, przed czym uciekasz i czego się boisz, może okazać się twoim szczęściem. A czasem strach ma po prostu wielkie oczy.
  
Klimat tej powieści dosłownie miażdży. 
Nawet nie za bardzo wiem, jak ubrać w słowa to, co czułam czytając. Natłok emocji, które ogarniają czytelnika po wkroczeniu w świat wykreowany przez autorkę, doprowadza do tego, że będziemy niejednokrotnie śmiać się, smucić, jak i kibicować naszym bohaterom. 
Kreacje postaci, w mojej wyobraźni nabierały wymiarów niemal w 3D. Najbardziej polubiłam opiekunkę Leoni. Taka serdeczna, ciepła osoba, która większość czasu spędzała w kuchni. To właśnie dzięki niej przypomniałam sobie język rosyjski oraz zaznajomiłam się z nowymi potrawami, o których nie miałam pojęcia.

- Panienka Kalina pluszku zje. - Katia przysunęła do niej talerzyk.

Autorka poprzez swoich bohaterów, w umiejętny sposób pokazuje nam, jak człowiek potrafi zachować się w skrajnych przypadkach. To właśnie w takich momentach dochodzi do głosu prawdziwa natura i działając instynktownie, jest on w stanie zrobić wiele dla innego, czasami nawet obcego człowieka. Nie liczą się konsekwencje  czynu czy nawet utrata swego życia, poświęcenie to odruch.

 Dorota Gąsiorowska napisała powieść, która wciąga i intryguje czytelnika bez reszty. W chwili, w której zaczęłam ją czytać, świat realny przestał dla mnie istnieć — nic mnie nie interesowało, liczyło się tylko to, co wydarzy się na kolejnych stronach. A działo się naprawdę dużo. Pomysł na fabułę jest oryginalny i bogaty w treść, wykonanie zaś finezyjne.
  - Spróbuj jeszcze raz, skoro ci na niej zależy. Nigdy nie jest za późno, żeby naprawić coś, co nam nie pasuje.
Wielowarstwowość tej historii sprawia, że czytamy ją z pewną wręcz fascynacją. Wyobraźnia pod wpływem lekkiego pióra autorki szaleje, a my dzięki plastycznym opisom, tajemnicom i intrygom, jakie w trakcie czytania wyłapujemy, doprowadzamy się do wrzenia z emocji.

Słuchaj serca... To jedyna właściwa droga.

Dzięki tej książce dowiedziałam się więcej o ginącym zawodzie, jakim jest snycerstwo oraz o znaczeniu pewnych rzeczy w wierze Buriatów. Wiecie, co to są chadaki? To szarfy dobrych życzeń. Trzeba znaleźć drzewo, pomyśleć, na czym nam zależy i zawiązać wstążkę z intencją, a wszechświat w odpowiednim momencie nam odpowie.


„Szept syberyjskiego wiatru” to piękna, wzruszająca, bardzo poetycka historia traktująca nie tylko o miłości, ale także o podejmowaniu życiowych wyborów i wierze w ich słuszność. O wybaczaniu i dawaniu kolejnej szansy.

Gorąco polecam dla ukojenia nerwów i ku pokrzepieniu serc!!!


piątek, 22 marca 2019

„Folwark Konstancji” Grażyna Jeromin-Gałuszka





Cykl - Dwieście wiosen (tom 1)
Wydawnictwo - Prószyński i S-ka

Data wydania - 12 lutego 2019
Liczba stron - 408
Kategoria - Literatura współczesna 





Książki autorki znam i bardzo lubię. Spodziewałam się, że i tym razem zostanę zahipnotyzowana fabułą książki i tak się też stało.




Wkraczamy w rok 1815 do majątku dziedzica Andrzeja Konarskiego. W jego gospodarstwie przychodzą na świat bliźniacze cielęta, a on, tutejszym zwyczajem, ładuje je do bryczki i objeżdża z nimi granice swoich włości. Jest to zwyczaj oznajmiający dobrą nowinę, która bywa prorokiem również w życiu prywatnym. Pełen nadziei zwraca uwagę na piękno swoich terenów i postanawia zbudować na nich folwark dla swojej młodszej siostry, Konstancji.

Poznajemy również kilkunastoletnią sierotę, Marynię Popiel, która pewnej deszczowej nocy razem z dopiero co narodzonym dzieciątkiem na ręku poszukuje schronienia. Nasza bohaterka Konstancja przyjmuje ją pod swój dach, nieświadoma, jakie ten gest zrobi zamieszanie w życiu jej i innych.




Grażyna Jeromin-Gałuszka to autorka wielu książek.

Pisze ona w taki sposób, że czytelnik zostaje wręcz zauroczony klimatem, jaki panuje w historiach przez nią napisanych.

Na wstępie dostaliśmy od autorki spis osób, które występują w powieści oraz to, kto jest kim dla Konstancji. 
Akcja prowadzona jest dwutorowo. Znajdujemy się w czasach teraźniejszych oraz w 1865 roku, gdzie Konstancja opowiada nam to, co było 50 lat wcześniej. 

Poznajemy początki folwarku, w którym to wszystko od podstaw zostało zbudowane, a stary młyn odbudowany. Nasza bohaterka zaczyna dobierać sobie zaufanych ludzi, dba o nich, a oni odwdzięczają się dobrą pracą. Wszystko współgra idealnie. 

 „Życie jest pełne niespodzianek, dobrych i złych zdarzeń, nigdy nie wiadomo, dokąd nas zaprowadzą popełnione błędy, a tych... uwierzcie mi... nie da się uniknąć.”


Żeby nie było, że jest tylko pięknie i słodko, zdarzają się i chwile, gdy coś nie idzie po myśli naszej bohaterki. Jak to w życiu, nie może być tylko dobrze. Nasi bohaterowi radzą sobie z przeciwnościami losu, w lepszy czy też gorszy sposób. Dzięki nim właśnie mamy możliwość poznać, jak to jest być gospodarzem folwarku, jak przebiegają prace na gospodarce czy w domu w odległych czasach. Dzięki plastycznym opisom poznajemy wszystkie pory roku w sielankowej niemal oprawie. Czytając to wszystko, co chciała nam przekazać autorka, nie sposób się nudzić. 


 „Folwark Konstancji” to dwustuletnia historia rodzinna, w której to samo życie rozciągało się po horyzont. Znajdziemy tutaj wszystko; miłość i nienawiść, płacz i śmiech, narodziny oraz śmierć. Niespodzianki i tajemnice. Stary, odległy nam czas, a jednak bardzo bliski. 
Dajcie się porwać tej historii, która niczym mgła, lekko i swobodnie porwie Was w swój świat.

Czekam na kolejne tomy!
Polecam!










środa, 20 marca 2019

„Miłość w cieniu wielkiej wojny” Bogna Ziembicka





Wydawnictwo -  Filia
Data wydania - 30 stycznia 2019
Ilość stron - 373
Kategoria - Literatura obyczajowa i romans


Epicka, pełna rozmachu powieść o miłości i podążaniu za własnymi marzeniami, rozgrywająca się w realiach bogato odmalowanej epoki napoleońskiej.



To moje pierwsze spotkanie z tą autorką i myślę, że dobrze wypadło. Nie zraziła mnie do siebie, ale też i nie było wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia. 


Poznajemy doktora Gastona Lavala, który wiele w swoim życiu przeszedł. Udało mu się uciec przed skazaniem i teraz pracuje we francuskim szpitalu polowym. Tam też pewnego dnia poznaje Polkę, której największym marzeniem jest zostać lekarzem. Tajemnicza kobieta zaskakuje znajomością anatomii człowieka, a historia jej życia porusza go do głębi. 
Pomiędzy nimi rodzi się nieśmiałe uczucie. Gaston rozdzielony z ukochaną przez wojnę przemierza świat, by ją zobaczyć i kochać. Jego trasa prowadzi przez Pireneje do Hiszpanii.
Czy przetrwają pomimo wojennej zawieruchy? Czy kobieta pomimo to, że w tych czasach nie mają głosu, postawi na swoim i będzie leczyć?





Lubię w literaturze czasy, w których miłość rozkwita powolutku i wszystko jest chowane przed oczami ciekawskich. Delikatne dotykanie dłoni, ukradkowe spojrzenia, pąsy na twarzy u kobiet, omdlewanie w najmniej oczekiwanym momencie - to wszytko ukazuje właśnie klimat tamtych lat. Kobiety były bardzo delikatne, ale i w specyficzny sposób adorowane przez mężczyzn. To, co mi się nie podoba, to sposób traktowania kobiet przez ojców, mężów i starszych braci. To oni rządzili światem, a kobieta? Kobieta musi się ich słuchać. Ojciec mógł dziewczynę obiecać zakonnikom w klasztorze i dziewczyna rosła w przekonaniu, że taka jej rola, nie sprzeciwiała się.


Szkoda, że w pewnym momencie wątek cudownie rozkwitającego uczucia naszych bohaterów nagle się urwało. Autorka razem z doktorem zabrała nas na teren wojny i odsunęliśmy się od tematu miłości. Poznajemy natomiast wojenne życie, pełne udręki i bólu. Zbyt duża ilość szczegółów czasami sprawiała, że gubiłam się w wątkach. Natomiast jeśli ktoś lubi realia epoki napoleońskiej, na pewno będzie zachwycony.

 Rycerz potrzebuje trzech rzeczy: Boga, by mu służyć, króla, by go słuchać, i damy swego serca, by jej bronić.

Styl pisania autorki jest lekki, plastyczny, przez co bardzo fajnie się czyta. Pisze o trudnych sprawach, ale czytanie nie sprawia kłopotów ze zrozumieniem tekstu. Może czasami natłok wrażeń odrobinę przytłaczał, ale to niczemu nie przeszkadzało. 
Całość została podzielona na dwie części. W pierwszej czytamy o losach naszych bohaterów, Gastonie oraz Muriel, natomiast w drugiej części znajdujemy się na terytorium wojennym i zapoznajemy się z faktami historycznymi z okresu napoleońskiego w latach 1789 1810. Tło historyczne jest bardzo mocno rozbudowane.

 „— Czasem trudno mi zrozumieć Polaków — powiedział Gaston. — Szanują płeć piękną, lecz mają o niej złe wyobrażenie, chcą być bogaci, a są rozrzutni, nie są bogobojni, ale bezbożnych nie lubią.

 „Miłość w cieniu wielkiej wojny” to piękna książka zawierająca bardzo dużą wiedzę na temat historii z wątkiem miłosnym. Historia, w której okrucieństwo wojny przegrało z miłością. 

Jeśli nastawiliście się na wielką miłość z wojną w tle, to się rozczarujecie. Tu jest wojna z miłością w tle.

Polecam!





niedziela, 17 marca 2019

„Kwiaciarka” Xavier de Montépin



Wydawnictwo - Dragon
Data wydania - 13 marca
Liczba stron - 368
Kategoria - Literatura obyczajowa i romans



Pasjonująca intryga, okrutna zbrodnia, wielkie namiętności i jeszcze większe pieniądze...

Pewna zbrodnia jest początkiem lawiny okrutnych zdarzeń, które zrujnują życie wielu osób.





Przenosimy się do Paryża XIX.  wieku. Poznajemy hrabinę Marcelę de Lagarde, dla której najważniejsze są pieniądze i luksusy. Jest piękną i bardzo świadomą swojej urody kobietą, która nie cofnie się przed niczym. Poślubiła mężczyznę dla majątku, nie przejmując się, że go nie kocha. Miłość przeznaczona jest dla kogoś innego. Gdy wychodzą na jaw jej grzechy młodości, okazuje się, że jej mąż żąda od niej zbyt wiele. Nie jest w stanie spełnić jego żądania, zatem obmyśliła plan. Nie może pozwolić, by jej imię zasnuła mgiełka skandalu. 
Jaki plan wymyśliła hrabina? Czy naprawdę posunie się do takiego czynu, jaki sobie obmyśliła? Co zrobi, jeśli ktoś stanie jej na drodze?

Poznajemy również Filipa Kervena,  jest on przedstawicielem klasy średniej, obecnie pracuje jako sędzia śledczy. Tak naprawdę swoją karierę zawdzięcza protekcji Hrabiny i jej męża. Kerven odegra w książce znaczącą rolę.





Powiem szczerze, że uwielbiam ten okres historyczny w powieściach. Sama bardzo bym chciała znaleźć się w tamtym czasie i poczuć, jak to jest być adorowaną kobietą. W naszych czasach dżentelmeni wyginęli, mężczyźni już nie potrafią tak okazywać swoich uczuć, jak w tamtej epoce.

Autor w rewelacyjny sposób pokazuje nam czas, w którym toczy się akcja książki. Język, jakim się posługuje, jest bardzo plastyczny, nie ma problemu z wyobrażeniem sobie tła historycznego. Bohaterowie również przedstawieni są w świetny sposób. Mamy do czynienia ze wszystkimi warstwami społecznymi. Poznajemy; magnatów, chłopów, służących, jak i rabusiów. 

Manipulacje sfer wyższych nie mają sobie równych. Niekończąca się rzeka intryg i  ich skutków, bardzo często doprowadza do nieszczęśliwych wydarzeń. Bo to właśnie tutaj podziały społeczne miały dużą wartość. Bardzo łatwo można było kogoś skazać, kto nie był w stanie się obronić. Hipokryzja królowała niczym królowa. Bywało, że człowiek, który nic nie zrobił, a był tylko w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie i brakowało mu racjonalnego wytłumaczenia, zostawał skazany, bo potrzebny był winny.

Na szczęście w tej książce możemy poznać również inne oblicze człowieka. Poznajemy bohaterów, którzy z miłości zdolni są do wszystkiego. Dla nich uczucie jest ważniejsze niż pieniądze i luksusy. I to właśnie tacy bohaterowie dodają blasku tej historii.

Jeśli zastanawiacie się nad tą pozycją, czy ją czytać, czy nie, gwarantuję, że będzie to wyjątkowa uczta literacka!
Znajdziecie tutaj intrygi, kłamstwa, grzechy młodości, miłość, morderstwo, ale i cudowne niespodzianki, które serwuje nam autor. 

Historia, którą przedstawił nam Xavier de Montépin, od samego początku pochłania, zachwyca i czaruje. Wyczuwalny od pierwszych stron klimat tej książki sprawia, że zatracamy się całkowicie.


„Kwiaciarka” to historia pełna intryg, nieszczęśliwych zbiegów okoliczności i wielkich namiętności. Paryski światek pełen barwnych bohaterów, którzy swoim temperamentem zaskoczą niejednego czytelnika.   




 








piątek, 15 marca 2019

„Instytut piękności” Maria Paszyńska




Wydawnictwo -  Pascal
Data wydania - 27 lutego 2019
Liczba stron - 368
Kategoria - Literatura piękna



UWIELBIAM!
Uwielbiam książki tej autorki. 
Tak młoda kobieta, a pisze cudowne pozycje, w których mieści się cały ogrom emocji.

Kobieca strona historii. Gdy wygląd decydował o życiu lub śmierci...

 

 Po otwarciu książki wkraczamy w rok 1978 i znajdujemy się w Jerozolimie. Mada Walter odbiera odznaczenie Sprawiedliwości wśród Narodów Świata za to, że uratowała życie kilkudziesięciu Żydom. Podczas ceremonii nasza bohaterka wraca wspomnieniami do czasów, gdy powstawał Instytut Piękności.

Przenosimy się do czasów okupowanej przez Niemców Warszawy, gdzie doktor Mada wpada na pomysł, jak może uratować kobiety będące żydówkami. 
Nasza bohaterka, ciepła i życzliwa kobieta, otwiera zakład kosmetyczny na ulicy Marszałkowskiej. W tym niezwykłym gabinecie, oprócz zabiegów poprawiających urodę, kamuflowania semickich rysów, odbierano także naukę jak przystosować się do życia po aryjskiej stronie. Kobiety, które zostały wyprowadzone z getta, nie potrafiły zrobić czegoś ze swoją urodą. Właśnie tutaj Mada Walter udziela tym kobietom wskazówek oraz pokazuje sztuki makijażu, by nie wyróżniać się w tłumie. To nie wszystko. Nasza bohaterka dodatkowo uczy pacierza, zwyczajów wielkanocnych, przepisów na niekoszerne dania, tłumaczy jak odpowiadać na zadawane przez gestapo pytania, uczy ich nowych imion i nazwisk. Kobiety, które wyszły z Instytutu Mady Walter były nie do rozpoznania.

Sara, Zoja, Lea i Dalila życie tych kobiet pod przybraną tożsamością jest jedyną szansą na przetrwanie. Gdyby nie pomoc Mady, nie miałyby szans. Każda z tych kobiet ma swoją smutną historię, każda z nich cierpi, ale i nie poddaje się. Razem z doktorową walczą, zmieniają się i z czasem również zaprzyjaźniają się.
Gdyby na ziemi nie powstało piekło, te kobiety nigdy by się nie spotkały. Czy uda im się? Czy wysiłek Mady Walter nie pójdzie na marne? Jaki dalszy los czeka na nasze bohaterki Żydówki? 

 


Historia, którą oddała w nasze ręce autorka, jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Żydówki przedstawione w historii opisanej przez autorkę są postaciami fikcyjnymi, ale zostały tak wspaniale wplecione w fabułę, że stanowi to rewelacyjną, spójną całość. Cztery kobiety, cztery najważniejsze postacie, które odmieniły życie
Mady Walter. Charaktery bohaterek są świetnie opisane, bardzo łatwo można je sobie wyobrazić, gdyż Maria Paszyńska posługuje się barwnym i plastycznym językiem. 

  Nie, nie ocaliłam ich. Przeciwnie - sama zostałam ocalona. Żyję dzięki nim.

Gdy poznajemy postacie bohaterek razem z nimi płaczemy, śmiejemy się, jak i dzielnie idziemy naprzód. Wiele razy łza toczyła się po moim policzku, współczułam, ale i wierzyłam, wierzyłam w dobro, w sens wykonywanych przez kobiety czynności. Wiele razy też doznawałam uczucia niedowierzania czy wręcz szoku. 

Kto ratuje jedno życie, ocala cały świat.

W momencie, gdy zobaczyłam tytuł, okładkę książki i autorkę, wiedziałam, że to będzie wyjątkowa uczta literacka. Byłam bardzo ciekawa, jak dbały o siebie kobiety oraz w jaki sposób zdobywały kosmetyki w tych trudnych do życia czasach.
Nie pomyliłam się. To, co tutaj zostało opisane, trzeba przeczytać samemu. Wiadomo, że atutem prozy autorki jest piękny język, jakim się posługuje, a co za tym idzie opisy, jakie tworzy, sprawiają wrażenie bardzo realnych.
Biorąc tę książkę do ręki wiedziałam, że historia tutaj opisana przysporzy mi wielu emocji oraz wielu chwil refleksji. Czyta się ją bardzo szybko, gdyż opisane tutaj przyjaźnie czy też wpleciony wątek miłosny stwarzają wyjątkowy klimat.


Końcówka książki smutna, ukazująca dalsze losy naszej wielkiej bohaterki Mady Walter. Nie tego się spodziewałam. Na taki cios nie zasłużyła ta kobieta, zwłaszcza ona. 
To cudowna kobieta, o wyjątkowym sercu.


„Instytut piękności” to cudowna, ponadczasowa opowieść o potędze kobiecej przyjaźni oraz niezłomnej odwadze. 


Świat jest tak piękny, tak lśnią niebiosa
Drży na kwiateczku poranna rosa,
Wietrzyk tak mile drzewkami miota
Wszędzie wesołość, śpiewy, pustota
A jednak w duszy mej cierpień tyle,
Że chciałbym w zimnej leżeć mogile...

Heinrich Heine


Polecam!




 

czwartek, 14 marca 2019

„Zbrodnia i Karaś” Aleksandra Rumin PRZEDPREMIEROWO





Wydawnictwo - Initium
Data wydania - 15 marca 2019
Liczba stron - 288
Kategoria - thriller/sensacja/kryminał





Byłam bardzo ciekawa tej książki. No bo komedia kryminalna, świetny tytuł oraz okładka sprawiają wrażenie, że czytając tę pozycję, będziemy dobrze się bawić. 
Czy faktycznie tak było?


Książka ta to debiut literacki. 
Akcja zaczyna się na terenie kampusu Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Nie jest to sławne miejsce, a wręcz przeciwnie. Jest to ostatnia deska ratunku dla tych studentów, którym zamknęły się inne drogi na uczelnię. Tutaj również znajduje się miejsce dla tych, którzy pobłądzili w swoim życiu i doszli do wniosku, że jednak coś w życiu chcą osiągnąć. Czyli mamy tu tyle różnorodnych osobowości, że do wszystkiego dojść może. Ponadto wszystkich tych ludzi przebywających na terenie uczelni łączy jedna sprawa, mianowicie szczera nienawiść do profesora Ernesta Karasia. Dwie sprzątaczki znajdują jego ciało w toalecie. Gdy wykładowca oddawał ostatnie tchnienie, w budynku przebywało tylko dziesięć osób. Komu Karaś zalazł aż tak za skórę, że został zabity, a może po prostu doszło do nieszczęśliwego wypadku? Dlaczego zamiast smutku pośród ludzi znajdujących się na uczelni i znających denata,  zauważalna jest ulga i poczucie wolności? Czy śmierć zrujnuje już i tak nie najlepszą opinię uczelni?




Jeśli macie ochotę na ironiczno-satyryczną powieść, która rozbawi Was do łez, to koniecznie sięgnijcie po tę pozycję. Realność wszystkich grup społecznych, które opisała autorka, pochłania się w zawrotnym tempie. Jak trzeba mieć dobre oko obserwatora, by wychwycić wszystkie mankamenty naszego społeczeństwa. Nieprawdopodobne zbiegi okoliczności oraz rewelacyjni bohaterowie sprawiają, że ta książka staje się bezkonkurencyjna. Mamy tu postaci dobre, złe i takie, które szukają w życiu swojego miejsca. Cechy bohaterów zostały świetnie wplecione w akcję, czyniąc ją zaskakującą, pełną emocji i niedającą się odłożyć na potem.

 Mamy intrygę, śmierć i grono podejrzanych. Każdy z tego grona został opisany w osobnym rozdziale, nawet nie zabrakło kota, który stał się maskotką uniwersytetu. 

„Zbrodnia i Karaś” to książka, która jest naprawdę godna polecenia. Autorka wyśmienicie poradziła sobie z lekką, ale i zarazem ironiczną fabułą książki. Bawi, ale i zaskakuje czytelnika. Zastrzyk dobrego humoru gwarantowany.












„Ta druga” Michelle Frances



Wydawnictwo -  Albatros
Tytuł oryginału - The Temp
Data wydania - 13 marca 2019
Liczba stron - 416
Kategoria - thriller/sensacja/kryminał


Za każdą doskonałą kobietą kryje się sto innych, równie perfekcyjnych, które tylko czekają, by zająć jej miejsce.


 Michelle Frances - absolwentka szkoły filmowej oraz pracująca przez 15 lat w telewizji jako producentka i scenarzystka dla BBC.
Debiutowała thrillerem psychologicznym „Ta dziewczyna”, który zdobył różne recenzje.  Nie czytałam pierwszej książki tej autorki, ale w wolnej chwili nie omieszkam przeczytać.



Poznajemy naszych bohaterów w momencie odbierania nagrody Bafta przez Adriana. Jest on scenarzystą seriali. Razem ze swoją żoną producentką telewizyjną produkują rewelacyjne programy.
Carrie bardzo dużo poświęciła by zdobyć miejsce w którym aktualnie się znajduje. Jej radość zdobycia przez męża nagrody mąci spokój pewna rzecz, którą odkryła niedawno, mianowicie to, że jest w ciąży. Zdaje sobie sprawę, że będzie musiała odejść na urlop macierzyński i jest pełna obaw, czy znajdzie na swoje miejsce godną zastępczynię, która podoła jej obowiązkom.

Poznajemy Emmę, inteligentną i drobiazgową młodą kobietę, bardzo podobną do Carrie. Pewne cechy charakteru są przerażająco podobne. Młoda kobieta uważa swoją mentorkę za kogoś, kogo trzeba naśladować, i robi to. Do czego jeszcze jest zdolna Emma? Do czego posunie się młoda kobieta, by zrealizować swój plan bycia taką, jak Carrie?

Otoczenie zgodnie przyjęło zastępczynię producentki i pozwoliło wykazać się nowej, pełnej pomysłów kobiecie. 
Niestety jej zachowanie budzi niepokój i Carrie zastanawia się, czy przypadkiem nie zrobiła błędu i nie zatrudniła psychopatki. Czy jest już za późno na zmiany?

Niektóre kobiety zrobią wszystko, by osiągnąć to, czego pragną. A czego pragnie Emma? 



Dwie kobiety walczące o jednego mężczyznę, by wspólnie z nim pracować. Jedna bardziej pewna od drugiej. Obie producentki filmowe z głową pełną pomysłów i obie za wszelką cenę pragną odnieść sukces.

Tego, co tu się dzieje a dzieje się sporo, nie sposób opowiedzieć, ale zdradzę, że nastanie taka sytuacja, że rywalizacja kobiet dojdzie do takiego stopnia, w którym czytelnik będzie zastanawiał się nad tym, jak to się skończy. Czy gra będzie miała swój koniec w momencie, gdy jedna z nich przegra? 

Plejada interesujących bohaterów, jaką stworzyła autorka, otacza aura tajemniczości i kłamstw. Ich losy zostały splecione w świetny sposób, a role, jakie nadała im odgórnie, świetnie odzwierciedlają światek filmowców.

Autorka oddała w nasz ręce historię, która intryguje, mąci w głowie i bardzo powoli odkrywa znajdujące się co chwila tajemnice. Niespodziewane zwroty akcji dodają atrakcyjności całej tej powieści. Język, jakim napisana jest ta powieść, jest normalny, bez zbędnych opisów czy niezrozumiałych dialogów. Akcja początkowo wolna w odpowiednim momencie przyśpiesza, by na końcu czytelnika zaskoczyć.


„Ta druga” to dobry thriller psychologiczny, w którym kłamstwa, zdrada i tajemnice wiodą główny prym. Autorka w rewelacyjny sposób rozprawiła się z toksyczną znajomością, jak i brakiem akceptacji. Na własne oczy widzimy, jak życie kobiety zależy tylko od jej wyborów. Czy warto podporządkować się swojemu mężczyźnie i opiece nad dzieckiem?

Polecam!