środa, 29 maja 2019

Różany tonik do twarzy.




Kolejny raz chciałabym zaprosić Was na post kosmetyczny.




Róża zaczyna kwitnąć, zatem trzeba zbierać dary natury.
Ja uwielbiam zbierać pączki róż i właśnie z nich robić sobie mazidła do twarzy. 
Same płatki również mogą być.

Przygotowanie takiego toniku jest wyjątkowo łatwe.
Wystarczy zaopatrzyć się tylko w kwas mlekowy, który 
w małej ilości normalizuje proces złuszczania naskórka
w sposób bardzo delikatny. Jest również związkiem nawilżającym. Rozjaśnia przebarwienia, zmniejsza głębokość zmarszczek oraz zwęża ujścia gruczołów łojowych. 
Zalecane dozowanie: do 5%

Jeżeli boicie się lub nie chcecie użyć kwasu mlekowego, można dodać ocet jabłkowy. Ja mam skórę mieszaną z tendencją do tłustej, użyłabym octu i naparu w proporcji 1:2. Jeśli macie skórę suchą lub wrażliwą, proponuję zacząć od proporcji 1 część octu i 4 części wody.


Dodałam również ekstrakt z malin. -> 
Taki składnik daje efekt antyoksydacyjny. Wygładza i działa przeciwzapalnie, wspomaga ochronę przeciwsłoneczną. Jest idealny w kosmetykach do cery trądzikowej, tłustej, mieszanej, ale też cery wrażliwej, suchej oraz dojrzałej.
Zalecane dozowanie: 1 - 15%

 Sam napar z róży jest takiego burego koloru, po dodaniu kwasu mlekowego lub octu winnego dzieje się magia i tonik robi się różowy.
Można dodać odrobinę olejku różanego ->  dla lepszego efektu zapachowego. Dodanie takiego olejku wzmacnia właściwości przeciwzapalne, antyoksydacyjne, przeciwbakteryjne, oraz regenerujące. 
Wystarczy dodać kilka kropel.

Tonik może być stosowany jako kuracja polepszająca kondycję cery trądzikowej, tłustej, mieszanej, cery z przebarwieniami i bliznami, ale też do cery dojrzałej.
Systematyczne używanie takiego toniku łagodzi wszelkie zaczerwieniania, wygładza skórę i lekko ją napina.





Na naszym rynku występuje różany tonik. Jest on firmy Evree Magic Rose i kosztuje 10 zł. Jest tam dodatek kwasu hialuronowego, który nawilża skórę. Ja mam skórę z problemami, zatem wolę kwas mlekowy. 
Eksperymentujcie i Wy.
Koszt mojego toniku to około 2 zł i wiem, co w nim jest. 

Jak go zrobić?
Nazbierać pączków lub płatków róży, zalać wrzątkiem i odstawić do zaparzenia. Gdy przestygnie, dolać odrobinę ekstraktu, kwasu lub octu i olejku eterycznego z róży. Można dodać również D-pantenol czyli prowitaminę B5, która nawilża skórę. Dzięki temu skóra jest miękka i jędrna. D-Panthenol nie jest konserwowany i nie powoduje alergii, nie jest toksyczny, nie podrażnia skóry.

Macie ochotę spróbować zrobić taki tonik?

Polecam!!

wtorek, 28 maja 2019

„Piękni ludzie” Katarzyna Janus RECENZJA PATRONACKA



Wydawnictwo - Literackie Białe Pióro
Data wydania - 25 maja 2019
Liczba stron - 315
Kategoria - Literatura obyczajowa, romans 




Piękno... czy to tylko doznanie estetyczne, czy może coś więcej? Zatrzymaj się, zastanów... Popatrz...


Katarzyna Janus cudowna kobieta pełna empatii do drugiego człowieka. 



Nie wiem, czy wiecie, ale autorka jest panią doktor i pracuje w Górznie, w miejscu, w którym rozgrywa się akcja najnowszej książki.
Centrum Rehabilitacji stanowiło inspirację do powstania recenzowanej przeze mnie powieści. A jest to naprawdę wspaniała historia.

Poznajemy Weronikę Jarosz, spieszącą się do pracy, oraz adwokata Jędrzeja Kozińskiego   również pochłoniętego dostaniem się do miejsca, w którym miał spotkanie. Ona wbiegła na jezdnię, a on za późno zorientował się w sytuacji. Huk, upadek, karetka i szpital. 
Weronika doznaje poważnego złamania kręgosłupa i porażenia od pasa w dół. 
Za namową lekarza, który ją operował, Rafała Jaworskiego, jedzie na rehabilitację do Górzna koło Leszna. W pięknym krajobrazowym parku stoi pałac, w którym to znajduje się Centrum Rehabilitacji.
 





Prawda, że pięknie się on prezentuje? Ten sam budynek widać na froncie okładki. Chciałabym kiedyś pojechać tam i zobaczyć wszystkie opisane miejsca, by przekonać się na własne oczy, że jest tam tak cudownie.

Nasza bohaterka prawdopodobnie pod wpływem przeczytanej książki, napisanej przez właścicielkę tego pałacu Annemarie Muller, przenosi się w swoich snach do innej rzeczywistości. Są to przedwojenne czasy, mianowicie do roku 1938. Annemarie żyła do roku 1979 i była pierwszą i ostatnią właścicielką. W swojej książce przedstawiła pałac w przepięknej scenerii. Weronika w snach była zdrowa, miała swoich rodziców, czego brakowało jej w normalnej rzeczywistości. Chyba każdy chciałby takie sny śnić, prawda?

Czy nasza bohaterka zaczyna wariować? Sny pojawiają się coraz częściej, a Weronika pragnie zostać w tej innej rzeczywistości. Tutaj o jej względy starają się dwaj mężczyźni. Adwokat — sprawca jej nieszczęścia, — oraz doktor, który ją operował. Oni również są razem z nią w czasach przedwojennych. Co dziwne, są braćmi. 

Sny Weroniki z czasem łączą się z teraźniejszością. 
Co tak naprawdę było przyczyną jej podróży w czasie?  
Jak to wszystko się zakończy i czy Werka odzyska sprawność w nogach? 





Zastanawialiście się, czym tak naprawdę są sny?

Czy powtarzanie się snów zmienia bieg wydarzeń?

Jest to stan czynnościowy, przy którym nasza świadomość się wyłącza. Śnią się nam różne rzeczy. Bardzo często są to rzeczy absurdalne, niemające miejsca i będące nierealne w prawdziwym świecie. Nierzadko śnimy już te miejsca, w których byliśmy, widzieliśmy lub doświadczyliśmy. Ale jak rozumieć koncepcję snów, które pokazują równoległy wszechświat?  Czy chodzi o to, że podświadomie marzymy o takim miejscu? 

Temat, jaki poruszyła autorka, bardzo mnie zaciekawił.
Wierzycie w to, że możecie istnieć nie tylko w naszym świecie, a Wasze alter ego żyją w innych światach? 


 „Każdy zdrowy osobnik narzekający na swoje życie powinien przyjechać w takie miejsce na kilka dni; może wtedy doceniłby, czym naprawdę jest zdrowie. I sprawność fizyczna.”

To, o czym chciałam jeszcze wspomnieć, to sama rehabilitacja i ludzie, którzy z tym walczą. 
Po usłyszeniu diagnozy na temat paraliżu i długiej mozolnej rehabilitacji każdemu człowiekowi zawali się świat. Ile trzeba mieć siły, by podnieść się psychicznie i zacząć walczyć o siebie. Ileż trzeba mieć samozaparcia, by przejść przez cały ten proces z pozytywnym skutkiem. Ile energii, potu i intensywnych ćwiczeń trzeba wykonać każdego dnia. Normalnie, na co dzień, nie zdajemy sobie sprawy, jak wielka ilość osób w tym momencie stawia pierwsze kroki, jak próbuje dosięgnąć drabinki czy ruszyć dłonią. Nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele ludzkich tragedii rozgrywa się gdzieś wokół nas.


„Czy zatem wszystko, co dzieje się w życiu człowieka, jest tam gdzieś na górze przez kogoś zaplanowane? A jeżeli tak, to czy już nic w naszym życiu nie zależy od nas samych? Czy nie jesteśmy właścicielami swojego życia, a jedynie pionkami na szachownicy...?”

Katarzyna Janus za każdym razem oddaje w nasze ręce inną książkę. Inna tematyka, inne przygody. Zaskakuje za każdym razem. Jestem pełna podziwu dla jej wyobraźni, która chyba nie ma końca. Polecam wszystkim tym, którzy nie mieli okazji poznać jej niesamowitej twórczości. Nawet jeśli nie jesteście fanami tego gatunku, uwierzcie, nie będziecie rozczarowani.


„Piękni ludzie” to wspaniała książka. Sięgając po nią spodziewałam się dobrej lektury, ale ta jest inna, wyjątkowa. Wciągająca od pierwszych stron i trzymająca w napięciu. Rewelacyjny, plastyczny język i głębia emocjonalna. Daje do myślenia, szczególnie na temat własnego życia. Zakończenie tej historii to taka wisienka na torcie. Namawiam Was do poznania losów bohaterów, które zataczają koło. 


Polecam!!




czwartek, 23 maja 2019

„Dzisiaj należy do mnie” Agnieszka Dydycz





Wydawnictwo -  Muza
Data wydania - 17 kwietnia 2019
Liczba stron - 480
Kategoria - Literatura współczesna 





Epicka historia o ponadczasowej sile i determinacji w poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia.

Lubię książki tej autorki. Z wielką przyjemnością zabrałam się za czytanie tej pozycji.



Na świecie żyje blisko 8 miliardów ludzi. Dzieli ich wiele: pochodzenie, status materialny i życiowe wybory, lecz łączy jedno – pragnienie szczęścia. Jedni, aby poczuć się spełnieni, potrzebują satysfakcjonującej pracy, drugim największą życiową radość sprawia realizacja pasji, a jeszcze innym szczęście daje szczera, bezinteresowna i trwająca aż po grób miłość. Ale czy prawdziwa miłość w ogóle istnieje? Czy warto poświęcać czas na jej poszukiwanie? Odpowiedzi na te pytania przynosi najnowsza książka Agnieszki Dydycz. 


 Główna bohaterka szuka swojego szczęścia w najróżniejszych zakątkach świata. A wiadomo, że nie jest to łatwa sprawa. Myślała, że łatwiej to jej pójdzie. Ale Kama nie poddaje się i nie traci wiary w siebie. Tylko ile można? Ile razy można omijać rzucane pod jej nogi kłody z uśmiechem na twarzy?

Kama z pewnym dystansem i sporą dawką humoru wraca do wspomnień z przeszłości. Dużo tu ludzi, których kiedyś poznała, być może pokochała i – co gorsza – straciła. Jedni przemknęli przez jej życie, jakby ich wcale nie było, niezauważalnie. Inni byli z nią dłuższą chwilę, ale też rozpłynęli się we mgle. Są też ludzie, którzy zostali do tej pory. Zakotwiczyli się w jej życiu niczym kotwica na dnie morza. Tacy ludzie to przyjaciele, którzy swoim życiem uczą innych. Uczymy się na błędach innych, ale bywa też, że sami musimy czegoś doświadczyć. Jakież to życiowe, prawda? Ile razy podobnie było w naszym życiu? Ile osób było i gdzieś po drodze zawróciło w innym kierunku? 
Samo życie...





 Agnieszka Dydycz w swej najnowszej powieści wspaniale wykreowała swoją bohaterkę. Bogactwo uczuć oraz emocji, jakie z niej wypływają, sprawia, że traktujemy ją niczym przyjaciółkę. Mnogość złych momentów, które spotykały Kamę, zbliżają nas do niej. Niejeden czytelnik odnajdzie tu siebie. Niejednemu padły takie same kłody pod nogi. Czy my również z taką samą dawką wiary wstawaliśmy i walczyliśmy o nowe jutro?

„Życie nauczyło mnie już, żeby cenić to, co mam, a nie zamartwiać się tym, czego mi brak. Albo może tak mi się tylko wydaje, bo za każdym razem muszę sobie o tym przypominać.”

Bohaterka daje się lubić, zdobywa sympatię od samego początku. Uczestnicząc w jej rozliczeniu się z przeszłością, zaczynamy poznawać inne fantastyczne osoby. Poznajemy ich sukcesy i porażki. Są takie momenty, że nawet parskamy śmiechem.

 Autorka oddała w nasze ręce słodko—gorzką historię. Jest taka prawdziwa w swym przekazie. Czyta się ją bardzo dobrze i szybko, gdyż jej wielowymiarowa fabuła wciąga i pobudza do refleksji. Ileż tu odważnych decyzji i życiowych wyborów.



„Dzisiaj należy do mnie” to powieść o życiu, które bardzo często nas zaskakuje i zmusza do podejmowania trudnych i zarazem odważnych decyzji. To ciepła powieść dla wszystkich optymistycznie patrzących na świat i dla tych, którzy jeszcze nie wierzą w siłę kobiet.

Polecam!









środa, 22 maja 2019

„Dziewczyna bez makijażu” Zuzanna Arczyńska



Wydawnictwo - Szara Godzina
Data wydania - 8 maja 2019
Liczba stron - 328
Kategoria - Literatura obyczajowa, romans 



 

 Zuzanna Arczyńska - żona i matka. Fanka pływania i ogrodów, w których to raczej się relaksuje niż pracuje. Książkoholiczka. Na równi uwielbia prowadzić samochód i jeździć konno. 
Moje serce skradła książką „Odzyskane dzieciństwo”



Autorka zabiera nas do niewielkiego miasteczka, w którym żyje matka wychowująca czwórkę dzieci. Kobieta ta ma męża, ale znajduje się on na najniższym poziomie człowieczeństwa z powodu pijaństwa. Niejednokrotnie zdarza mu się leżeć gdzieś w mokrych spodniach. 
Rodzina ta w skrajnej biedzie żyje z dnia na dzień. 

Pewnego dnia najstarsza córka Kariny — Angelika wróciła ze szkoły, i już w progu oznajmiła matce, że wychodzi za mąż. Tak z dnia na dzień. 
Nasza nastoletnia bohaterka pod szkołą spotkała sporo starszego od siebie mężczyznę Aloszę, który chce ożenić się z Polką i przyjąć jej nazwisko w zamian za dostatnie życie. 
Kim okaże się Alosza? Dlaczego oferuje krocie za nazwisko młodej żony?  Jaką cenę trzeba za to zapłacić?







Tak jak pisałam wcześniej, autorka zaczarowała mnie swoją poprzednią książką i z ogromną ciekawością sięgnęłam po jej najnowszą. Zuzanna Arczyńska to autorka książek obyczajowych, które poruszają trudne, społeczne tematy, ale i bardzo realne. Takie, które dzieją się na co dzień, gdzieś obok nas. Jakie są moje wrażenia? Czy nie rozczarowałam się?

 Lekkość, z jaką została napisana ta powieść, sprawia, że czytanie tej historii to czysta przyjemność. Język prosty, konkretny bez zbędnych opisów, a to powoduje, że czyta się szybko i z zainteresowaniem. Nie tylko szybko się czyta, ale doświadcza się również takich emocji, że jeszcze długo po jej skończeniu poszczególne obrazy zostają z nami. Do tego barwni bohaterowie, każdy wyjątkowy, posiadający to coś. To właśnie dzięki temu czemuś książka jest elektryzująca. Ma w sobie siłę przyciągania. Jesteśmy ciekawi dalszych losów bohaterów, a to jest równoznaczne z tym, że czytanie pochłania aż do ostatniej strony. Problematyka, którą porusza powieść to alkoholizm i przemoc. Walka matki o lepsze jutro swoich dzieci.

Nie da się tej książki ot tak po prostu przeczytać i spokojnie odłożyć na półkę. Mnie długo jeszcze atakowały myśli, przemyślenia i wspominałam historię Angeliki. Nie jest to typowy romans, ponieważ lektura zmusza do przemyśleń. Czy ja bym zrobiła taki krok jak Angelika? Czy warto było aż tak ryzykować?


„Dziewczyna bez makijażu” to odpowiednio dozowany dreszczyk emocji, niespodziewane sytuacje, dobrze nakreślone postacie oraz świetny podkład psychologiczny, gdzie teraźniejszość i przeszłość współbrzmią.

Polecam!






czwartek, 16 maja 2019

„Ty” Caroline Kepnes



Tłumaczenie - Jacek Żuławnik
Wydawnictwo - W.A.B.

 Tytuł oryginału - You
Data wydania - 15 maja 2019
Liczba stron - 496
Kategoria - thriller, sensacja, kryminał 




 Ta książka sprawi, że będziesz zerkać przez ramię…


Na podstawie powieści powstał znakomity serial Netflix o tym samym tytule.



Akcja zaczyna się w nowojorskiej księgarni w East Village, do której to wchodzi klasyczna piękność, początkująca pisarka Guinevere Beck. Jest ona obdarzona ciętym językiem oraz konsekwentnie dążąca do celu kobietą. W księgarni tej pracuje Joe, który traci głowę dla naszej bohaterki. Pomimo braku wykształcenia, wygląda na faceta bardzo inteligentnego i oczytanego. Okazuje się, że Beck jest dla Joe usposobieniem piękna i kobiecości. Zauroczony nią, na podstawie danych z karty kredytowej znajduje ją w internecie. Wkrótce zaczynają się podchody Joe w kierunku kobiety i ta w końcu mu ulega. Wydaje jej się doskonałym facetem. Najgorsze w tym jest to, że nie zna tak naprawdę jego prawdziwego oblicza. 
Ich związek oparty na wzajemnej fascynacji nabiera szybkiego tempa, ale czy to, co szybko się zapala, również szybko gaśnie?
Ze strony Joe zaczyna się obsesja...
Mężczyzna powoli przejmuje kontrolę nad życiem Beck.

Czy zwalczy wszystkie przeszkody, jakie będą mu wpadać pod nogi, do zdobycia celu? Nawet kosztem czyjeś śmierci?
Jak zakończy się ta znajomość?




Zastanawialiście się nad słowami "dobra książka"? 
Dla każdego będzie to co innego. Dla mnie osobiście to taka, po której albo nie mogę spać, bo śnią mi się przerażające sceny, albo, czytając ją, targają mną takie emocje, że płaczę, śmieję się lub moja twarz robi się gorąca z wrażenia. Właśnie tak było z Ty. Nie dość, że moja twarz płonęła z emocji, to jeszcze śniłam niektóre fragmenty. Uwielbiam takie ksiązki!!

Zastanawialiście się, kim są osoby, które mijacie na ulicy, chodniku? Czy każdy z nas, spacerujący gdzieś po mieście czy parku, jest potencjalną ofiarą prześladowcy? Czy to zależy od złego miejsca i nieodpowiedniej godziny? Czy to po prostu przypadek, że trafimy na jakiegoś świra, któremu wpadniemy w oko? Przez jedną chwilę, w której prześladowca zainteresuje się naszą osobą, całe dotychczasowe życie może się zmienić. Możemy doświadczyć piekła na ziemi. Bycie prześladowanym przez stalkera to jeden wielki koszmar.

„Jestem zbokiem, psycholem, stalkerem, chomikiem i świrem.”
Zaczynając tę książkę od pierwszych stron nie sposób się oderwać. Wyobraźnia od samego początku zaczyna  pracować na najwyższych obrotach. Gdy tylko dochodzi do pewnego momentu, zaczynamy się bać. Autorka wykreowała taki klimat, że dochodzi do nas przerażenie, gdy uświadamiamy sobie, do czego zdolny jest Joe. 
Jest to mocna historia. Emocje są dawkowane ze wszystkimi detalami i tworzą spójną całość.
 

Ta pozycja może być ku przestrodze. Żeby ostrożnie szafować informacjami na własny temat. Nie pokazywać wszystkiego o sobie w mediach społecznościowych, ponieważ są idealnym źródłem informacji o nas. Różnie się to może skończyć, ponieważ nie wiemy, komu takie wiadomości są potrzebne i do czego. Pamiętać trzeba, że stalking to coraz bardziej popularne zjawisko.



Ty” to rewelacyjny debiut. Pikanterii dodają wątki erotyczne, które odwracają uwagę od przerażenia, jakie nas ogarnia podczas czytania i dają moment na odprężenie.
Warto po nią sięgnąć i przeczytać.
Polecam! 



wtorek, 14 maja 2019

„Wada” Robert Małecki RECENZJA PRZEDPREMIEROWA



Cykl - Bernard Gross (tom 2)
Wydawnictwo - Czwarta Strona
Data wydania - 15 maja 2019
Ilość stron - 532
Kategoria - thriller, sensacja, kryminał




Są sprawy pogrzebane dawno temu. I świeże ślady świadczące o zbrodni, tylko ciała brak.


Jest to książka druga z serii. Pierwsza to „Skaza”.


 Na samym początku znajdujemy się na leśnej polanie, gdzie znaleziono opuszczony namiot. Obok namiotu znajdują się ślady zbrodni, tylko brak ciała.
Komisarz Bernard Gross stopniowo odkrywa coraz więcej śladów krwi. Wszystko wskazuje na brutalną zbrodnię, której ofiarą mogła paść młoda kobieta. Kłopot w tym, że Gross nie ma żadnego punktu zaczepienia. 
Zbyt wiele niewiadomych i zbyt wiele mylnych tropów, którymi musi podążyć, by w gęstniejącym mroku odnaleźć przerażającą prawdę. Prawdę, która odsłoni rodzinną tajemnicę sprzed wielu lat.



Wiecie, jaka jest największa wada tej książki?
Otóż taka, że czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Jest to lektura, której nie jest się w stanie odłożyć na potem, gdyż osacza umysł swoimi mackami. Odłożenie jej na bok sprawia głód, który trzeba natychmiast zaspokoić.
To prawdziwa wada tej książki. Wszystko za sprawą rytmicznie rozwijającej się akcji, która wciąga od pierwszych stron. Czytelnik nie jest w stanie iść spać, a jak już pójdzie, to gwarantuję, że będą się śniły sceny z tej historii. Ja tego doświadczyłam. Nie dość, że zarwałam nockę, to jeszcze nie mogłam spać. Walczyłam z rojem much obżartych do nieprzytomności, bzyczących i niedających spokojnie spać. Opisy są tak autentyczne, że osoby wrażliwe mogą to poczuć na własnej skórze.

Bohaterowie występujący w tej powieści są pełni wad, przez co wydają się bliżej czytelnika. Bo przecież mało jest ideałów wkoło nas. Wszystko to dzieje się w klimatycznym miejscu pełnym jezior. Spokojne tempo pozwala z rozmysłem analizować podkładane nam przez autora poszlaki prowadzące do rozwiązania sprawy oraz pozwalające zaszaleć wyobraźni. Wyobraźnia zaszaleje również, gdy do głosu dojdzie sprawa z przeszłości. Włos na rękach niejednemu się zjeży.

„Próbował z tych danych ustalić przebieg wypadków, rozważał wiele możliwości, ale każda z nich wydawała mu się obarczona wadą...”

„Wada” jest powieścią przenikającą czytelnika swoim klimatem. Jest bardzo spójna, doskonale skonstruowana i przemyślana. Autor w umiejętny sposób manipuluje czytelnikiem, nawet mogłabym rzec, że w pewien sposób go hipnotyzuje, ponieważ od książki trudno się oderwać.
To, co mnie wręcz urzekło w tej historii, to kunszt, jaki autor posiada, opisując meandry ludzkiej duszy. Zauważalne staje się to, co jest w środku. Mroczne ścieżki myśli naszych bohaterów i ich demony przeszłości. Rewelacja!


Polecam!!

 



poniedziałek, 13 maja 2019

„Kurhanek Maryli” Ewa Bauer



Wydawnictwo -  Szara Godzina
Data wydania - 12 maja 2014
Liczba stron - 256
Kategoria - Literatura współczesna 




Ostatnio wyszło wznowienie tej wspaniałej historii. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ książka jest warta ponownego przeczytania.
Pamiętam, że byłam nią zachwycona gdy czytałam ją kilka lat temu. Czy teraz podobnie odbiorę historię napisaną przez Ewę Bauer?

Autorkę znam osobiście i wiem, że pisze bardzo przejmujące powieści. Przejmujące, ale i szczere. W jej historie wcieli się niejedna czytelniczka.  „Kurhanek Maryli” to trzecia powieść napisana przez Ewę Bauer.

Poznajemy Martę w momencie, gdy traci rodziców w wypadku samochodowym. Została sierotą mając trzy lata. Zmuszona przez rodzinę celebruje trzydniowy pochówek swoich rodziców, co nie pozostanie obojętnym na jej psychikę. Osierocona zostaje przygarnięta przez babcię Rozalię, mieszkającą na wsi. 

W wieku siedemnastu lat Marta za namową spotkanego mężczyzny podejmuje nie do końca dobrą i przemyślaną decyzję. Ucieka z domu. Po wstrząsających odkryciach i przeżyciach w prawdziwych realiach, dziewczyna spotyka kolejnego mężczyznę, który wydaje się jej księciem z bajki. Jest nim Piotr, który pracuje jako kardiolog. Czy jedynak z dobrego domu, szanowany doktor może zakochać się w biednej sierocie? I czy miejsce, w którym się spotkali, nie zostanie wypomniane Marcie?

Marta całe swe życie marzyła o kochającej się rodzinie. O pięknej miłości, której nie dostała od rodziców, lecz od babci, którą kochała nad życie.  Gdy wychodzi za mąż, wydaje jej się, że ma wszystko. Przystojnego męża, dostatek, z czasem córeczkę. Ale tak naprawdę jej koszmar dopiero się zaczyna. Czy dobra żona to taka, która spełnia wszystkie zachcianki męża, nie licząc się ze sobą i swoim zdaniem?
Czy to normalne, że mąż ma zawsze rację, a słowa żony zawsze zostają zlekceważone? Czy poniżanie kobiety, krytykowanie jej i bicie to normalne zachowanie kochającego męża?

 Ile jeszcze nieszczęść spadnie na tę kobietę? Czy przez te wszystkie lata zahartowała się w bólu i samotności?



 Autorka w charakterystyczny sposób pokazuje nam, co dzieje się w niektórych małżeństwach za zamkniętymi drzwiami. Przemoc psychiczna w małżeństwie najczęściej dotyczy kobiet i jest to najpowszechniejsza przemoc, jaka występuje w rodzinie. Nasza bohaterka na początku wierzy w każde słowo jej księcia z bajki, stara się iść śladem logiki jej męża, ale z czasem zauważa, że to nie tak. Nie można wiecznie dogadzać panu, nie dostając niczego w zamian. Owszem, jej mąż kupował jej ubrania, ale nie takie, jakie chciała jego żona, tylko takie, jakie jemu się podobały. Wyjeżdżała do babci w odwiedziny, ale tylko wtedy, kiedy jej mąż na to pozwolił. Wszystko odbywało się na jego warunkach. 
Najgorsze w tym jest to, że my, kobiety, kochając, nie zauważamy tej manipulacji. Tłumaczymy sobie, że może faktycznie źle robimy, zbyt słabo się staramy...
Często nie czujemy się ofiarami. Wydaje się to takie normalne w pewnym sensie. Godzimy się na takie traktowanie. Ale każda przemoc pozostawia ślad – bez względu na to, czy blizna zostaje na ciele, czy na psychice. Zarówno przemoc fizyczna jak i psychiczna jest szkodliwa dla rozwoju i samooceny człowieka.   
Mamy tutaj również pokazaną grę pozorów, życie na pokaz oraz co bardzo mi się podobało, wątek dotyczący wiary w Boga. Bohaterem drugoplanowym jest ksiądz Dominik, który odgrywa w tej powieści niemałą rolę.

 Kolejną rzeczą, która zwróciła moją uwagę w tej historii, to opisanie polskiej wsi. Wsi z jej przesądami oraz prawdziwymi ludźmi, którzy po dziś dzień żyją w taki sposób. Obrazy zostały opisane bardzo plastycznie, można było sobie to wszystko wyobrazić bez trudu.




„Kurhanek Maryli” to opowieść o trudnej miłości, trudnym małżeństwie oraz trudach docierania do własnego ja. Opowieść o nadziei i walce o własne szczęście. Historia Marty w niesamowity sposób wpływa na czytelnika i gra z jego emocjami. 
Polecam!

niedziela, 12 maja 2019

„Kochaj mnie czule” Gabriela Gargaś



Wydawnictwo - Filia
Data wydania - 24 kwietnia 2019
Liczba stron - 340
Kategoria - Literatura obyczajowa, romans



Uwielbiam książki tej autorki. Miałam przyjemność poznać ją osobiście i jest to bardzo ciepła i serdeczna osoba.


Poznajemy Natalię, najstarszą z czwórki rodzeństwa. Jej życie nie jest usłane różami. Ojciec bardzo wybuchowy i oczekujący bezustannej uwagi ze strony rodziny. Matka o dość łagodnym usposobieniu, ale zastraszona przez męża. To, co on powiedział, było święte. Czy takie związki są dobre dla dzieci? Gdy dochodzi do rozpadu małżeństwa, najstarsza z rodzeństwa Natalia przyjmuje na siebie większość obowiązków. Właśnie w tym momencie skończyło się dla całego rodzeństwa beztroskie dzieciństwo. 

W wieku osiemnastu lat nasza bohaterka w dość nietypowy sposób poznaje chłopaka, z którym mogłaby przegadać całe swe życie i do którego z czasem rodzi się uczucie. Uczucie to zostaje odwzajemnione, ale Natalia zastanawia się, czy ma prawo być szczęśliwa i zostawić młodsze rodzeństwo samo? Ich matka nie nadaje się do roli opiekunki po odejściu ojca. 
Dziewczyna zrywa znajomość, ponieważ czuje się odpowiedzialna za rodzinę, a przecież to rodzicie powinni być odpowiedzialni za swoje dzieci, nie osiemnastoletnia dziewczyna. Po kilku latach dochodzi między nimi do ponownego spotkania, ale nie są to zbyt sprzyjające okoliczności. Co wyniknie z tego spotkania?

Natalia, będąc już młodą kobietą, wyszła za mąż za Pawła. Nie ma w tym związku tego czegoś, co łączyło ją z poprzednią miłością, jest natomiast spokój i równowaga. Nie ma uniesień namiętności, raczej bezpieczeństwo i zaufanie. Gdy na świat przychodzi owoc ich miłość, Natalia kolejny raz zostaje wystawiona na ciężką próbę. Okazało się, że ich dziecko ma zespół Aspergera. Czy poradzą sobie? Czy przetrwają wspólnie wszystkie zawieruchy? A może Paweł nie da rady i zostawi ją, jak jej ojciec ich matkę? Jakie jeszcze niespodzianki szykuje dla niej los?



Powieść ta została inspirowana prawdziwą historią.

Przez powieści tej autorki po prostu się płynie. Mają w sobie czasami ciężki ładunek emocjonalny, ale napisane są w taki sposób, że czas mija nie wiadomo kiedy. Nasza bohaterka Natalia to drobna, niepozorna, ale wielka duchem i piękna sercem dziewczyna. Odważna i gotowa do poświęceń. Idealnie wykreowana przez autorkę, nie przytłacza czytelnika swoją doskonałością, lecz daje możliwość utożsamiania się z nią.


Za przykładem rodziny Natalii widzimy, jak reagują dzieci, gdy w domu nie dzieje się dobrze. Chęć zamanifestowania własnej obecności, zwrócenie na siebie uwagi czy młodzieńczy bunt i ciekawość świata sprawiają, że młodzież ucieka z nienormalności w inną nienormalność. Gdy w domu brakuje stabilności i miłości, dochodzi właśnie do takich objawów. Dziecko potrzebuje zainteresowania, zrozumienia, wysłuchania, a przede wszystkim bliskości. Gdy najbliższa dziecku osoba dba tylko o podstawowe potrzeby typu: jedzenie, ubranie i dach nad głową, prędzej czy później potrzeba miłości zakończy się ucieczką z domu czy buntem. 
Gabriela Gargaś w swojej powieści pokazuje nam, jaki wpływ na nasz charakter ma dzieciństwo. Co się dzieje, gdy brakuje w domu miłości, autorytetu, bezpieczeństwa. Często tacy ludzie nie potrafią wyrażać i okazywać swoich uczuć w dorosłym życiu.
 

 „Dzieci nie powinny wychowywać innych dzieci, nawet jeśli są ich braćmi lub siostrami.”

To, co zasługuje jeszcze na uwagę, to związek Natalii z jej mężem oraz narodziny dziecka z zespołem Aspergera. Zaburzenie to nie powoduje nieprawidłowości w rozwoju umysłowym, wręcz przeciwnie, osoby mające ten zespół mają wysoki iloraz inteligencji. Autorka pokazuje nam prawdziwe stadium tej choroby - problemy z dostosowaniem się w nowej społeczności, trudności w komunikacji, zaburzenia lękowe oraz odbieranie bodźców.
Bo osoby z zespołem Aspergera mają ogromną wrażliwość na wszelkie bodźce i w związku z tym odbierają świat intensywniej. Mocniej i wyraźniej słyszą. Te dzieci mają tak dużą wrażliwość na bodźce, że my, w dzisiejszych czasach,  w ogóle nie zwracamy na nie uwagi.

 „Cały świat jest przeciwko mojemu dziecku. Każdy mocniejszy dźwięk sprawia, że jego bębenki w uszach go bolą. On odbiera dźwięki o stokroć mocniej, inaczej. Bardziej sensualnie. Niekiedy dotyk sprawia mu ból.”

Czytamy również o tym, jak ludzie są mało tolerancyjni, jak mało mają w sobie empatii. A przecież najważniejsza jest akceptacja i zrozumienie. Nie da się wyeliminować tej dysfunkcji. Trzeba nauczyć się z nią żyć. Bywają dni, że osoba z tak wrażliwym dzieckiem sobie nie radzi, i to jest zrozumiałe. Każdy z nas ma gorsze dni, prawda?


 Ja tę historię odebrałam bardzo osobiście. U mnie w rodzinie jest dziecko z takim zespołem i wiem, jak trudno żyć rodzicom. Osobiście zareagowałam też w momencie, gdy Natalia walczyła z przerzutem. Moja przyjaciółka nie miała tyle szczęścia i straciła wzrok na zawsze. Wzrok jest bardzo ważnym zmysłem, doceniamy go dopiero w momencie, gdy go tracimy. Życie takie jest, że nie oszczędza nikogo.  


„Kochaj mnie czule” to niezła lekcja życia. Czytanie tej powieści, pomimo tego, że bardzo mnie wciągnęło, nie było dla mnie łatwe. To świetna książka. Bardzo poruszająca i odważna. Niesamowicie szczera i prawdziwa.








Krem do twarzy z lilakiem i fiołkami.


Robiłyście kiedyś same krem do twarzy?
Zauważyłyście, że te w sklepach, cokolwiek by nie miały w składzie, są białe? Przecież krem z oliwek powinien mieć kolor oliwkowy. Nagietkowy - kolor nagietków itp. 
Dlaczego są białe?
A to dlatego, że główny składnik występuje w nich w tak minimalnej ilości, że nawet nie jest zauważalny. Całość to chemiczne mieszanki plus konserwanty.

Wiecie, że taki prawdziwy, naturalny krem to może zrobić każda z nas? Naprawdę! Trzeba mieć tylko dobre chęci i zapał do pracy . 




Uwielbiam kwiaty lilaka, więc używam tych kwiatów, lubię też kwiaty stokrotek czy fiołków. I dzisiaj pobawimy się właśnie nimi.


Kosmetyki z dodatkiem lilaka są staroświeckim lekarstwem na czystą skórę, więc je uwzględniam, wraz z fiołkami, które są pomocne w leczeniu spierzchniętej, podrażnionej lub suchej skóry. Fiołek pomaga również na skórę z problemami. Czasami dodaję też inne kwiaty, takie jak lawenda, rumianek, czarny bez - w zależności od tego, co mam do dyspozycji.

Jeśli nie masz pod ręką fiołków i bzów, nie ma problemu! Możesz je po prostu zamienić na rzecz innego kwiatu, takiego jak nagietek, lawenda, suszona róża...
 

Wcześniejszych postach opisywałam, jak zrobić macerat. Potrzebujemy teraz taki wyciąg olejowy z kwiatów oraz napar. Napar robimy ze świeżych lub suszonych kwiatów.




Tu są moje oleje fiołkowe :)

Jeśli nie macie maceratu, podaję przepis by zrobić na szybko. 
Zbierz garść kwiatów lilaka, fiołka lub innego, z którego chcesz ukręcić sobie krem. Rozłóż je na ręczniku papierowym, spryskaj delikatnie alkoholem w celu wydobycia z nich najlepszego i zostaw do wyschnięcia na jeden do dwóch dni. Wypełnij mały słoik około 1/4 - 1/2 suszonymi kwiatami. Zalej ulubionym olejem tak, by były całkowicie zakryte. 
Ustaw słoik w małym rondlu wypełnionym wodą. Ogrzewaj przez 4 - 5 godzin, uważając, aby woda nie wyparowała. Ja wybieram metodę bardziej tradycyjną, czyli wystawiam na ciepły parapet i trzymam do dwóch tygodni jak jest ciepło. 

Robimy również napar potrzebny do kremu.

Zbierz garść kwiatów lilaka i fiołków, lub jednego z nich.
Podgrzewaj je przez 20 min z taką ilością wody, by były zakryte. Przykryj i zostaw do ostygnięcia. Odcedź.




Wszystkie składniki:

64 g fiołkowej lub liliowej herbaty (może być również zielona herbata lub inny napar)
15 g oleju fiołkowego (lub  oleju z pestek moreli, z kiełków pszenicy..)  klik...
10 g masła mango (lub shea) klik..
 7 g wosku emulgującego  klik...
 2 do 3 kropli olejku eterycznego 

Opcjonalnie 3 g konserwantu pochodzenia naturalnego.

Do garnka wlej wodę, a do niego włóż słoik z maceratem (olejem), masłem shea i  woskiem emulgującym. Podgrzewaj delikatnie, aż wszystko się ładnie rozpuści. Przestudź. 
Do przestudzonej fazy olejowej, powoli wlewaj fazę wodną i miksuj lub ubij trzepaczką. 

Zlej do słoiczków i zostaw najlepiej na całą noc. Po kilku godzinach zgęstnieje i będzie czekał, aż go użyjesz :D 
   




 I oto on :D

Piękny, puszysty i pachnący fiołkami.

czwartek, 9 maja 2019

Lato w Pensjonacie pod Bukami” Zbiór opowiadań RECENZJA PRZEDPREMIEROWA Agnieszka Krawczyk, Magdalena Witkiewicz, Karolina Wilczyńska, Agnieszka Lis, Dorota Gąsiorowska, Dorota Milli, Joanna Szarańska, Magdalena Majcher, Marzena Rogalska, Anna H. Niemczynow



Premiera zbioru opowiadań 15 maja!!




Trzecim opowiadaniem, które zasługuje na więcej uwagi, jest historia napisana przez Annę H. Niemczynow - „Jeszcze zdążymy”


Poznajemy główną bohaterkę w momencie, gdy siedząc w Pensjonacie, zajada się goframi. Podczas śniadania pisze list. Ten list wygląda jak pamiętnik. Zaczyna się od tego, co jest tu i teraz, by za moment zagłębić się we wspomnienia. Gdy do naszej bohaterki podchodzi obsługa Pensjonatu, by zaproponować ciasto i szarlotkę, Anna nadal pisze list. List ten to pewnego rodzaju spowiedź. Spowiedź ze swojego uczucia i swojego postępowania. Na kartach tego listu znajdziemy czterdzieści lat małżeństwa naszej bohaterki. 
Dlaczego jest tutaj sama i dlaczego pisze tak długi list? Gdzie jest jej mąż, skoro od ponad czterdziestu lat kochają się miłością szczerą i prawdziwą? A może to tylko Anna darzy męża właśnie taką miłością? 




Znacie książki autorki? Wiecie, jakim stylem ona pisze?
Przeczuwałam, że to będzie opowiadanie w tym stylu, ale to, co zrobiła ze mną, jest niesamowite. Ja jak zahipnotyzowana, prawie na jednym wdechu czytałam całe opowiadanie. Całe 48 stron. List, który pisze Anna do swojego męża, momentami pozbawia tchu. Momentami zaś nie dowierzamy temu, co czytamy. Niejednokrotnie mówiłam na głos, sama do siebie " ach! co to jest za miłość! "

 „Miejsce, młoda damo, tworzą ludzie. Ściany, owszem są ważne, ale tak naprawdę to ludzie nadają magii otoczeniu.”

Jakież te słowa są prawdziwe, prawda? Czasami mieszkamy w luksusach, a nie czujemy tego czegoś. Brakuje wrażenia, że jesteśmy u siebie. Bardzo bym chciała znaleźć się w tym Pensjonacie, gdyż coraz bardziej pragnę poznać jego właścicielkę — Panią Różę —  wróżkę z opowiadania Agnieszki Lis. 
Anna w zadziwiająco prosty sposób pisze o życiu. O tym, co ją otacza. Pozwala rodzinie i znajomym wypowiedzieć się na jej temat, ale i tak robi swoje. Bo przecież to my sterujemy własnym losem. Nikt za nas nie przeżyje naszego życia. Osoby z zewnątrz bardzo często widzą tylko to, co jest teraz. To, co wydarzyło się w tym momencie. Nie widzą tego, co jest w człowieku, co nazbierało się przez całe dotychczasowe życie. Osądzają, wydają wyrok. Czy mają takie prawo?

 „Ja, twoja wciąż jeszcze żona, postanowiłam zawalczyć, nie walcząc. Krzyczałam, milcząc i kochałam, wierząc, że ta miłość wystarczy.


 „Jeszcze zdążymy” to opowiadanie w formie długiego listu  pełnego miłości. Takiej miłości, jakiej możemy tylko zazdrościć. Przesłanie, jakie kieruje w naszą stronę autorka, jest takie, że przeciwności losu są w pewnym sensie nam potrzebne. Dzieją się one tylko dla naszego dobra. Doceniamy potem to, co mamy i bardziej szanujemy szczęście, które na nas spływa.

Polecam!