środa, 29 stycznia 2020

„Za nasze winy” Ewa Bauer RECENZJA PATRONACKA

                                         TOM I

Chciałeś się tułać po świecie, będziesz się tułał, ocierając o śmierć bliskich, aż czwarte pokolenie zmaże twoje winy.

Mamy drugą połowę XVIII wieku. Poznajemy Josepha Neubinera, na którym leży tułacza klątwa rzucona przed latami. Nie ma on zamiaru tułać się po świecie, więc postanawia w ramach kolonizacji józefińskiej osiąść w Królestwie Galicji i Lodomerii. Razem z żoną i trzema synami mają nadzieję na lepszy los. Czy tak będzie?
Długa podróż, jaką przeszli z Sudetów na wschód, a następnie trudne początki sprawiły, że niejednokrotnie żałowali swojej decyzji. 
Ich małą ojczyzną stają się Łany, niewielka osada, gdzie remontują stary młyn, mając nadzieję na mimo wszystko lepsze życie. Podjętej decyzji nie można cofnąć i trzeba jakoś sobie radzić, tak też robi rodzina Neubinerów. 

Zastanawiająca jest pewna moneta, która znajduje się razem z klejnotami rodzinnymi w ich majątku. Jest ona magiczna, bo fascynuje każdego, kto weźmie ją do ręki. Czy to ona jest źródłem  złej passy? Bo zawsze, gdy wydaje się, że już los przestał być dla tej rodziny kapryśny, pojawia się moneta. A zaraz za nią padają kłody.  

Czy opowieści o klątwie są tylko legendą, czy moneta naprawdę skrywa złowieszczą tajemnicę?
   




Zaczynamy pierwszy tom cyklu.

Uwielbiam książki, w których tle rozlegają się czasy wojenne. Wtedy taka powieść zostaje głęboko we mnie.
Tułacze życie, jakie prowadziła rodzina naszych bohaterów, przypomina mi trochę losy mojej babci, która kiedyś opowiadała mi podobne historie o swoich rodzicach. 

Ludzie w tamtych czasach żyli z dnia na dzień, doceniając to, co daje im Matka Ziemia. Szanowali siebie i rodziców.
Były to bardzo ciężkie czasy, których pewnie nawet nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Bardzo często tułali się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu lepszej ziemi, dogodniejszych warunków i zaczynali wszystko od początku. A jak wiadomo, początki są trudne. Najtrudniejsze.
 
Autorka oddała w nasze ręce wspaniałą, wielopokoleniową historię, w której występuje mnóstwo bohaterów. Na samym początku zrobiła dla nas drzewo genealogiczne, żeby ułatwić nam zrozumienie, kto jest kim, ale ja nie miałam problemu ze skojarzeniem osób w tej historii.

 W tym biednym życiu, jakie prowadzili kiedyś ludzie, jest coś pięknego - szacunek. Bije on czytelnika po oczach. 
Dzieci cenią wysoko słowa matki, traktują ją z należytym szacunkiem, tak samo jak i ojca. Znają słowo bieda i potrafią cieszyć się z tego, co mają. Potrafią w młodym wieku robić rzeczy przeznaczone dla dorosłych i to jest w tamtych czasach normalne. Podporządkowują się woli rodziców bez mruknięcia okiem, bo wiadomo było, że rodzina w razie skandalu wyprze się dziecka. Zabierze wszystko.
Autorka w dobitny sposób pokazuje nam również, jak żyli ludzie w zgodzie z cyklem pór roku, jakie były obyczaje panujące w tamtych czasach i jak bardzo ciężka była to praca.

 Muszę wspomnieć również o jej stylu. Jest on magnetyczny, niesamowicie klimatyczny. Wciąga czytelnika w odległe dla nas czasy i sprawia, że jesteśmy obserwatorami naszych bohaterów. Przeżywamy razem z nimi radości i smutki. Udziela nam się ich nastrój. To jest cudowne, móc przezywać takie same emocje co oni. Barwny, niezwykle plastyczny język, jakim się posługuje, sprawia, że zastanawiamy się nad losem bohaterów, wymaga też od nas skupienia. Przebywanie w świecie, który nakreśliła dla nas autorka, jest tak fascynujące, że dla każdego będzie przygodą literacką.  

Motyw tajemniczej monety przewija się w tle przez całą powieść, nie pozwala o sobie zapomnieć i zostaje w myślach czytelnika.
Polecam!









wtorek, 21 stycznia 2020

„Stażystka” Alicja Sinicka RECENZJA PRZEDPREMIEROWA


Znacie książki Alicji Sinickiej? Znacie jej pióro?
Mnie za każdym razem zaskakuje ona perfekcyjnością swoich powieści. Autorka, oddając nam thriller, przemyca również elementy psychologii i całe studium zawirowań psychologicznych.


Poznajemy Ewę, żonę Marka Skalskiego. Jej mąż szuka stażystki do swojej firmy, a ona mu w tym pomaga. Obserwuje kandydatki i domyśla się, która z dziewczyn zaintryguje jej męża. Są z pozoru normalnym, zgodnym małżeństwem. Z pozoru. Co jest w środku? Plątanina emocji i wcześniejszych przeżyć.

Poznajemy również Klaudię - piękną, młodą, dopiero co po studiach. Wcześniej związana była z dojrzałymi mężczyznami, była ich utrzymanką. Matka zapracowana, zajmująca się, według wielu, najgorszym dla kobiety zawodem, nie zawracała sobie głowy tym, co robi córka. Aktualnie nasza bohaterka szuka pracy i gdy dowiaduje się o stażu, stara się o tę posadę. Oczywiście zostaje zatrudniona, ale to nie tak miało być. Małżeństwo Skalskich wplątuje ją w niebezpieczny trójkąt małżeński. Wcześniej dochodziło już do podobnych sytuacji, lecz za każdym razem stażystki umierały lub przepadały bez śladu. Czy to tylko zbieg okoliczności? Czy ktoś celowo próbuje niszczyć taki związek w trójkę? Czy Klaudia również powinna obawiać się o swoje życie, jak jej poprzedniczki? 




Namiętność. Tajemnica. Zbrodnia.
Tak. Te trzy aspekty gwarantują rewelacyjną i zarazem hipnotyzującą lekturę na zimowe wieczory. 
Dojrzałość oraz perfekcyjność autorki jest wyczuwalna. Wspaniale bawi się czytelnikiem, podsuwając pewne tropy, ale niekoniecznie prawdziwe.  
Intrygująco opisała również obsesję Marka na punkcie symetrii oraz jak działa sponsoring i jaki ma on wpływ na psychikę, zwłaszcza młodych kobiet.

Jeszcze długo po przeczytaniu tej historii myślałam o jej zakończeniu.  O tym, jak nieprzewidziany, niezaplanowany bywa los. Uwielbiam właśnie takie książki, po których emocje długo we mnie siedzą. Klimat tej powieści jest niesamowity. Bardzo ciężko oderwać się od stron, które właśnie trzymane są w rękach i robić cokolwiek innego; myśli i tak będą krążyć do Klaudii i jej dziwnego układu z szefem. Miałam nieodparte wrażenie, że smutek przeplata się z radością, a chore układy międzyludzkie zadziwiają i sprawiają, że sami również zatapiamy się w tym dziwnym środowisku.

„Stażystka” to niebanalna historia z zaskakującą fabułą i świetnym zakończeniem. Jestem pewna, że ta powieść zostanie ze mną na długo, a kiedyś z przyjemnością do niej wrócę. 

Polecam!

















poniedziałek, 13 stycznia 2020

„Oleńka. Panienka z Białego Dworu” Wioletta Sawicka - PATRONAT MEDIALNY


Dzisiaj premiera!

Przed nami dramatyczne dzieje polskiej rodziny ziemiańskiej z wileńskich Kresów. 

Jest to pierwszy tom opowieści o kobietach, które musiały radzić sobie w trudnych warunkach i w trudnych czasach, kiedy to działy się wzniosłe momenty historii, gdzie miłość przeplatała się z nienawiścią. 

Mamy rok 1913. Poznajemy rodzinę Ostojańskich - Hrabiego, jego żonę oraz dzieci. Rodzina ta mieszka w ogromnym majątku. Własny pałac, stadnina oraz gorzelnia sprawiają, że niczego im nie brakuje. Żyją, umacniając polskiego ducha. Oleńka, córka Hrabiego, jeździ do biednych dzieci i uczy je polskiego języka. Czy to zaowocuje w przyszłości? Na pewno dzieci kochają panienkę, bo ta, zawsze przy okazji nauczania, przywozi im smakołyki.
Nasza bohaterka Oleńka, mając już osiemnaście lat i będąc najmłodszą ze wszystkich dzieci, jest oczkiem w głowie tatusia. Hrabia godzi się na wybryki córki i pozwala czerpać dużo więcej z życia niż inne dziewczęta w jej wieku. Nastolatka jest uparta i dąży do swoich celów.

Poznajemy również Joachima. Jest on ubogim nauczycielem z sąsiedztwa. Ubogim, ale o wielkim, dobrym sercu. Nasza bohaterka od razu poczuła coś do niego i robi wszystko, by za każdym razem, gdy odwiedza maluchy, spotkać się z fascynującym ją mężczyzną. Zdają sobie sprawę, że rodzice Oleńki mogą być przeciwko mezaliansowi, jaki spadnie na ich rodzinę, ale to nie przeszkadza kwitnąć ich miłości. 
Niestety, rodzice Oleńki mają już inny plan na dalsze losy ich najmłodszej córki. 

Zbliża się pierwsza wojna światowa. Nieszczęście, jakie spadło pewnego poranka na rodzinę Ostojańskich, zmieniło wszystko i wszystkich.




Znając pióro autorki, z zainteresowaniem zabrałam się do czytania pierwszej części o Oleńce. Od razu zauważyć się daje, jak książka jest dopracowana i  jak wspaniale jest napisana, co sprawia, że ciężko jest się oderwać od tej historii. Na pewno każdy będzie zaspokojony literacko.

Autorka w umiejętny sposób opisuje polskie ziemiaństwo, jego wady i zalety. Opisuje również świat pod zaborami i wszystko to, co dzieje się w przededniu Pierwszej Wojny Światowej.

Poznajemy również szeptuchę, kobietę, która leczy ziołami. Do spotkań z nią dochodzi w drewnianej chacie, zwykle przy kuchennym stole lub na łóżku. Kobieta odmawia tajemnicze rytuały, odmierza ilości ziół i robi z nich medykamenty. Duchowość, religijność oraz moc ziół sprawiały, że można było wyleczyć chorych. Z tego, co wiem, działalność szeptuch jest głęboko zakorzeniona w kulturze ludowej. Z przyjemnością gościłam w izbie tej kobiety, czułam zapach ziół, który był wyczuwalny przez odwracane strony tej książki. 


 „Oleńka. Panienka z Białego Dworu” budzi ciekawość oraz niepokój. Ciekawość co wyniknie z rodzącego się uczucia, ale niepokoi nadchodzącą informacją o wojnie i o tym, co zacznie się dziać. Czytając historię młodej dziewczyny oraz jej rodziny, stajemy się prawie naocznymi świadkami wielkich wydarzeń. Jest to również opowieść o buncie kobiet przeciwko aranżowanym małżeństwom, pragnącym żyć po swojemu. 

Wioletta Sawicka napisała książkę wyjątkową. Stworzyła historię, która pokazuje ludzi, którzy żyli w ciężkich dla Polski czasach, a mimo to śmiali się i płakali. Jest głęboko zakorzeniona w polskości oraz w instytucji rodziny. Uświadamia nam, ile zawdzięczamy naszym przodkom.
Polecam!







piątek, 3 stycznia 2020

„Tajemnice Gryzmołkowa. Duch z krainy krówek”


Lubicie krówki? 
Słodki smak, ciągnący się karmel. Pycha!
A może oglądaliście film „Charlie i fabryka czekolady”?
Przygody są podobnie pochłaniające.  


W Gryzmołkowie mamy właśnie taki smak i zapach otulający naszych bohaterów.
Poznajemy Archiego McKarmelka, zwykłego chłopca, który po śmierci taty został tylko z mamą. Pewnego razu dostał zaproszenie do Miodowego Dworu. Okazało się, że to właśnie on odziedziczył fortunę, wielki dom oraz fabrykę krówek. Jak myślicie, ucieszył się? Pewnie każde dziecko byłoby szczęśliwe, mając dla siebie wspaniały dom i mnóstwo słodyczy. Tylko czy taki dostatek karmelu nie znudzi się po jakimś czasie?

Dziadek naszego młodego bohatera przed śmiercią napisał dla niego list pełen zadań do wykonania. Te zadania są do zrobienia, a za nimi kryją się różnego rodzaju tajemnice rodzinne. Czy Archie poradzi sobie z nimi?  






Jak wiemy, życie nie jest słodkie jak krówka i nie ma nic wspólnego z wieczną zabawą. I o tym właśnie przekonuje się nasz bohater. Okazuje się, że w Gryzmołkowie coś się dzieje. Coś złego. Ginie tajemny składnik do produkcji krówek, bez którego fabryka będzie musiała zostać zamknięta. Nie dość, że nasz bohater dostał listę od dziadka, to jeszcze musi znaleźć brakujący element, by produkcja najsmaczniejszych słodyczy nie została zamknięta.

Jeśli kupujecie swoim dzieciom bajki z fantastycznymi przygodami, to musicie kupić również tę. Są tu akcje detektywistyczne i magiczne z mnóstwem wspaniałych przygód. Archie ma do znalezienia siedem skarbów. Musi wykazać się odwagą i sprytem. Udowodnić, że jest godnym następcą McKarmelków.
Słodkie przygody młodego bohatera czyta się w szalonym tempie. Akcje, którymi raczy nas drużyna Archiego, sprawiają, że nie jesteśmy w stanie się od nich oderwać. Nie sposób również oderwać uśmiechu od ust.

Co mi się najbardziej podobało?
Ukazanie przyjaźni. Nasz bohater poznaje kilka osób, które okazują się wiernymi kompanami jego przygód. Jest też pies oraz stworzenia z innego świata — smoki. 
Autor zaserwował nam wyśmienitą mieszankę. Jest słodko, śmiesznie, ale i momentami strasznie. Czyli idealnie dla młodego czytelnika.

„Tajemnice Gryzmołkowa. Duch z krainy krówek” to wyśmienita zabawa dla dzieci i dorosłych. Świetnie bawiłam się, czytając przygody młodego Archiego i jego przyjaciół. 
Polecam każdemu!

Spodziewajcie się tego, co niespodziewane!

środa, 1 stycznia 2020

„Cyberpunk. Odrodzenie” Andrzej Ziemiański

Witajcie w nowym 2020 roku!

Przychodzę do Was z zapowiedzią oraz informacją, że właśnie ruszyła przedsprzedaż świetnej książki, napisanej przez polskiego mistrza fantastyki. 

Przedsprzedaż ruszyła w Nowy Rok, zaś 15.04.2020 książka trafi do księgarni.





Książka już kilka miesięcy przed polską premierą wzbudziła zainteresowanie na światowym rynku, prawa zostały sprzedane do Czech i trwają rozmowy o publikacji w innych krajach. „Cyberpunk. Odrodzenie” pozwala zanurzyć się w otchłani gigantycznego, rozświetlonego neonami miasta, w którym rządzą zbrodnia i nauka przyszłości. 


Okryte mgłą i spowite deszczem wieżowce, wąskie, zatłoczone uliczki, pulsujące neony i wielkoformatowe reklamy dają tło rzeczywistości, w której kwitną przestępczość, nielegalny handel bronią, danymi, a nawet ludzkim ciałem. To świat, w którym jednostka nic nie znaczy, a za los ogółu odpowiadają wielkie korporacje i gangi. To Zakazane Miasto. Shey Scott – były policjant, wydalony ze służby z powodu śmiertelnej choroby oraz partnerujący mu Lou Landon usiłują namierzyć Axel Staller – bliźniaczą siostrę kobiety, która w biały dzień, mimo najwyższych środków bezpieczeństwa i drobiazgowej kontroli, pod okiem kamer, z niewiadomych przyczyn zamordowała kilkanaście osób.

Andrzej Ziemiański ma już za sobą udaną wyprawę w cyberpunkowe światy – jego „Toy Wars” trwale zapisało się w pamięci miłośników gatunku. Teraz, gdy utrwalony w świadomości społecznej obraz miasta przyszłości zdaje się być już codziennością, postanowił spojrzeć na gatunek z nowej perspektywy. 
Oprócz nawiązania do klasyki gatunku, w książce „Cyberpunk. Odrodzenie” oddaje też ducha obecnych czasów, które zdają się być spełnieniem obaw sprzed lat. Uciekamy w wirtualną rzeczywistość, bo ta prawdziwa staje się nie do zniesienia, jesteśmy niepewni przyszłości, bombardują nas postapokaliptyczne newsy, a zewsząd atakują technologiczne nowinki . Zaledwie krok dzieli nas od świata, w którym człowiek, zdominowany technologią, będzie musiał walczyć przeciwko maszynie...

Taki opis daje nam wydawnictwo.
Jesteście zainteresowani tą pozycją?