piątek, 28 sierpnia 2020

„Kochaj coraz mocniej” Ilona Gołębiewska


Znalazłam kilka pozycji, o których zapomniałam, myślałam, że zostały już przeze mnie dawno zrecenzowane, a leżały wciśnięte w kąt. Gapa ze mnie straszna. Gdyby to były książki niewarte wzmianki, pewnie bym nie pisała o nich, ale akurat są to bardzo wartościowe pozycje. Cóż, będą po czasie.


Powieści tej autorki należą do moich ulubionych. Każda jej pozycja musi znaleźć się w mojej kolekcji polskich autorek. 

Tym razem przyglądamy się życiu Lilianny Horczyńskiej, która od dziecka uwielbia muzykę. Pokonuje ona kolejne szczeble wymagającej edukacji muzycznej i pragnie zostać sławną pianistką. Dostanie się na instrumentalistykę, wyjazd na uczelnię do Wiednia – to wszystko przybliża ją do spełnienia marzeń. Kończy studia z wyróżnieniem, a jej koncert dyplomowy zostaje gorąco przyjęty przez publiczność.

 „Lada chwila życie miało ją nauczyć, że muzyka jest scenografią uczuć, że można ją przyrównać do nieba z nutami zamiast gwiazd, że jest tłem dla wspomnień. Wiele zdarzeń w życiu człowieka jest związanych z konkretną muzyką. Ulubiona piosenka zakochanych, śpiewana przez matkę kołysanka, przebój, który znamy na pamięć i jesteśmy w stanie zaśpiewać o każdej porze dnia i nocy. Za tym wszystkim kryją się często najpiękniejsze chwile naszego życia.”

Lilka postanawia jechać na Podlasie do dworu na Lipowym Wzgórzu, który od dwustu lat jest posiadłością Horczyńskich. Gdyby nie nagła choroba babci, spędziłaby tu beztroskie chwile, jak zawsze zresztą. Diagnoza lekarzy brzmi niczym wyrok, a jedynym ratunkiem jest ryzykowna operacja. Zaczyna się walka z czasem.


 „Poważna choroba, wypadek, złe zdarzenie bardzo często są sytuacją graniczną w życiu człowieka. Coś raz na zawsze się zmienia. Wtedy stajemy przed murem. Nie ma już miejsca na udawanie, pozory, uciekanie od tego, co siedzi głęboko w naszej duszy. Na jaw wychodzą trudne emocje, strach, rozpacz, lęk przed przyszłością. I wtedy dociera do nas myśl, że czas jest czymś bezcennym. Nie da się go oszukać, kupić, przechytrzyć czy targować się o kolejne minuty, dni, lata.

Gdy nasza bohaterka Lilka wśród pamiątek po pradziadku odnajduje stare zdjęcie i listy, trafia na ślad dwóch tajemniczych kobiet. Prawda, którą odkrywa, nie tylko zmieni jej życie, ale i zburzy spokój całej rodziny. Gdy podejmuje pracę w miejscowym domu kultury, dostrzega, jak ludzie biednie żyją, jak pokrzywdzeni są najbiedniejsi uczniowie, bez szans na lepszy start w życiu. Czy będzie w stanie zmienić sytuację biednych rodzin? Czy poznany kiedyś Miłosz poda jej pomocną dłoń? Czy nasza bohaterka poradzi sobie z coraz większą ilością kłopotów?





Autorka oddała w nasze ręce fantastyczną powieść o marzeniach. O pasji i realizowaniu swoich pragnień. 
Każda kolejna książka tej autorki coraz bardziej mnie zachwyca. Wszystkie są pełne emocji i wzruszeń. Takie prawdziwe i pachnące naturą. Ciepłe i pełne subtelnie wykreowanych bohaterów, zwłaszcza moja ulubiona postać - babcia Aniela. Nie wiem czemu, ale widzę serial nadawany o losach pań z Lipowego Wzgórza w telewizji. To byłby na pewno hit!

Ilona Gołębiewska ma dar pisania o miłości, niekoniecznie tej pięknej, idealnej, ale właśnie takiej pokręconej, której ścieżki czasami kręcą się i stają na rozwidleniu. Nie sztuką jest kochać i iść obok, gdy jest ładna pogoda, czy prosta droga, sztuką jest pokonać wszystkie góry i zakręty.
Historia, która trafiła do naszych rąk, zapewne trafi i do naszych serc, bo takich powieści szybko się nie zapomina.  
Szkoda, że to ostatnia część, aż żal rozstawać się z rodziną Horczyńskich. Przeżywaliśmy z nimi smutki i radości. Przez cały cykl stali się dla mnie niczym rodzina.

 „Kochaj coraz mocniej” to opowieść, którą czyta się za szybko, daje nam ciepło, nadzieję i ukojenie. Otula nas wiarą w lepsze jutro, w siłę spełniania własnych marzeń oraz pokazuje potęgę pasji. Takich historii nigdy za wiele.


Na koniec napiszę, że uwielbiam ten cykl - jest wspaniały, ciepły i taki swojski. Lubię wracać do starych bohaterów i poznawać nowych. Wszystkie ich przygody napisane są lekkim stylem, przez co dialogi wydają się ciekawe i czasami nawet zabawne. W każdej powieści znaleźć można życiową mądrość, piękne uczucia, emocje i fantastyczne postacie. No i przepisy na ostatnich stronach książek.
Polecam z całego serca!



czwartek, 27 sierpnia 2020

„Królowa pszczół” Nina Nirali

Ona, on i krzywy uśmiech losu

Książka zaczyna się w momencie, gdy poznajemy małą szczuplutką dziewczynkę o ciemnych włosach. Jest upalne pradeskie lato. Dziewczynka, wracając do domu, spotyka starca, wujka Shaariba. Tak go nazwała, chociaż wcale nie są spokrewnieni. Łączy ich niesamowita więź, są przyjaciółmi, a starzec zastępuje jej dziadka. Pomagają sobie nawzajem w trudnych sytuacjach, jak to pomiędzy przyjaciółmi bywa. Starzec żałuje swojej szansy, gdy mógł wyrwać się z ich miejscowości do większego miasta i snuje smutne opowieści. Tutaj jest tylko starym przeszkadzającym wszystkim człowiekiem. Niepotrzebnym i bezużytecznym. Marzy o lepszym świecie w wielkim mieście. Anu, słuchając jego opowieści o innym, piękniejszym życiu również zaczęła marzyć. 
W domu musi robić wszystko, bo jej matka, będąca w kolejnej ciąży, wykorzystuje ją do domowych prac. Dziewczynka nie czuje matczynej miłości, to u ojca w ramionach ma ukojenie. Gdy rodzice postanawiają wydać ją za mąż za dużo starszego od niej chłopaka, mała Anu postanawia uciec. Spełnia swoje marzenie i starca, jadąc autobusem do dużego miasta. Jak sobie poradzi sama? Anu ma dopiero 8 lat. Co ją czeka w wielkim świecie?


„ Zdrowy rozsądek też przestrzegał, że z rzeczywistością lepiej było uważać i nie życzyć sobie niczego, co było niemożliwe do spełnienia. Przecież kiedy mamy zbyt wiele marzeń, rozczarowanie i niespełnienie ranią tym bardziej dotkliwie. Wystarczyło wszak popatrzeć na starego Shaariba.”

Poznajemy również Skylar, autorkę bestsellerowych powieści, która opuszcza rodzinną Anglię i przyjeżdża do Indii, by w spokoju napisać najważniejszą w jej życiu książkę. Wychodząc z lotniska, wsiada do taksówki i poznaje
Ravisha, taksówkarza, człowieka z bagażem gorzkich doświadczeń. Mężczyzna ma dar słuchania i obserwowania ludzi. Ich wspólne losy od tego momentu zaczynają się splatać, ponieważ Skylar zatrudnia go jako tłumacza. Sam od pierwszej chwili zostaje oczarowany przez piękną Europejkę i robi wszystko, by spotykać się z nią jak najczęściej. Szybko się orientuje, że kobieta ukrywa jakąś tajemnicę, a zamiar pisania powieści nie jest jedynym powodem, dla którego zdecydowała się na pobyt w jego kraju.
W którym momencie splotą się ścieżki życia tych trzech osób? Czy nasza mała Anu zazna szczęścia z dala od rodziny? Czy spotkać piękną Skylar było jej przeznaczeniem?





Od zawsze fascynują mnie Indie, to bajecznie kolorowy i pachnący kraj. Specyficzny klimat czuć również na łamach kart tej książki. Przepełniona barwami i pięknem krajobrazu historia pokazuje nam również dziwną ludzką mentalność. Przerażającą i fascynującą. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak można z własnej woli wydać dziecko za mąż za dużo starszego mężczyznę. No ale tam inna kultura, inne wychowanie i tradycje. Dziewczynki są traktowane jak rzecz, jak ktoś mało ważny, liczy się tylko chłopiec, syn. Bo to mężczyźni decydują o wszystkim i to oni mają władzę. 
Kontrastowe spojrzenie na dwa całkiem różne światy. 
Co z tego, że Indie to piękny, bogaty i fascynujący świat, skoro rządzi się prawami niezrozumiałymi dla nas, Europejczyków?  Nie jest łatwo tam żyć. Złodzieje i przestępstwa spotykane są co krok. Przepych obok biedy i ludzkich dramatów.


„Królowa pszczół” to poruszająca historia, która skradła moje serce, sprawiła, że uroniłam kilka łez. Piękna i bardzo mądra pozycja, którą warto przeczytać. Skłania czytelnika do przemyśleń, a to w książkach bardzo lubię. Historia bohaterów powoduje, że na wierzch wychodzi nasza empatia dla niewinnych i bezbronnych kobiet, zrozumienie tego, co mamy tutaj i teraz, by docenić szczęście, jakie spotykamy na co dzień. By reagować na nieszczęścia innych, by pomagać, gdy mamy taką możliwość, nie być tylko biernym widzem. Bo każdy człowiek, niezależnie od wieku, koloru skóry czy pochodzenia, zasługuje na szacunek i miłość.
 
 „Dopiero teraz zrozumiałam, że nie śmierć ma moc, a samo życie. Tylko żyjąc, możesz cokolwiek zmienić we własnym lub cudzym życiu.”

Na pewno sięgnę po kolejne powieści tej autorki. Zauroczyła mnie ona swoim stylem i dialogami, których pełno w książce. Bohaterowie wykreowani w rewelacyjny sposób. Są nam bardzo bliscy i dlatego wzruszamy się, czytając o tym, że dzieje się im krzywda. 
Polecam!



wtorek, 25 sierpnia 2020

„Uśpione pragnienia” Agata Kołakowska — RECENZJA PATRONACKA

Emocjonalna historia o życiu, które w plątaninie ścieżek szuka tej jedynej prostej.

Znacie książki tej autorki? Ja przeczytałam wszystkie i ciągle mi mało.

Historia zaczyna się zimą, na leśnej drodze, gdzie dochodzi do wypadku. Dwie kobiety, jadąc, kłócą się. Zostają zaklinowane w aucie, które to staje się dla nich pułapką bez wyjścia. Bez zasięgu, bez pomocy... a czas działa na ich niekorzyść.


Magda i Bianka - dwie bohaterki, które poznały się pół roku wcześniej. Zostawiamy czas tragiczny i cofamy się do czasu, w którym to dziewczyny poznają się. Mamy rozdziały
„teraz” i „wtedy”, dzięki czemu nie gubimy się w akcji. 

Magda —  szczęśliwa żona i matka 2 dzieci. Nauczycielka, spełniająca się również w radiu, prowadząc audycje.
Bianka —  autorka reportaży, bezdzietna, zakochana w Tomaszu. 
Poznają się podczas nagrywania audycji radiowej, gdzie autorka została zaproszona na rozmowę. Niemal od samego początku coś ich zaczęło łączyć. Obie czuły nić, coś, co je do siebie ciągnęło. Zaczęły odwiedzać się, poznawać, co skutkowało znalezienie przyczyny ich wzajemnej fascynacji.
Dziewczyny były astralnymi bliźniaczkami.
Okazało się bowiem, że urodziły się w tym samym roku, tego samego dnia i o tej samej godzinie. 

Ich losy zaczynają przenikać się i plątać. Zaczynają się konflikty i nieporozumienia, do których dochodzi wówczas, gdy różnice z zachowaniu kobiet są zbyt duże. Te różnice sprawiają, że  przyjaciółki oddalają się od siebie, zaczynają się nawet unikać. 
Czy to, że obie kobiety zostały zaklinowane w aucie sprawi, że na nowo będą musiały liczyć tylko na siebie? Czy los dał im drugą szansę? 




Czy znacie osoby, które mogą być waszymi bliźniakami astralnymi? Mnie ten temat niesamowicie zaciekawił.
Znalazłam kilka osób, które urodziły się w tym samym roku, tego samego dnia, ale o innej godzinie. Jestem ciekawa, czy kiedykolwiek dane mi będzie poznać taką osobę.

  „Czasy są teraz szalone, wieczna gonitwa. Ale jakkolwiek jest, wciąż sami decydujemy, co w życiu jest najważniejsze.

Poprzez historię naszych bohaterek zdajemy sobie sprawę, co tak naprawdę w życiu jest ważne i ile jesteśmy w stanie znieść, by to, na czym nam zależy, zdobyć. Czytając, analizujemy własną sytuację i staramy się docenić to, co mamy, a pragnienia, które do tej pory były uśpione, zostaną nakręcone spiralą odwagi. 
Bianka i Magda kierują się całkowicie innymi wartościami w życiu. Jedna zazdrości drugiej luzu i swobody, gdy ta druga zazdrości pierwszej macierzyństwa. Czy brak dziecka to świadomy wybór Bianki? Czy łatwo jest żyć kobiecie po 30, która nie posiada jeszcze potomstwa? Czy kobiety muszą realizować się w macierzyństwie? 

Bardzo często jest tak, że zmęczona matka marzy o chwili wolnej od własnych dzieci, by mogła wyspać się do woli, odpocząć i zrobić coś tylko dla siebie. Obowiązki, jakie spadły na  ramiona matki, duszą ją, przytłaczają. Czuje, że wpadła w rutynę i chciałaby coś zmienić. 
Natomiast kobiety, które nie mają dzieci, bo taki był im pisany los, marzą o tym, by tulić w ramionach maleństwa, by stroić i bawić się z dziećmi. By mieć dla kogo poświęcać swój czas. Dwie kobiety, dwa światy. Dwa lustra?

„Ktoś ukradł jej życie. Obawiała się, że nigdy nie będzie kompletna.


Jak reagujecie, gdy dowiadujecie się, że kobieta, matka własnych dzieci, zostawiła je? Czy jesteście w szoku?
A jaka jest reakcja, gdy to samo robi ojciec dzieci? Jest mu to wybaczone?  Dlaczego reagujemy stereotypowo? 
Każdy z nas ma prawo się załamać, zrobić coś, by był szczęśliwy, niezależnie od płci, prawda?


 „Uśpione pragnienia” to historia o samotności, o rodzinie i monotonii życia. O tęsknocie za macierzyństwem i stracie.
Jest to świetnie napisana książka z gatunku tych, co porywają czytelnika od samego początku. Serwująca niepokój, mroczność i zadumę. Historia tych dwóch kobiet uświadamia nam, że nie warto zmieniać swojego życia, tylko dlatego, że inni mają lepiej. Inni mogą zazdrościć nam naszego życia.
Warto czasami się zastanowić nad tym, o czym marzymy. 

Polecam każdemu. 



 

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

„Cytrusowy gaj” Kielecka Katarzyna



 Znacie powieści pisane przez tę autorkę?
Ja przeczytałam wszystkie i muszę stwierdzić, że każda kolejna bardziej mnie zaskakuje.

Poznajemy Adę, nauczycielkę w przyszpitalnej szkole. Wiedzie ona szczęśliwe życie u boku swojego ukochanego, planując ślub. Znają się od zawsze. Urodzili się w tym samym szpitalu, nawet tego samego dnia, a ich rodziny przyjaźniły się od lat. Oboje, jak to w życiu bywa wiele przeszli, ale zawsze byli obok siebie, wspierali się i we dwójkę dawali radę.

Ona z pasją i oddaniem angażuje się w opiekę nad chorymi dziećmi, zwłaszcza tymi na dziale onkologicznym. Samo patrzenie na takie dzieci potrafi złamać serce. 
Gdy na oddział trafia kolejny raz ten sam chłopiec, coś pęka w Adzie. Maciek, serdeczny i żywiołowy chłopiec lgnie do niej i otwiera się. Nastolatek z domu dziecka z nawrotem choroby odegra sporą rolę w życiu naszej bohaterki. Jaką?

Narzeczony Ady całą swoją uwagę koncentruje na karierze w firmie farmaceutycznej, by dojść do dość wysokiej pozycji społecznej i zapewnić ukochanej stabilność finansową.

Poznajemy również wolontariusza Bartka oraz przyjaciółkę Ady — Majkę, których to wspólne losy skrzyżowały się na szpitalnych korytarzach. Poznajemy ich problemy i wspólnie uczestniczymy w dobrych zdarzeniach.

Czy przyszły mąż naszej bohaterki nie ma nic przeciwko, że w jej otoczeniu przebywa młody mężczyzna Bartek? Czy doprowadzi to do konfliktu pomiędzy parą? A może będzie zazdrosny o to, że jego narzeczona nie ma dla niego czasu, bo całe dnie spędza przy łóżku chorego chłopca?
Wokół tych wszystkich zdarzeń zaczynają tworzyć się czarne chmury. Nadciąga seria niepokojących wydarzeń, których źródło kryje się w dramacie sprzed dwudziestu lat.
Czy naszej bohaterce może grozić niebezpieczeństwo?

Czy odważy się i stanie twarzą w twarz z bolesną przeszłością i skomplikowaną teraźniejszością?  Czy odważy się iść za głosem serca i zrealizuje swoje marzenia?






Katarzyna Kielecka za każdym razem oddaje w nasze ręce wspaniałe wielowymiarowe powieści. Po książki tej autorki sięgam w ciemno. Są wyjątkowe, pełne emocji i zmuszają do weryfikacji własnego życia. Tutaj nic nie ma oczywistego, nic nie jest podane na tacy. Takie mamy też życie. Bardzo często jest tak, że coś, co nam się wydaje dobre czy odpowiednie, wcale takie nie jest po głębszej analizie. Mylimy się, zmieniamy zdanie. Bo nikt z nas nie jest idealny. Tak samo i bohaterowie. Uczą się na własnych błędach. W życiu naszej bohaterki i tego, co zgotował jej los, na pewno zobaczy siebie niejedna czytelniczka. 
Bo czasami bywa tak, że piękne i spokojne życie, wzburzone przez nadchodzące problemy, zaczyna przypominać pasmo cierpień i nieszczęść. 

„Cytrusowy gaj” to książka pełna zapachu pomarańczy, która uwodzi i czaruje swoją fabułą. Wciąga w świat bohaterów niczym wirująca woda, sprawiając, że wpadamy do ich świata i czujemy się tam niczym sąsiedzi. Dzięki świetnie zarysowanym kreacjom, mamy możliwość poznać każdego dokładnie i w wystarczający sposób. 

Autorka poruszyła w tej historii bardzo ważne tematy. Są to: choroba, znęcanie psychiczne i fizyczne, brak wiary w siebie, macierzyństwo oraz brak pokory. Wspaniale napisała również o przyjaźni, miłości oraz o nadziei, która powinna być w każdym z nas. 

Jeśli lubicie emocjonalne książki, przy których mogą polać się łzy, to właśnie trafiliście na jedną z nich.
Jeśli lubicie powieści, dla których zarywa się noce, to właśnie o niej czytacie. Ta książka poprzez historię naszych bohaterów może zrobić wiele. Gdy trafi na odpowiednie osoby, które borykają się z podobnymi problemami lub znajdują się w podobnych sytuacjach może napełni ich serca i umysły wyczekiwaną wiarą na lepsze jutro.
Polecam!



 


niedziela, 23 sierpnia 2020

„Inna niż wszystkie” Mak Katarzyna RECENZJA PATRONACKA


Katarzyna Mak oddała w nasze ręce kolejną świetną historię. Czytaliście jej powieści?

Przypadkowe spotkanie na moście.
Niewłaściwa ocena sytuacji i zaskakujący zwrot akcji.
Nieoczekiwane uczucie, które tak naprawdę zmienia wszystko....


 Czasami wystarczy jedna chwila, która potrafi zmienić nasz świat. Jedna chwila, a zmian tysiące. Przeznaczenie? Los?

Poznajemy Olivię Evans, nastolatkę, która mieszka w domu z ojcem alkoholikiem. Jej miejsce zamieszkania nie należy do najbogatszych, wręcz przeciwnie, spotkać tam można podejrzane osoby. Po części ze względu na miejsce zamieszkania nasza bohaterka stworzyła swój wizerunek. Krucha i delikatna dziewczyna, ubierając i malując się w specjalny sposób, pokazuje światu całkiem inną siebie. Dla obcych jest odważna, silna i zbuntowana. Taka maska, by nikt jej nie skrzywdził. Wychowana przez ulicę, przez osoby, z którymi się zadaje, musiała stać się taką, musiała zacząć twardo stąpać po ziemi. Tylko czy to wystarczy? Czy udając kogoś innego, można być bezpiecznym? 

Poznajemy również mężczyznę - Matthew Trainor jest młodym, zaradnym i pewnym siebie maklerem. Ma pieniądze, świetną pracę i syna, tylko kobieta jego życia gdzieś zaginęła. Gdy jego życie zaczyna rozpadać się niczym domek z kart, postanawia pozbierać myśli i zastanowić się, jak dalej żyć. Co zrobi nasz bohater?

 Olivia i Matt spotykają się przypadkiem na moście, gdzie z jednej strony pędzi świat w postaci szybko jadących aut, a z drugiej strony wartko płynie woda. Czy miejsce ich spotkania było przypadkowe? Czy prawidłowo zinterpretowali wydarzenia, które miały nastąpić?






Czy dwa całkowicie różne światy mają szansę stworzyć coś stałego? Coś wartościowego?
Oczywiście, że mają szansę. Jedno, co ich łączy, to zranione dusze i potrzeba bycia kochanym. Każdy z nas potrzebuje osoby, która w nas uwierzy i doda sił. Natchnie nas nową energią. Tylko trzeba się otworzyć na nowe, inne...

 „Ta dziewczyna wprowadziła chaos w moim życiu i choć nie wiedziałem, czy i jak wpłynie na moją przyszłość, chwilowo było mi z tą świadomością całkiem nieźle.”

Uwielbiam pióro tej autorki, dlaczego? Dlatego, że w jej powieściach jest pełno emocji, pasji i prawdy. W fabułę powieści wplata mądre słowa, ważne i potrzebne. Osoby wrażliwe będą wzruszone, poleją się łzy, ale i zagości uśmiech. Plątanina dobrych i złych chwil. Jak to w życiu bywa, dobro miesza się ze złem. Pokazuje nam poprzez historię naszych bohaterów, że nic nie dostajemy na zawsze, że o wszystko trzeba walczyć, starać się, okazywać swoje uczucia, mówić o nich. 
Autorka porusza również bardzo ważne dla mnie i pewnie innych osób sytuacje. To nie tylko romans, to naprawdę wartościowa pozycja, idealna na lato. 

Nawiązując do ważnych tematów, chciałabym wspomnieć, że Kasia Mak opisuje w najnowszej powieści problemy z globalnym ociepleniem, topnienie lodowców i coraz większą dziurę ozonową. Bardzo mi się spodobało również nawiązanie do natury i naturalnych kosmetyków.  


„Od razu skojarzyło mi się to z moją babcią, która była dystyngowaną, choć nieco staromodną kobietą. To właśnie ona używała naturalnych kosmetyków, pomimo że stać ją było na luksusy. Uważała bowiem, że prostota wynikająca z natury jest najlepsza.”

Autorka porusza również problem bardziej społeczny, mianowicie problemy alkoholowe rodziców i to, że wtedy cały obowiązek utrzymania rodziny spada na dziecko.
Każdy nastolatek powinien móc przeżywać swoją młodość w sposób radosny i spontaniczny, tylko czy mają takie możliwości dzieci, które zmagają się z pijanym rodzicem? To rodzic powinien sprawować opiekę i dawać oparcie swojemu dziecku, nie odwrotnie, jak to bywa właśnie w takich rodzinach. Nasza bohaterka została zmuszona do tego, by twardo stąpać po ziemi, nie miała czasu spotykać się z rówieśnikami, wstydziła się pokazywać swój dom, w którym zwykle spotkać można było pijanego ojca. Nie zapraszała nikogo do siebie. Od zawsze musiała walczyć o wszystko sama. Pokazana jest właśnie w takich momentach wielka miłość dziecka do ojca. Do ojca, który jest egoistą i myśli tylko o sobie, nie o tym, co czuje jego córka. 


„Przecież my, dzieci, nie ponosimy odpowiedzialności za życiowe wybory naszych rodziców, więc w zasadzie nie powinnam się czuć w jakikolwiek sposób zakłopotana czy winna. Ale czasem tak właśnie się czułam.”

Historia naszej bohaterki porywa od pierwszych stron. Zauważamy jej dobre i złe cechy. Zarys psychologiczny przedstawiony jest wyśmienicie. Na własne oczy zauważamy zmiany, jakie dokonują się w Liv.
Czy ktoś, kto przez całe życie czuł się gorszym i samotnym łatwo się zmieni? To cała walka z samym sobą. Taką walkę widzimy i kibicujemy z całego serca. Pozostali bohaterowie również wykreowani tak, jak byśmy tego oczekiwali. Prości i tacy nam bliscy.


„Coś się ze mną działo, choć nie bardzo wiedziałam co. Tak nagle z dziewczyny, którą byłam przez lata, stałam się kimś innym, czując się obco we własnej skórze.”

 „Inna niż wszystkie” to wciągająca i intrygująca historia Liv, dziewczyny, która pod maską silnej i twardej, ukrywa prawdziwą, delikatną siebie, oraz Matta, faceta, który podnosi swoje życie z gruzów. Namawiam Was do przeczytania tej historii i przeżycia wspólnie z nimi tego, co ofiarował im los. Nie będzie to bajka o Kopciuszku, niestety. Nie zakończy się happy endem, lecz potokiem naszych łez, wylanych nad niespodziewanym zwrotem akcji. 





środa, 19 sierpnia 2020

„Pensjonat na wrzosowisku” Anna Łajkowska



Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Podobał mi się jej styl pisania i z przyjemnością sięgnę po kolejną część cyklu. 

Poznajemy Basię, Polkę mieszkającą w Anglii. Wydawać by się mogło, że ma wszystko, o czym marzyć może kobieta. Ma dom, trójkę dzieci, kochającego męża, który pnie się po szczeblach kariery, ale czegoś jej brakuje. Nie czuje się spełniona, a tym bardziej szczęśliwa. Zamiast pojechać na wspólny, rodzinny urlop, postanawia pojechać z trzyletnim synem w całkiem innym kierunku niż jej reszta rodziny. Pełna oczekiwań jedzie do małego pensjonatu pośród wrzosowisk. Pragnie odpocząć i nabrać dystansu do otaczających ją wątpliwości. 
Właścicielką pensjonatu jest Charoll, która jest bardzo sympatyczną kobietą i pomaga naszej bohaterce zrozumieć jej odczucia. 

Basia, jadąc na swój urlop, zabiera ze sobą tajemniczą przesyłkę od niedawno zmarłej kuzynki. Mimo, że kobiety nie były w bardzo bliskich relacjach, to właśnie do Basi rąk trafiła tajemnica jej kuzynki. 

Jaką tajemnice przyjdzie odkryć Basi? Czy wrzosowiska ukoją zatroskaną duszę naszej bohaterki? Czy to już wszystkie niespodzianki, jakie szykuje dla niej przewrotny los?




Na początku wspomnę, że okładka książki mnie zaczarowała, a już najbardziej słowo, które działa na mnie niczym magnes, mianowicie wrzosowiska. Uwielbiam te kwiaty, a już polany pełne wrzosów z wielką siłą działają na mnie i moją wyobraźnię. 

Historia Basi zaczyna się spokojnie, miarowo. Poznajemy jej rodzinę i wątpliwości, które otaczają ją z coraz większą siłą. Gdy nasza bohaterka wyjeżdża na wrzosowiska, akcja książki przyśpiesza, sprawiając, że nie można oderwać się od historii, która przytrafiła się kobiecie. 
Nie jesteśmy w stanie oderwać się również od opisów, które są tak plastyczne, że świat otaczający naszych bohaterów, jest prawie namacalny. Szkocki klimat jest wręcz bajeczny. 

Bohaterowie, nawet ci drugoplanowi, są świetnie wykreowani, tacy normalni. Przez to stają się nam bliscy, a już właścicielka pensjonatu, jest niczym cioteczka. Ciepła i życzliwa kobieta.

Życie Basi i reszty rodziny poznajemy z dwóch perspektyw: jej i jej męża. Dzięki takiemu stylowi, wiemy, jak radzi sobie jej druga połówka razem z córkami. Fajnie to autorka wymyśliła. Pomiędzy życiem tej rodziny czytamy jeszcze fragmenty z pamiętnika nieżyjącej już kuzynki. Wszystko razem tworzy spójną całość.  

 „Pensjonat na wrzosowisku” to historia, która wkrada się w myśli czytelnika i zostawia go z kilkoma pytaniami, wątpliwościami. Ja również zastanawiałam się nad swoim życiem, czy ja jestem szczęśliwa? Spełniona? Może też powinnam wyjechać do takiego pensjonatu, do sympatycznej pani właścicielki i dostać kilka fajnych lekcji z życia? Gdy patrzy na nas osoba postronna, widzi całkiem inaczej nasze życie, niż my sami. A może powinnam docenić to, co mam w domu?
Sięgnijcie po tę powieść, warto! 
Polecam!

 





poniedziałek, 17 sierpnia 2020

„Miłość pod naszym niebem” Sylwia Kubik RECENZJA PATRONACKA

Dalsze losy bohaterów bestsellerowej powieści „Pod naszym niebem”.

Pierwsza część to poznanie mieszkańców Brzozówki, tym razem śledzimy ich kolejne losy. Na polach złocą się łany zbóż, w sadach rumienią owoce, a my wspólnie z naszymi bohaterami uczestniczymy w ich życiu. A życie ich pełne jest wewnętrznych rozterek, codziennych zmagań ze złośliwymi przeciwnościami oraz radościami. Zauważamy również przyjaźń, miłość oraz wspaniałe relacje sąsiedzkie. Jak to bywa w życiu każdego z nas, raz jest dobrze, raz źle. 





Sylwia Kubik ma niesamowity dar zabierania nas do  świata, gdzie każdy człowiek chciałby żyć, mieszkać i uczestniczyć w społeczności. Owszem, zdarzają się jakieś napięcia, jakieś potyczki, ale opisy zaczarowują czytelnika do tego stopnia, że chce się tam być. Lekkość pióra sprawia, że przez historię naszych bohaterów się wręcz płynie. 
A bohaterowie wykreowani są rewelacyjnie. Poznajemy ich bardzo dokładnie. Zaprzyjaźniamy się z niektórymi, a niektórych nie lubimy. Wiadomo, część z nich będzie życzliwa i sympatyczna, a inna ciekawska i wścibska.
Gabrysia, moja ulubiona bohaterka z części pierwszej, ponownie rozkręca towarzystwo i wnosi pozytywną energię. Jej celne uwagi i dziecięca fascynacja światem sprawiały uśmiech na mojej twarzy. Taki promyczek w rodzinie.

Mamy tutaj całą gamę wiekową bohaterów.
Ci starsi okazują szacunek do przodków i tradycji, młodsi do starszego pokolenia i religii. Poruszają oni czasami trudne tematy, które są pokazywane przez autorkę. Nie boi się ona pisać o nich, pokazywać nam, jak można łatwo pomylić się w osądzaniu innych. Są to bardzo realne problemy, które zdarzają się nie tylko w małych miejscowościach, ale w każdej grupie społecznościowej. 

Autorka dzięki swojej wrażliwości pokazuje nam zmiany zachodzące w przyrodzie, w człowieku, gdzie bardzo wyraźnie widać trud dnia codziennego. Uzmysławia nam, jak ciężką pracę mają rolnicy. Wieś to jednak nie tylko sielanka, to również trud i obowiązki.

 „Miłość pod naszym niebem” to przepiękna, ciepła i bardzo rodzinna opowieść, w której poruszane są bardzo prawdziwe problemy dnia codziennego. Jednym z takich problemów jest życie z niepełnosprawnym dzieckiem, przy którym zawsze jest więcej pracy. Ile osób obok nas zmaga się z podobnymi problemami? Czy zauważamy, ile oddają z siebie innym? To tacy bohaterowie, którzy z miłości robią o wiele więcej niż inni. 


Polecam z całego serca tę serię, jest idealna na letni czas. Idealnie będzie się czytało na plaży, urlopie czy też podczas odpoczynku w zacisznym zakątku. Ciepła, rodzinna, czasami dynamiczna historia to wakacyjny strzał w dziesiątkę. Klimat, jakim czaruje nas autorka, sprawia, że czytanie tej powieści, czy też obu części, będzie prawdziwą rozkoszą i świetnym relaksem. 
Czekam na kontynuację, by zapachy wsi, domu, w którym piecze się chleb i robi kompoty, nadal mnie do siebie wołały. Na pewno dam się ponieść wyobraźni i niczym na skrzydłach polecę do przyjaciół z Brzozówki.





czwartek, 13 sierpnia 2020

„Sen o aniele” Katarzyna Mak RECENZJA PATRONACKA


Książka dedykowana jest... wszystkim aniołom, bo te istnieją naprawdę...

W pierwszej części rozstajemy się z bohaterami w momencie, gdy umiera Angel, zostawiając nowo narodzone niemowlę. Jak poradzi sobie zrozpaczony po śmierci ukochanej Brad? 

Autorka na wstępie pokazała nam, że śmierć może być końcem czegoś, ale i początkiem. Skończyła się miłość, a zaczęła istnieć nicość i  szaleństwo, zatracenie się w rozpaczy. 
Gdy widzimy, w jakiej rozpaczy znajduje się jeden z głównych bohaterów, serce ściska się z żalu i wspominamy swoje godzenie się ze śmiercią bliskich, bo ze śmiercią trzeba się pogodzić. Przyjąć ją i zaakceptować. Na pewno nie jest to łatwe, ale konieczne, by móc dalej normalnie funkcjonować. 

Czytając, dowiadujemy się, że nasza bohaterka jednak żyje, została jedynie porwana przez arabskiego arystokratę, który swój ruch zaplanował, nawet przekupił lekarzy, by podali środek spowalniający bicie serca. Wszystko zostało ukartowane, zaplanowane. Gdy Bradley umierał w rozpaczy za ukochaną, ona cierpiała, gdyż zgotowali dla niej piekło na ziemi, ci, którzy kiedyś cierpieli przez jej męża. Czy przyszło im zapłacić za błędy przeszłości? Czy cena, jaką chcieli odebrać, nie była zbyt wysoka? 
Śmierć za śmierć? A może autorka nas zaskoczy i wplecie w tę historię syndrom sztokholmski, który jest specyficznym mechanizmem obronnym powstający na linii ofiara kat

Czy Bradley dowie się o porwaniu i wyrwie ją z rąk porywaczy? Czy ich miłość przetrwa piekło, jakie musieli przejść oboje? Czy ich miłość jest na tyle silna?




Po przeczytaniu drugiej części i mojej trzeciej powieści tej autorki śmiało mogę stwierdzić, że widzę, jak autorka rozwinęła swój warsztat literacki. Z każdą kolejną książką emocje rozkręcają się, bohaterowie zmieniają się, co jest naturalną koleją rzeczy, gdyż każdy człowiek zmienia się stosownie do sytuacji, w jakiej się znalazł. Wszystkie postacie są wiarygodne i dające czasami sporo do myślenia. Gdy zastanawiamy się nad ich postępowaniem, widzimy siebie i to, co sami byśmy zrobili lub nie zrobili. 
Bardzo wyraźnie widać, że nasze życie nie jest i nie będzie zaplanowane według jakiegoś scenariusza. To los rozdaje karty, a my możemy jedynie iść wyznaczoną ścieżką.  


„Od pewnego czasu byłam zupełnie innym człowiekiem, a właściwie czułam się jak manekin, powłoka bez uczuć i marzeń, wyzuta ze wszelkich emocji nałożnica księcia…”

Kraj, w którym przetrzymywana była nasza bohaterka, wyróżnia się specyficznym traktowaniem kobiet. Autorka w rewelacyjny sposób pokazuje nam narzucaną odgórnie rolę mężczyzn i kobiet. On rządzi, ona słucha. On pan, ona służba. Czy to się kiedyś zmieni? Czy taki podział ról odpowiada tamtejszym kobietom? Aż wierzyć się nie chce.


Kiedy Brad i Angel ponownie się spotkają, nie będą już tymi samymi ludźmi. Za dużo wydarzyło się w międzyczasie. Za wiele łez zostało wylanych i za wiele rys na sercu pękło. 

Oboje będą musieli na nowo sobie zaufać i na nowo przywrócić miłość. Bo to, co zaserwowała im autorka, powaliłoby każdego człowieka. Czy pokonani przez innych ludzi zniszczą to, co ich łączyło? Czy jednak zdobędą jeszcze siły i rozniecą na nowo pożądanie? Niby nie widzą szans na wspólne życie, ale nie potrafią też żyć bez siebie.

Czy potęga miłości przetrwa sztormy i burze? 
Historia tej pary pochłania i daje do myślenia. Emocje w niektórych momentach sięgają zenitu i aż trzeba robić przerwę, by nie wybuchnąć z nadmiaru furii. Zdarzają się również namiętne chwile, które opisane są w literacki sposób, bez wulgaryzmów. 
Jak to jest w powieściach tej autorki, życie naszych bohaterów poznajemy naprzemiennie z ich własnej perspektywy.

„Sen o aniele” to wciągająca historia o sile prawdziwej miłości, dająca nadzieję, że nigdy nie jest tak źle, jak nam się wydaje. Promyk nadziei na szczęśliwe zakończenie tli się do samego końca. Płynne dialogi przemawiają do czytelnika, sprawiając, że nie można się oderwać od przygód naszych bohaterów.  Jeśli jesteście fanami historii, w których mroczna miłość przeplata się z namiętnością, a bohaterowie co rusz napotykają na przeszkody, to musicie przeczytać tę pozycję obowiązkowo. 

Polecam.




 

czwartek, 6 sierpnia 2020

„Matka (prawie) idealna” Kerry Fisher



Sądzisz, że nie jesteś idealną kobietą i matką?

Masz sporo pracy oraz obowiązków i wciąż za mało pieniędzy, by spełniać marzenia o pięknej przyszłości swoich dzieci? 

Luksusowa beztroska nie jest dla Ciebie?
Niekoniecznie!

Życie pełne jest niespodzianek.
Na pewno jakąś szykuje Tobie.

Gdy dostałam propozycję tej pozycji do recenzji byłam szalenie ciekawa tej książki. Okładka sugeruje fajną historię pełną ciepła i romantycznych przygód, znaczy jest idealna na wakacyjny czas, gdy to leżymy, opalając się i chłoniemy spokój. Komedia romantyczna to idealnie trafiona pozycja w takie upalne dni. Rozrywka gwarantowana.

Znacie bajkę o Kopciuszku? To tutaj mamy nową wersję, pełną ciepła i uśmiechu.

Główną bohaterką jest Maia, która jest inteligentną i atrakcyjną 36-latką. Jest typową kobietą bez wiary w siebie, która utknęła w nijakim mieszkaniu komunalnym z dwójką dzieci oraz mężem nierobem. Sama pracuje jako sprzątaczka u bogatych rodzin w ich luksusowych domach.
Dla swoich dzieci jest skłonna do wielkich poświęceń i bardzo żałuje, że nie może dać im tego, na co zasługują. 
 
Gdy pewnego dnia dostała dar od losu i możliwość całkowitej zmiany życia jej dzieci, robi wszystko, by tak się stało. Niespodziewany spadek sprawia, że jej dzieci mają szansę ukończyć prywatną szkołę. Tylko czy pokrycie czesnego wystarczy? A co z resztą? Czy zwykła sprzątaczka poradzi sobie z nadchodzącymi kłopotami? Bo przebywanie w snobistycznym świeci bogatych mamusiek zajętych nicnierobieniem może być trudne. Czy jej dzieci poradzą sobie? Czy nie będą czuły się gorsze od reszty koleżanek i kolegów? 




 

Czytając tę powieść widać olbrzymią różnicę pomiędzy klasami społecznymi ludzi. Tutaj przedstawione jest to w zabawny sposób, ale taka jest niestety prawda. Ludzie z wyższych sfer nie szanują i nie dbają o innych. Wydaje im się, że wszystko im się należy, bo mają pieniądze. 
Ale czy naprawdę pieniądze dają szczęście? Czy są to szczęśliwi ludzie?

Nie znam wcześniejszych powieści tej autorki, ale ta bardzo przypadła mi do gustu. Jest napisana z dużą dawką humoru. Jak przez powiększające szkło patrzymy na zmagania matki z dwójką dzieci i z mężem nierobem.
Jest to świetna opowieść o awansie społecznym, gdy to dobrobyt spada na rodzinę, ale tylko w kierunku kształcenia. Spadek przeznaczony ma być tylko na naukę. Czy łatwo jest się przestawić z normalnej szkoły na elitarną?

Czyta się ją z wielkim zainteresowaniem, bo poruszane są tutaj również ważne tematy, nie tylko takie delikatne. 
Bohaterka zaskarbiła u mnie względy, bo była taka normalna. Taka prawdziwa matka, która dla dzieci zrobi wszystko. Od samego początku wzbudza sympatię. 

Autorka poprzez historię naszej bohaterki pokazała nam, że jednak szczęście istnieje, trzeba tylko wyciągnąć po nie rękę. Spojrzeć na świat z innej perspektywy i zobaczyć rozwiązanie tego, co wydawało się niewykonalne. 
Świetna książka. Polecam!






poniedziałek, 3 sierpnia 2020

„Bezwład” Jessica Barry

Czasami lepiej nie odkrywać prawdy…

Zdaniem amerykańskich mediów to najbardziej wyczekiwana książka 2019 roku. 
Czy mnie się ona spodobała?



Zostajemy zaatakowani na samym początku katastrofą lotniczą. Samolot rozbił się w Górach Skalistych. Nasza bohaterka Allison Carpenter budzi się z nieprzytomności i wie, że musi uciekać.  Zna pewien sekret niebezpiecznie wpływowych ludzi. Gdy dowiedzą się, że przetrwała, będzie po niej.

„Zimno, ból, głód... Myślicie, że to największa udręka Allison? Nie, to dopiero łagodna gra wstępna...”

Jednocześnie poznajemy matkę Allison, która wierzy, że ta żyje. Matczyne serce czuje więź łączącą z córką i zaprzecza wszystkim słowom, słyszanym o śmierci dziewczyny. Przecież ciała nie odnaleziono, cały czas jest nadzieja.
Maggie, skrywa również pewien sekret —  w gruncie rzeczy nic nie wie o własnej córce. Nie widziały się od ponad dwóch lat, od momentu, gdy umarł jej mąż.
Gdy Allison brnie przez dzikie miejsca, jej matka podczas własnych poszukiwań dowiaduje się dziwnych rzeczy na temat córki i zastanawia się, czy świat pieniędzy i luksusu aż tak zmienił jej dziecko?




Jeśli lubicie powieści, które porywają czytelnika od razu, od samego początku, to właśnie ta pozycja jest dla Was. 
Tempo akcji nawet na chwilę nie zwalnia. Dzięki temu, że toczy się dwutorowo, mamy możliwość przeżywania losów naszej bohaterki oraz jej matki. Autorka również zastosowała retrospekcje, dzięki czemu poznajemy Allie w czasach, w których porzuciła swój dom rodzinny. Dowiadujemy się również, dlaczego akurat w taką stronę potoczyło się jej życie. 

Narracje mamy u obu kobiet w pierwszej osobie, zatem ich emocje i odczucia działają na nas. W bardzo łatwy sposób możemy się z nimi utożsamiać.

To debiutancka powieść, ale bardzo fajnie napisana. Podobała mi się. Z przyjemnością spędziłam czas z bohaterkami tej historii i zachęcam innych do sięgnięcia po nią. Tutaj, gdzie luksusy i pieniądze żądzą ludźmi, nic nigdy nie jest pewne, bo każdy da się przekupić. 
Polecam!

 



niedziela, 2 sierpnia 2020

„Amulet” Roma J. Fiszer


 Znacie powieści tej autorki?
Ja lubię czytać, ale nie lubię okładek, w jakie są pakowane.
Tak szczerze, gdybym przechodziła obok tej pozycji w księgarni, nawet bym jej nie wzięła do ręki. 
U tej autorki historie mają ogromny przekaz, a okładka? Niczego nie przekazuje. 

Euforię od katastrofy dzieli czasami tylko jeden krok...

Poznajemy Martę, zakochaną kobietę w swoim narzeczonym, a z czasem i w mężu. Niestety nastąpiły pewne komplikacje i żoną była tylko jeden dzień. Dlaczego? Tego nie będę zdradzać.

Gdy wyrusza w Tatry, zaczną się jej nowe przygody, w których pozna prawdziwych przyjaciół i pewnego przystojnego ratownika, który wręczy jej amulet na szczęście. Spotkali się w takich okolicznościach, że amulet jak najbardziej może jej się przydać. Los jej nie oszczędza, ale ludzie obok pomagają podejmować dobre decyzje i rozwiązywać dylematy. Czy amulet przyniesie jej szczęście?






Czy ktoś z Was czytał powieść napisaną przez Stanisławę Fleszarową-Muskat „Zatoka śpiewających traw”?
Historia naszej bohaterki powiązana jest z tematem zawartym właśnie w powieści pani Stanisławy. Mianowicie chodzi o Zatokę Pucką, na której kaszubscy rybacy wyławiali z dna algi zwane agar-agar, z których to produkowane były kosmetyki czy słodycze, choćby ptasie mleczko. Swego czasu był szał na te glony i dopiero teraz nasze pokolenie zaczyna martwić się, że w morzu może zabraknąć ryb. 

 „Doszło do tego, że w porcie w Gdyni, na miejscu Dalmaru buduje się dzisiaj domy mieszkalne. Zgroza! Za to powinien być kryminał! (...)”

Autorka porusza również kwestię wyboru. Czy do naszego morza powinno się wpuszczać foki? Są to bardzo żarłoczne stworzenia, a jak wiadomo, w naszych wodach jest coraz mniej ryb. Bardzo dokładnie pokazała nam to autorka „Amuletu” na podstawie rozmów rybaków na temat ich połowów. Czytałam, nie dowierzając, że to jest aż taki problem. W pomoc rybom angażuje się rodzina Marty, a ona sama będąc w Tartach, czuje się rozdarta pomiędzy górami a Małym Morzem - nazwaną tak przez Kaszubów Zatokę Pucką. 

 „Turyści stawiają sobie za punkt honoru podejście pod dąb Bernard, przytulenie się do niego, pogłaskanie czy podrapanie jego kory, a może jeszcze zerwanie na pamiątkę listka.”

Nasza bohaterka Marta, przebywając w górach, poznaje zwyczaje górali oraz zagrożenia, na jakie są narażeni. I tak jak nad morzem jest sztorm, tak tutaj jest halny. To istny żywioł, z którym za wiele nie można zrobić. Gdy nadejdzie, ludzie pozamykani w domach odprawiają modlitwy, by dobry Bóg oszczędził ich tym razem. Dlatego ci ludzie są tacy pokorni i skorzy do pomocy? Musieli nauczyć się żyć w takich warunkach. Czy znamy życie górali od tej strony? Zdajemy sobie sprawę, że to nie tylko oscypki czy owcza wełna. 


„Amulet” to bardzo fajna książka, do przeczytania między trudniejszymi tematami, dla mnie była świetną odskocznią.   Masz ochotę na spacer, przechadzkę, marsz, wędrówkę po górach, a może samotną włóczęgę? Wspaniale opisane szlaki pozwalają na takie formy  pieszego obcowania z  naturą. Dla ucha można włączyć sobie „Dwie tęsknoty” zespołu Krywań i wyruszyć w siną dal.
Polecam!