czwartek, 31 grudnia 2020

Lista najlepszych książek 2020 roku!

Wraz z końcem roku postanowiłam zrobić listę najlepszych pozycji, które trafiły do moich rąk w tym roku.

Nie miałam ogromnego problemu z wyborem, gorzej było z klasyfikacją na daną pozycję.

 


Na wstępie chciałabym zwrócić uwagę na DEBIUT ROKU!

 „Żar Australii” Alexa Lavenda to powieść zaskakująca z odrobiną pikanterii, australijskich aromatów i intensywnych wrażeń. Polecam!

 

1 miejsce - zdobyły u mnie ex aequo „Saturnin” Jakuba Małeckiego oraz „Dunkel” Jakuba Bielawskiego. Powieści trudne, ale i wyjątkowe. Jestem nimi oczarowana.

2 miejsce - „Oleńka” oraz „Franka” z serii „Wiek miłości, wiek nienawiści” Wioletta Sawicka. Obie wyszły w tym samym roku i obie wyjątkowe!

3 miejsce - „Serce z kamienia” Katarzyna Misiołek. Dałam tej powieści skalę 9 na 10 możliwych, czyli wysoko.

4 miejsce - Cała seria cyklu „Płomienie”Anna Dąbrowska. Książki z tej serii wyszły w tym roku i każda z nich rozwaliła mnie emocjonalnie.

5 miejsce - „Cytrusowy gaj” Katarzyna Kielecka.  Wstrząsnęła mną do głębi.

6 miejsce - „Prosto w serce” Jolanta Kosowska. Wspaniała, romantyczna  i przepełniona zapachem lawendy.

 7 miejsce - „Pamiętnik szeptuchy” Doroty Gąsiorowskiej. Pełno tu ziół i otulającej magii.

8 miejsce - „Garść miłości, Okruchy szczęścia” Katarzyny Mak. Przepiękna i poruszająca historia.

9 miejsce - cała seria „Opowieści z wiary” napisana przez Sylwię Kubik. Cudowny klimat Powiśla i tradycja. Wciągający i czarujący świat natury.

10 miejsce - cała seria „Magia ukryta w kamieniu” Katarzyny Grabowskiej. Trochę fantastyki w życiu nie zaszkodzi. Cudownie mi się czytało tę serię. Polecam!


Jesteście zaskoczeni moją listą? Czy było to do przewidzenia?

Wszystkiego dobrego w NOWYM ROKU!



 

 


środa, 9 grudnia 2020

„Rytuał łowcy” Borkowski Przemysław

    Od samego początku wkraczamy w sedno akcji. Znaleziono zwłoki i policja zaczyna działać. Zwłoki znaleziono w pobliżu muru cmentarza, a twarz ofiary została mocno okaleczona. Znaleziono również wiersz. Czy będzie on tropem w sprawie?

Gabriela Seredyńska, młoda prokuratorka, dostaje tę sprawę i od razu zabiera się za to morderstwo. Niestety dość szybko pojawia się kolejna ofiara i wygląda na czyn tego samego sprawcy. Równie szybko następują kolejne morderstwa, które wyglądają bardzo podobnie. Niecodzienne obrażenia zadawane po śmierci wyglądają na czyny szaleńca. Czy pani prokurator trafi na trop tego zwyrodnialca? Czy jej również zagrażać będzie niebezpieczeństwo?

 



Od samego początku poznajemy mordercę, kręci się, obserwuje i dzięki temu możemy poznać go bardzo dokładnie. Jest osobą chorą i wie, że jego kres jest bliski. Zaczyna się nakręcać szaleństwem i zaczyna wierzyć, że energia i życie ofiar uleczą go. Morduje ludzi, ale robi to w wyrafinowany sposób. Przedstawione mamy motywy rytuałów afrykańskich oraz ich opisy. Nasz morderca i zarazem główny bohater, rozwija się w zabijaniu. Najpierw robi to przypadkowo by zakończyć morderstwem przemyślanym i zaplanowanym. Sceny są prosto z idealnego kryminału, lecz dla osób o mocnych nerwach. Nie radzę czytać zaraz po jedzeniu, bo może się to skończyć niekontrolowanym zwrotem treści żołądkowej. 

Fani dobrego kryminału będą zachwyceni. Kreacje bohaterów rewelacyjnie przedstawione, fabuła trzymająca w napięciu od początku do końca, krótkie rozdziały pozwalają na złapanie oddechu w momentach, gdy włosy zaczynają jeżyć się na rękach. Jak dla mnie to rewelacyjne studium szalonego człowieka, gdyż psychika mordercy rozłożona jest na drobne części. Można bardziej stwierdzić, że to nie morderca, lecz psychopata. Tak długo wodzi nas za nos, wspólnie z autorem mają niezłą zabawę. Samo śledztwo czasami dłużyło się, lecz pewnie tak to trwa. Czasami trop prowadzi w ślepą uliczkę i nic się nie dzieje. 

Podobało mi się również to, że nie odgadłam, kto jest zabójcą. Takiego rozwiązania nie brałam pod uwagę.

Brawo dla autora!


 


 


 


wtorek, 8 grudnia 2020

„Realny świat” Sara Pennypacker

 Kto z Was czytał wspaniałą powieść pod tytułem „Pax”?

Przepiękna historia chłopca, który uratował osieroconego liska. Od tej pory on i Pax byli nierozłączni. Jakie mieli przygody? Musicie przekonać się sami.

 

Tym razem poznajemy chłopca, który nie może się doczekać wakacji. Jest to czas, w którym wreszcie będzie mógł do woli bujać w obłokach i rozmyślać o średniowiecznych rycerzach. Miał wyjechać do babci, niestety plany się komplikują i  rodzice zostają zmuszeni zapisać go na znienawidzone półkolonie, gdzie może się spodziewać udręki „wartościowych interakcji” i zajęć dla „normalnych” dzieci. Ware różni się od pozostałych rówieśników, woli samotność niż zbiorowisko krzyczących dzieci. Podczas pierwszego dnia chłopiec poznaje Jolene, dziewczynkę, która zawzięcie uprawia ogród na gruzach kościoła. Od tej pory nasz bohater zamiast na półkoloniach w domu kultury, zaczyna realizować na gruzowisku wizję średniowiecznego zamku. Między dziewczynką a chłopcem często dochodzi do spięć, ponieważ Jolane drwi z Ware’a twierdząc, że jest zbyt mocnym fantastą. Ona twardo stąpa po ziemi i zna realny świat. Wie, co w nim jest najważniejsze. Pomimo różnic łączy ich ten ogrodzony murem skrawek ziemi. Żyją w tym ukrytym przed innymi azylem do czasu, gdy jego istnienie staje się zagrożone.  Co z tym problemem zrobi dwójka „dziwnych” dzieciaków?

 

 




Muszę przyznać, że rzadko sięgam po literaturę skierowaną do młodzieży, lecz obok tego tytułu nie potrafiłam przejść obojętnie. Gdy tylko przeczytałam, że to autorka „Paxa”, musiałam zapoznać się z jej kolejnym dziełem.

Przygody jedenastoletniego chłopca to urzekająca historia. Bycie innym, różniącym się od pozostałych dzieci, wcale nie oznacza bycie gorszym. Nasz bohater cały czas buja w obłokach, żyje w świecie rycerzy, zbroi i zamków, przez co cały czas jest zamyślony i nieuważny. Tylko czy to jest powód do nazywania go innym? Gorszym?
Cała ta historia jest doskonałą lekcją zarówno dla dzieci, jak i rodziców. Pokazuje, jak powinno się żyć, inaczej patrzeć na odmienność dzieci, ufać im. To, że rodzice są starsi, nie oznacza, że wiedzą więcej niż ich dziecko. Historia doskonali czytelnika w empatię i podnosi jego wrażliwość.

 Sara Pennypacker, dawna malarka, obecnie autorka książek dla dzieci. Na każdej stronie widać jej zamiłowanie do piękna, do malowania obrazów, wszystko jest idealnie opisane, wręcz namalowane. Pisze prostym, lecz ciekawym językiem, poruszająca jednocześnie ważne tematy. A temat dziecięcej przyjaźni pokazany jest rewelacyjnie. 

 

„Realny świat” to książka ważna, pozwalająca dzieciom zrozumieć proces choroby i przemijania. Otwiera młodym czytelnikom oczy na to, że inny też jest normalny. Wszystko pokazane jest w sposób wyważony i z pozytywnym wydźwiękiem. 

Polecam!



poniedziałek, 23 listopada 2020

„Czas grzechu. Jaśminowa Saga” Anna Sakowicz

 TRZY KOBIETY, TRZY POKOLENIA, trzy oblicza jednego miasta.

 

Anna Sakowicz to autorka, która pisze powieści w moim stylu i dlatego też każdemu polecam jej książki. Jeszcze nigdy nie zostałam zawiedziona, wręcz przeciwnie - każdą jestem zachwycona. Nawet mogłabym skusić się o twierdzenie, że każda kolejna napisana przez nią powieść jest lepsza. Wydaje mi się, że ta ostatnia jest najlepsza. Po przeczytaniu historii o rodzinie Jaśmińskich zastanawiałam się, jak oddać to, co chciałabym przekazać innym. Obrazy i emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania, pozostały w mojej głowie przez długi czas.

Anna Sakowicz kocha Gdańsk, to widać właśnie w najnowszej jej powieści. Jest to wyczuwalne, gdyż życie przedstawiła tak bardzo realistycznie, że odbieramy historię bohaterów jak swoją. Do tego gwara językowa, jaka była stosowana w tych czasach, dopełniła całości. 

Wkraczamy w rok 1916 i od razu w tle rozgrywają się wydarzenia historyczne, potęgując klimat powieści. Rodzina Jaśmińskich, jak napisała autorka, została wymyślona, lecz są też charakterystyki osób, które istniały naprawdę.  




Historia, która zaczyna dziać się na początku tej książki, porywa swoją fabułą do tego stopnia, że zapadniecie się w niej i nie będzie siły, by Was wyrwać. Kobiety występujące w tej powieści są fantastycznie wykreowane, pokazują nam zachodzące w nich zmiany. Walczą o miejsca dla siebie w domu, w pracy oraz w przestrzeni publicznej. Autorka pokazuje te zmiany, w których to każda bohaterka ma inne priorytety życiowe i szuka innych zmian w swoim życiu.

 

„- Czy ty nic nie rozumiesz, durna dziewucho?! Kobieta jest jak... - zawahał się - jak kwiat. Bez męskiego ramienia usycha! Czy to tak trudno zrozumieć? - Antoni już nabrał powietrza, by zgromić córkę i powtórzyć, jaka jest głupia, gdy ta rzuciła przed niego gazetę.”

 

Temat emancypacji i feminizmu to nie jedyne ważne tematy, jakie tutaj znajdziemy. Autorka zaserwowała nam ich całą masę. Począwszy od depresji po stracie dziecka, samotności czy też trudnej miłości. Miłości, która nie powinna mieć miejsca. Czytamy również o ginącym zawodzie, jakim jest introligator. Macie w swoich zbiorach książki z przepięknie zdobionymi grzbietami? Ja mam bordowe ze złotymi napisami. Uwielbiam na nie patrzeć, cieszą oko.

 Przez całą powieść wyczuwalna jest miłość do Gdańska. Autorka rewelacyjnie przygotowała się do napisania tej książki. To ważna i potrzebna lektura dla każdego Polaka. 

Rodzina gdańskich introligatorów i jej losy na przełomie 23 lat fascynują, a na samym końcu czujemy niedosyt. Klimat udziela się nam w niewiarygodny sposób i doceniamy to, że mamy inne, lepsze dla kobiet czasy. 

„Czas grzechu. Jaśminowa Saga” jest pierwszą częścią epickiej powieści o rodzinie Jaśmińskich. To przepiękna i wzruszająca historia o marzeniach, nadziei do przeciwstawienia się tradycji oraz o próbie podejmowania trudnych decyzji. 

Ja jestem nią zachwycona!

Polecam każdemu.



niedziela, 22 listopada 2020

„Prosto w serce” Jolanta Kosowska

 Kto nie zna książek tej autorki? Są takie osoby? 

Ja przeczytałam chyba wszystkie i każdą jestem zauroczona. Wiem, jestem spóźniona z tą recenzją, ale najpierw delektowałam się tą historią, będąc akurat na urlopie w górach, potem miałam problemy zdrowotne, bo nabawiłam się kontuzji w kolanie, a czas leciał. Godziny przelatywały mi przez palce, a ja nie chciałam pisać tej recenzji byle jak, ponieważ książka zasługuje na większą uwagę. 

Poznajemy kobietę - Hanię -  jest ona dość młoda, bo właśnie skończyła studia. Zaczyna również planować swój ślub z ukochanym mężczyzną. Czuje się szczęśliwa i spełniona, bo nowa, wymarzona praca i otaczająca ją miłość sprawiają, że ma wszystko to, czego potrzebuje do szczęśliwego życia. 

Bajka Hani kończy się w momencie, gdy mdleje na spotkaniu i dowiaduje się przerażającej prawdy ze słów lekarza. Czy jej narzeczony będzie stał przy niej w zdrowiu i chorobie? Czy dojdzie do planowanego ślubu? 

 


 

Hani ciężko teraz żyć, jest nieszczęśliwa i zraniona, ale ma przy sobie prawdziwych przyjaciół. Dostaje świetną propozycję pracy i realizuje się jako dekoratorka wnętrz. Kolejne zamówienia płyną już z Prowansji. Jej praca jest również jej pasją i oddaje w tym całą siebie. Czy zgodzi się wyjechać? Czy jest już gotowa na nowe wyzwania? Jakie niespodzianki jeszcze zaplanował dla niej los?

 

„Ostatnio nie wiedzie mi się najlepiej... Wena twórcza zależna jest od stanu ducha. Z chorej duszy trudno cokolwiek wykrzesać - powiedziałam coś, co mnie samą przestraszyło. Nie przyznawałam się do tego sama przed sobą.”

 

Hania jest wykreowana wyśmienicie. Wiemy o niej sporo, gdyż autorka napisała nam świetną charakterystykę i to sprawiło, że rozumiemy jej problemy i rozterki. Jesteśmy w stanie ją polubić i kibicować w dalszej drodze, zwłaszcza na południu Francji. Opisy? Jak zawsze bajkowe, kuszące i tak namacalne, że czułam zapach lawendy, a na ustach przepyszny smak wina. Zamykałam oczy i rozkoszowałam się razem z Hanią smakiem pana cotty. 

Jest też kilku bohaterów drugoplanowych, zwłaszcza Bartek, narzeczony, oraz włoski znajomy Pierre. Z czasem nasza bohaterka poznaje przystojnego Andre. Te osoby również mają świetną charakterystykę. Wszystkich polubiłam oprócz Bartka, od początku wydawał mi się nieszczery i egoistyczny. Pewnie autorka specjalnie ubrała tego pana w taką postać, by pokazać nam, jak łatwo jest jednym słowem, jedną nieprzemyślaną decyzją rozwalić sobie życie, przy okazji raniąc innych. 

Sięgając po książki tej autorki, zawsze przygotowuję się do czytania. Robię sobie herbatę, kładę w pobliżu chusteczki, ponieważ bardzo często w trakcie czytania lecą mi łzy, a na pewno szklą się oczy. Tego jestem pewna, gdyż Pani Jolanta umiejętnie snuje swoje historie, że urzekają one od pierwszej strony, zachwycają opisami oraz chwytają za serce. Emocje szaleją, gdyż lekkość i obrazowość języka bardzo mocno działają na wyobraźnię czytelnika. 


 „Życie to ciąg następujących po sobie wydarzeń. Trudno jest odciąć się od przeszłości. Niedopowiedziana przeszłość zawsze może nas dogonić.”

 

Wiecie, czemu uwielbiam czytać powieści pisane przez tę autorkę? Ma ona niespotykany dar, dzięki czemu jeszcze długo po przewróceniu ostatniej strony przeżywam wszystko od nowa - wszystkie wzloty i upadki towarzyszące głównym bohaterom i na nowo odczuwam wszystkie emocje. Zawsze mam takie wrażenie, że wróciłam z wycieczki, z urlopu, podczas którego spotkałam właśnie takich ludzi, jakich znalazłam na łamach książki. To wspaniałe uczucie. Były oczywiście takie momenty, że powstrzymywałam się od łez, ale czy mi się to udało?

 „Prosto w serce” to poruszająca historia o miłości, która leczy najgłębsze rany. Historia Hanki gra na emocjach z taką namiętnością, z jaką pianista gra na fortepianie. Idealnie pokazuje talent autorki specjalizującej się w słodko - gorzkich opowieściach. Pięknych, ale i bolesnych, zostawiających czytelnika z milionem myśli i pytań kłębiących się w głowie. 

Polecam z całego serca!

 



sobota, 14 listopada 2020

„Polowanie” Tomasz Kamiński

Lubię dobre debiuty i lubię poznawać styl nowych autorów. Lubię też powracać do książek z gatunku fantasy.

Tomasz Kamiński zabiera nas do zapomnianej, położonej pośród bagien wioski Bermeld. Jego dawni mieszkańcy wierzyli w tajemniczych Czterech Bogów. Wiara pomagała im żyć i przezwyciężać strach przed olbrzymami i smokiem.

We wsi tej żyli ludzie i chłopiec, który nie pasował do całej reszty. Był wyśmiewany przez rówieśników. Jego matka robiła co mogła, by nie wyróżniał się w tłumie, ale nie udawało się. Podczas ataku pradawnego smoka, chłopiec został przez niego porwany. Kadrian, Strażnik Zakonu Płonącej Wstęgi, władający magią pieczęci, dowiedziawszy się o porwaniu, postanowił odbić dziecko i sprowadzić je do domu, w ręce matki. Tylko najpierw będzie musiał zmierzyć się ze swoją przeszłością. Ciężkie przeprawy, trudne sojusze i niechciane wspomnienia - to co czeka naszego śmiałka w starciu z pradawnym smokiem. Czy mu się uda? 

 


 

 Świat, który został nam przedstawiony przez autora, nie jest nam zbytnio znany. Dostaliśmy natomiast opis osady, wioski i okolicznych bagien, pełnych mroku, tajemniczości i latających stworów. Mała wieś gdzieś na końcu świata, gdzie ludzie mieszkają w chatach, dzieci bawią się razem pod drzewem, gdzie panuje wspólnota, ale też i strach czai się za rogiem. 

Od początku książki akcja porywa nas niczym nurt w rzece i wciąga w świat fantastycznych ludzi i sworzeń. Wydarzenia opisane są w poukładany sposób, jednocześnie przeplatane są wspomnieniami bohaterów, którzy są różnorodni. Jest ich czterech, każdy opisany w taki sposób, że możemy wyrobić sobie opinię na ich temat. Jednych będziemy podziwiać za rycerskie maniery, innych będziemy się bać. Sceny bywają brutalne, przepełnione krwią, ale są też takie, które nastroją nas do wspomnień. Na pewno ci, którzy borykają się z problemami z przeszłości, wspólnie z bohaterami dojdą do konfrontacji z nimi. 

Jesteście fanami fantastyki? Polecam tę książkę, tym bardziej, że jej zakończenie zapowiada ciąg dalszy. 

 




czwartek, 12 listopada 2020

„Czas na ciszę” Anna Dąbrowska - RECENZJA PREMIEROWA/ PATRONAT MEDIALNY

 

    W trzeciej już części cyklu „Płomienie” zapoznajemy się z historią wokalisty. Każdą część z tej serii można czytać oddzielnie, nie trzeba przestrzegać kolejności, ponieważ każda z nich opowiada o innym członku zespołu. Zespołu, który po wspaniałej karierze w Szwecji, rozpadł się. 

Kosma, wokalista zespołu, odsunął się od wszystkich i wszystkiego. W ciszy postanawia dojść do siebie. Jednak niedane mu to jest, ponieważ przyjaciel wciąga go w uknuty wcześniej plan, by nasz bohater wziął udział jako juror w konkursie, który miał odbyć się w Polsce. Podstępem i namowami dopiął swego - Kosma godzi się. Podczas przesłuchań poznaje wspaniałą dziewczynę Oksanę, która gra na ukulele. Pracuje w restauracji, ma bardzo chorego brata Tomka i marzy o wygranych eliminacjach w programie. Ma przepiękny głos, który rozpala serca, a z oczu wyciska łzy. Ale to nie kariera jest największym jej marzeniem; otrzymanie nagrody miało pomóc w zdobyciu pieniędzy na leczenie Tomasza. 

 

 „Zawsze zajmowałam się innymi, a nie sobą, a w owym programie musiałabym skupić się wyłącznie na sobie. Czy byłam na to gotowa? Czy byłam gotowa, by na nowo poznać samą siebie?”

 

Mukowiscydoza to choroba, która po cichu zabija człowieka. Targana emocjami Oksana bierze udział w eliminacjach, gdzie pojawia się Kosma. Dziewczyna zrobi wszystko, by ratować brata. Czy jej się to uda? Czy wygra konkurs i zdobędzie pieniądze na leczenie? A może, gdy jej drogi połączą się z wymagającym jurorem, odpuści?

 


 

Przeczytałam wiele książek tej autorki i, choć spodziewam się w nich wielkich emocji, to i tak zostaję powalona na łopatki.  Ania ma coś takiego w swoich powieściach, że momentami świat zasłaniają mi łzy i brakuje mi oddechu. Serce ściska żal i smutek. Jest też nadzieja i piękna miłość. Myślę, że gdybym czytała książkę bez podanego autora, wiedziałabym, że to powieść Ani. Tylko ona tak potrafi złamać czytelnikowi serce. Nie boi się również poruszać trudnych tematów, dzięki czemu jej powieści nie są zwykłymi romansami, lecz mają mądre i życiowe przesłanie. Problemy zwykłych ludzi są ważną cechą, którą możemy spotkać w każdej powieści autorki. 

 

„Los bywa okrutny. Zadaje tak wiele ciosów ludziom, którzy powinni być szczęśliwi.

 

Historia skromnej dziewczyny o pięknym głosie i znanego wokalisty daje nam nadzieję, że wszystko, co złe, z czasem się skończy, a marzenia się spełnią. Nie zawsze jednak jest tak, jak byśmy chcieli, ale zawsze pozostaje nadzieja na lepsze. Jak już pisałam wcześniej, nie jest to łatwa lektura, bo problemy serca i duszy to poważne zagadnienia. Historia naszych bohaterów pokazuje i uświadamia nam, jak bardzo nasze życie jest kruche, jak wiele może zdarzyć się w jednej chwili. I jak wiele przez tę chwilę tracimy lub zyskujemy.  


 „Życie nie było niekończącą się paczką cukierków, których smak osładzałby każdy spędzony razem dzień. Życie było morską solą, która spływała do naszych ust we łzach, a także szumem, który gwałtownie wpraszał się przez uszy do naszych głów, by zagłuszyć te najlepsze myśli. Zasiać w głowie i w sercu spustoszenie, po czym nagle zniknąć i zostawić nas zrujnowanych.

 

    Wszystkie części tego cyklu są piękne i bardzo wzruszające. W każdej widać różne oblicza miłości, nie tylko tej partnerskiej i namiętnej, lecz braterskiej czy ojcowskiej. Pokazana jest również przyjaźń, samotność oraz brak wiary w siebie i lepsze jutro. Bardzo duże znaczenie mają słowa i widzimy to na przykładzie ostatniej części, jak w łatwy sposób można kogoś zranić lub podnieść na duchu. Czasami wystarczy jedno zdanie -„Jestem z ciebie dumna, dasz radę”, a świat nabiera nowych barw.
„Czas na ciszę” to opowieść o stracie, złości, niesprawiedliwości, a zarazem tyle w niej nadziei, miłości, zrozumienia i dobra. Nasi bohaterowie nie są idealni, bo i życie nie bywa idealne. Każdy z nich zmaga się z własnymi demonami przeszłości i stara się w miarę normalnie żyć. Mamy możliwość dobrze ich poznać, gdyż wcielamy się role głównych bohaterów naprzemiennie. Oczywiście znając styl autorki, wiemy, że nie ułatwia ona życia swoim bohaterom oraz czytelnikom. To właśnie nam udzielają się wszystkie emocje, które dotykają bohaterów, a jest ich mnóstwo.
Ich życie to wielka zagadka, a my z każdą przeczytaną stroną stopniowo ją rozwiązujemy. 

 

 „Cisza jest częścią nas samych, jest elementem pustki. W każdej ciszy można usłyszeć dźwięk, tylko musisz się w nią dobrze wsłuchać. Cisza nigdy nie jest całkowita. W niej zawsze można usłyszeć melodię.”

 

Tutaj muzyka gra na każdej ze stron. Wyłania się raz głośniej, raz ciszej, ale jest obecna. To przecież ona połączyła tych dwoje, to ona dała moc i siłę, wiarę i nadzieję. Dajcie się porwać tym dźwiękom, ciszę zostawcie na później, gdy przyjdzie złapać oddech i z zapłakanymi oczami poczuć ulgę.

Polecam!








 

poniedziałek, 9 listopada 2020

„W paszczy lwa” Melisa Bel - RECENZJA PATRONACKA

Jest to druga książka z cyklu „Niepokorni”. Czytaliście pierwszą?


Poznajemy dwie siostry: Catherine młodą, bo zaledwie 16-letnią dziewczynę, która pokornie znosi wszystkie reprymendy matki i pracuje nad sobą, żyjąc w cieniu siostry. Jest piękna, ale ma bardziej obfite kształty, co w tamtym czasie nie było eleganckie. Kobiety szczyciły się smukłą talią i niezbyt bujnymi piersiami. Właśnie tak wygląda jej siostra — Helen, która olśniewa figurą i urodą.

 Gdy pewnego dnia poznaje szalenie przystojnego, lecz dużo starszego oficera, lorda Nicolasa Devona, traci dla niego głowę. Postanawia, że zdobędzie go i wyjdzie za niego za mąż. Lord to istny kobieciarz i wszystkie kobiety marzą o tym samym, czy nasza młoda bohaterka Kitty ma jakieś szanse? 

Od tego momentu zaczyna się polowanie na Lwa salonowego. Czy będzie dla niej osiągalny? Zrobi wszystko, by zawrócić mu swoją osobą w głowie. Zmienia swój wizerunek, spotyka się z doświadczonymi kobietami i robi wszystko według ich wskazówek, by być pewniejszą siebie. 

Czy lew salonowy ulegnie? Czy wpadnie w sidła zakochanej w nim dziewczyny? 

 


 

Po romans historyczny sięgnęłam po raz pierwszy przy debiucie Melisy. Byłam ciekawa, jak to wygląda i jak się czyta. Muszę przyznać, że pochłonęła mnie część pierwsza, tak samo, jak i kolejna. Czytanie takiego romansu to czysta przyjemność. Jeśli lubicie klimat zamków i balów, sukien i gorsetów, zalecanie się i poznawanie na stary sposób, to lektura dla Was idealna. Może to sprawka lekkiego pióra autorki i wybornego poczucia humoru? Może to idealne skrojone postacie, które potrafią zaczarować czytelnika i wciągnąć nas w ich świat? 

Kłopoty kochają naszą młodą bohaterkę, przez co akcja nabiera kolorów i tempa. Budowanie napięcia pomiędzy tą parą rozbudza naszą wyobraźnię. Są też sceny erotyczne, lecz napisane z należytą kulturą. Autorka również pokazała nam, jak było kiedyś, do jakiej roli była mężczyznom potrzebna żona. 

 

 „Kobiety nie miały wiele swobody i wolności. Niemal od kołyski przygotowywano je do roli przykładnej żony, matki i gospodyni. Zawsze miały za zadanie podlegać mężczyźnie.

 
Bardzo podobało mi się, że Melisa Bel nie skupiła się tylko na romansie i zabawnych perypetiach naszej bohaterki, ale wspomniała również o sierocińcu i losach biednych dzieci zamieszkujących go. Obok świata arystokracji, gdzie ludzie żyją w przepychu, można spotkać innych, którym brakuje na chleb i nie mają własnego domu. 

 „W paszczy lwa” to kolejna część serii, ale czytać ją można oddzielnie, nie trzeba trzymać kolejności, a i tak odnajdziemy się w historii. Polecam tę książkę tym, którzy chcieliby na chwilę przenieść się do innych czasów, pośmiać się z niefortunnych zdarzeń i poznać cele, którymi kierowała się nasza mała Kitty.


Książka do kupienia na stronie autorki Melisa Bel

sobota, 7 listopada 2020

„Pragnienia” Ilona Gołębiewska

 Do tej pory przeczytałam wszystkie książki tej autorki. Wszystkie są świetnie napisane z ogromnym przesłaniem.

Gdy dostałam propozycję recenzencką, trochę się zastanawiałam, ponieważ okładka sugerowała, że  będzie to bardziej romans niż pozycja, do jakiej przyzwyczaiła mnie autorka. Dobrze, że zaryzykowałam. Okładka całkiem inna od poprzedniczek, dlatego miałam dylemat. 

 

Poznajemy Janka — młodego chłopaka pochodzącego z zamożnej rodziny. Cieszy się on ogromną popularnością, ponieważ jest kapitanem znanej drużyny Red Shadows. Ma dziewczynę, bogatych rodziców, studiuje i odnosi sukcesy sportowe. Czy można chcieć więcej?  Można!

Janek marzy, by wygrać mistrzostwa i dostać kontrakt od zagranicznych klubów sportowych. Gdy jego marzenia zaczynają się spełniać, los płata mu figla strasznego w swoich następstwach.  

 

Poznajemy również Wiktorię —  piękną córkę bogatego przedsiębiorcy. Pracuje z ojcem i studiuje ekonomię. Uwielbia fotografować i marzy o studiach artystycznych, ale zrezygnowała z nich na rzecz rodziny. Tkwi w toksycznym związku z dużo starszym od siebie mężczyzną oraz pozwala manipulować sobą zaborczemu ojcu. Do jakiego momentu pozwoli rządzić sobą tym mężczyznom? Co takiego się stanie, że powie dość?

 Tych dwoje spotyka się i dochodzi pomiędzy nimi do zauroczenia, które z czasem zmieni się w uczucie. Tylko to uczucie rosło na problemach, które spadały na nich jak kłody pod nogi. Nic nie przychodzi łatwo, prawda?

 


 

 Ilona Gołębiewska przyzwyczaiła nas do powieści pełnych ciepła, emocji i wzruszeń. Tak samo było i tym razem. Ja z głównymi bohaterami wykreowanymi przez autorkę chciałabym się spotkać, porozmawiać, wypić kawę. Ma ona talent do opisywania ich postaci, osobowości, że stają się nam bliscy. Tym razem trochę pogmatwała im życie, namieszała w planach, ale i tak wyszło dobrze. Janek i Wiktoria to świetni bohaterowie, tacy normalni, jakich spotkać można na każdym osiedlu. Mili, przyjacielscy i tacy normalni. Bardzo polubiłam również babcię Janka oraz jego kumpla Czarnego.

 Na pewno jest to historia młodych ludzi pokonujących trudną drogę, pełną komplikacji. Widzimy tutaj życie po wypadku, pogodzenie się ze śmiercią bliskich oraz podnoszenie się z żałoby. Ważne jest to, by obok nas znalazła się odpowiednia osoba, która pomoże i podniesie, gdy sami nie dajemy rady.


„Płacz, przeklinaj, buntuj się, rób, co chcesz. Ale proszę cię, weź życie za bary, nie siedź w miejscu - mówił Brylski, czując narastającą złość.”

 

Historia naszych bohaterów pokazuje również, czym jest pasja. Wiktoria uwielbia zatrzymywać czas za pomocą aparatu, a Janek do upadłego mógłby ćwiczyć na treningach koszykówki. Żyje dla sportu, kocha to zajęcie i oddaje się mu całkowicie. Ważne jest w życiu to, by mieć jakieś hobby, coś, w czym możemy zatracić się całkowicie. Autorka w rewelacyjny sposób pokazała nam, jakim kosztem sportowcy zdobywają nagrody i pokonują kolejne szczeble kariery. 

Miłość tej pary rozkręca się, a wraz z nią nasza autorka. Sceny stają się coraz bardziej namiętne, bardzo subtelnym stylem pokazuje nam to, co dzieje się pomiędzy nimi. Fajnie się to czyta i siłą rzeczy kibicujemy im. Pomimo różnic, pasują do siebie. 

Kolejny raz nie zawiodłam się, a autorka pokazała nam swój styl na najwyższym poziomie. Miałam wrażenie, że czasami się nami bawiła. Spokojna akcja i bum podnosi ciśnienie do czerwoności, by zwolnić i kolejne wielkie bum nam zaserwować. Ale właśnie dzięki takim zabiegom, angażujemy się emocjonalnie w życie naszych bohaterów i jesteśmy razem z nimi po tamtej stronie książki. Dla mnie była to bardzo przyjemna podróż i wspaniale spędzony czas.


„Pragnienia” to historia pokazująca nam, że warto dążyć do realizacji swoich marzeń. By spełniać je, nie patrząc na innych. Bo gdy my jesteśmy szczęśliwi, możemy uszczęśliwiać innych. To przepiękna opowieść o różnych rodzajach miłości, o przyjaźni i sile podnoszenia się po upadku. Nowe początki zawsze są trudne, ale najpiękniejsze jest później. To tak jak wspinanie się na szczyt, zawsze jest ciężko, ale gdy już staniemy na górze, jesteśmy z siebie dumni i możemy być szczęśliwi, bo widoki są przepiękne.

Polecam!




 

 


poniedziałek, 2 listopada 2020

„Zakochany Święty Mikołaj” Magdalena Witkiewicz, Karolina Wilczyńska, Agnieszka Olejnik, Katarzyna Misiołek, Agnieszka Jeż, Anna H. Niemczynow, Tomasz Kieres

 Siedem pięknych historii o miłości!

Czy zastanawialiście się kiedyś, kto kryje się pod kostiumem Świętego Mikołaja? Kim są osoby, które w czasie Świąt przyklejają brodę i zakładają czerwony strój? W galerii handlowej, w szkole, przedszkolu i na spotkaniu integracyjnym w korporacji?

Za każdym przebraniem kryje się jakaś historia.

Spójrzcie na Święta od tej drugiej strony. Tam także toczy się życie. Niemniej ciekawe od suto zastawionych stołów i elegancko ubranych choinek. Zanurzcie się w świątecznej atmosferze dzięki tej uroczej książce!



 

Wydaje mi się, że opowiadania świąteczne wydawane przez Wydawnictwo Filia stały się już niemal tradycją. Co roku cieszą się ogromną popularnością. Jednym przypadają do gustu, innym nie. Ja również za opowiadaniami nie przepadam, ale czasami się skuszę.

Ciężko byłoby mi ocenić, która z dotychczasowych zimowych antologii była najlepsza. Każda ma w sobie magię świąt i ogromne ładunki przekazu. To właśnie jest najpiękniejsze. W tak krótkiej formie umieścić przekaz do czytelnika.

 Siedem świątecznych historii, w których główną rolę odgrywa Święty Mikołaj, i to w dodatku zakochany. Przygotujcie sobie gorącą czekoladę, włączcie muzykę i rozkoszujcie się cudownym zimowym klimatem, jaki panuje w tej książce.



Najbardziej podobały mi się trzy opowiadania: 
Agnieszka Jeż pod tajemniczym tytułem „Czerwony samolot” napisała przepiękną historię chłopca czekającego na powrót ojca. Czekał, lecz się nie doczekał. Zła pogoda, zepsute radio w samolocie doprowadziły do tragedii. Od tej chwili czar świąt prysł dla chłopca. Traumatyczne przeżycie odbija się na wrażliwym człowieku, ale po czasie wydarzy się coś, co pomoże pozbierać się z tego stanu. To opowiadanie Was wzruszy i na pewno zakręci się w oku łza. 

Agnieszka Olejnik w swoim opowiadaniu porusza temat fundacji, która opiekuje się chorymi dziećmi. To właśnie dzięki historii Ryszarda możemy docenić to, co mamy na co dzień, a co jest przez nas niedoceniane. Zdrowe dziecko to marzenie każdej matki w hospicjach, szpitalach, a maluchy z domu dziecka marzą o tym, by się do kogoś przytulić, by dostać misia. A my? O czym marzymy? Czy jest to wyjście ze szpitala, zdrowie? A może kolejny model smartfona czy nowe auto? 

Kolejnym opowiadaniem, które w swój magiczny sposób sprawiło, że w oku zakręciła się łza, jest historia Gustawa autorstwa Magdaleny Witkiewicz. Historia chłopca, który miał zaplanowany swój grafik na cały dzień zajęciami dodatkowymi, rozwijającymi go intelektualnie. Tylko czy małe dziecko potrzebuje aż tyle zajęć? Czy ono nie pragnie po prostu być dzieckiem i bawić się? Mieć kochających go rodziców, którzy rozumieją jego potrzeby i przytulają go? Ta historia pokaże, jakie skutki ma zbyt rygorystyczne wychowywanie oraz brak czułości ze strony rodziców. Każdy z nas potrzebuje miłości, a tym bardziej małe dziecko. 

Reszta opowiadań również jest świetna, powodująca uśmiech i zrozumienie, ale nie wpłynęła jakoś na mnie. Może Wam one bardziej się spodobają, bo trafią akurat do waszego serca. Każdy z nas jest inny i innych słów potrzebuje w danej chwili. Tutaj za każdym człowiekiem przebranym za Mikołaja ciągnie się jakaś historia. Jedni traktują to jako wyzwanie, inni jako odkupienie win, a jeszcze inni z potrzeby zarobienia pieniędzy. Każdy powód jest dobry, jeśli sprawia radość naszym najmniejszym pociechom. Bo któż z nas nie marzył o tym, by za drzwiami w Wigilię stał Święty Mikołaj?

Polecam.

 

 


środa, 28 października 2020

„Dziewczyna z Paryża” Jordyn Taylor

Zapraszam Was do zapoznania się ze świetnie napisaną powieścią. Zostałam zaintrygowana tym, że historia Alice i Adalyn to fikcja literacka, ale przedstawione w powieści mieszkanie faktycznie istniało. To miejsce uzyskało miano „kapsuły czasu”.

W 2010 roku na południu Francji zmarła 91-letnia kobieta, zostawiając spadkobiercom mieszkanie w Paryżu, o którego istnieniu wcześniej nie wiedzieli. Kiedy przekroczyli jego próg, ujrzeli wnętrze nietknięte od czasów II wojny światowej.

1942 roku 23-letnia wnuczka Marthe de Florian — mało znanej autorki, za to bardzo znanej kurtyzany — zamknęła odziedziczone po babci mieszkanie i opuściła Paryż. Przez następnych 70 lat regularnie płaciła czynsz, jednak nigdy tam nie wróciła. Dlaczego? I dlaczego tak nagle wyjechała z Paryża?

 



Poznajemy Alice, szesnastoletnią dziewczynę, która zamiast podziwiać uroki Paryża i zajadać się croissantami, przyjechała pod pewien adres podany przez jej babcię. Nikt z rodziny nie wiedział o tym, że babcia kiedyś tutaj mieszkała i że miała własne mieszkanie. Nasza bohaterka będzie starała się dociec prawy i odkryć, dlaczego kobieta opuściła Paryż podczas okupacji i czemu nigdy więcej tutaj nie wróciła. Z tego, co pamięta, babcia cały czas mieszkała w Ameryce. Z pomocą przystojnego francuskiego studenta doszukuje się w tym wszystkim prawdy. Czy jej się to uda? Czy przy okazji odkryje inne sekrety?

Akcja zmienia swój bieg wydarzeń, gdy Alice odnajduje dziennik pisany przez siostrę babci. Czas wspomnień dzieje się podczas II wojny światowej właśnie w Paryżu. 

Jeżeli jesteście ciekawi tego mieszkania, zapraszam do wejścia w 👉 kapsuła czasu

 

 „Dziewczyna z Paryża” to historia o konfrontacji z przeszłością dzięki zabiegowi retrospekcji. Obrazy, jakie ukazują się nam we wspomnieniach, gdzie widzimy lata młodości jednej z dalszych bohaterek, pokazują piekło czasów wojny. To powieść o przemijaniu i życiowych podsumowaniach. Wszystkie sceny, te we wspomnieniach oraz te, które rozgrywały się na bieżąco, opisane są bardzo ciekawie i autentycznie. Dwa światy, dwie kobiety i jedno mieszkanie. Życie tych kobiet widzimy z ich perspektyw, zatem z ogromną łatwością wskoczyć możemy do ich życia i przyglądać się temu, co je spotyka. Zabiorą nas w swój świat bez problemu. A tamten świat nie był łatwy.

Czyta się z ogromnym zainteresowaniem i  ciekawością, a co chwila odkrywane sekrety rodzinne podkręcają atmosferę. Jak dla mnie rewelacyjna powieść.

Polecam!




poniedziałek, 26 października 2020

„Marzenia, które się spełniają” Agnieszka Krawczyk

 

 Są marzenia, które się spełniają. Trzeba walczyć o ich urzeczywistnienie i nigdy się nie poddawać.

 

To już trzecie i niestety, ale ostatnie spotkanie z bohaterami w Uroczynie. Ostatnie miłe spotkanie na werandzie w willi Leśna Struga. Trochę szkoda, bo po raz ostatni również przespacerujemy się ulicą Wierzbową. Nasi bohaterowie po raz kolejny muszą zmierzać się z różnymi problemami. Każdy z nich szuka swojego miejsca w świecie oraz oczywiście szuka szczęścia, którego pragnie. Czy ich losy uspokoją się na tyle i zaznają spokoju? Wiadomo, że po każdej burzy przychodzi słońce, które daje nadzieję. Czy do nich również wyjdzie i zaświeci tylko dla nich?



 

Pani Agnieszka Krawczyk ma talent do pisania wzruszających i pełnych ciepła powieści. Za każdym razem, gdy sięgam po powieść pisaną jej ręką, wiem, że mogę spodziewać się leku na moje zmęczone serce. To taki plaster na bolące miejsca. Bohaterowie w jej historiach są bardzo serdeczni, życzliwi i tacy, że chciałoby się przenieść do miejsca, w którym rozgrywa się akcja książki i wypić z nimi herbatę czy kawę zagryzając ciastem własnej roboty. 

Klimat przyciąga swoim ciepłem i naturalnością. Każdy z nas lubi sielankowe miejsca i ludzi, którzy potrafią wysłuchać i doradzić, gdy tego właśnie potrzebujemy. Tacy są bohaterowie z ulicy Wierzbowej. Wspólnie z Panią Hanią będziemy walczyć o jej dzieci oraz pomożemy ogrodnikowi, panu Zygmuntowi, poradzić sobie po stracie, jaka go spotkała. Będziemy również starali się pogodzić, wiecznie spierające się rodzeństwo. Tutaj emocje aż kipią, a przygody naszych bohaterów nie pozwalają czytelnikowi się nudzić. Na naszych oczach również marzenia zaczną się spełniać.

 Wszystkie wcześniejsze wątki w piękny sposób zamykają się, sprawiając, że właśnie takiego zakończenia spodziewaliśmy się, są też takie, które dają nam furtkę do własnej wyobraźni i zakończenia według naszych wizji. 

 

 „Marzenia, które się spełniają” to lektura idealna na jesienne, coraz dłuższe dni. Historia bohaterów daje nam nadzieję, ciepło i skłania do wyciągania wniosków oraz do przemyśleń. Na pewno na nowo uwierzymy, że warto dążyć do swoich celów i spełniać marzenia. Bo marzenia się spełnia!

Polecam!









czwartek, 22 października 2020

„Wyjdź za mnie, kochanie” Krystyna Mirek

 Znacie książki tej autorki? Napisała już ich tyle, że na pewno chociaż raz Wam udało się którąś z nich przeczytać. Jakie są Wasze wrażenia? Ja zawsze z przyjemnością zabieram się do czytania jej powieści.

Tym razem dostaliśmy komedię romantyczną. Wiadomo, że dla większości osób najważniejsza w życiu jest miłość, i to ta romantyczna. Tylko czy trafia się ona każdemu? Warto zaryzykować i być szczęśliwym. 

W domu państwa Darskich  planowany jest ślub marzeń. Tylko czyich? Ślub zaplanowany jest przez babcię panny młodej. Ona sama mało się angażuje, bo to babcia zajęła się organizacją i nie docierają do niej żadne odgłosy sprzeciwu. Apolonia Darska planuje zrobić taki ślub, jakiego jeszcze nikt nie widział. Zamawia wszystko najdroższe i co za tym idzie najlepsze. Najpiękniejsza suknia i najdłuższy welon świata, dekoracje prosto z Mediolanu, wszystko, dosłownie wszystko z najwyższej półki. Tylko dlaczego najstarsza z rodu ma wrażenie, że nikt nie docenia jej starań? 

 W tej sprawie jednak Apolonia się myli. Cały czas jest obserwowana przez złodziei. Ona i wielki, wspaniały dom, w którym wszyscy mieszkają. Złodziej zaplanował sobie, że będzie to jego ostatni napad stulecia i odejdzie na zasłużoną emeryturę. Wszystko ma zaplanowane. Podsłuchy, obserwacje, strategie i plany awaryjne również. Nasz złodziej bardzo szanuje i podziwia starszą panią, jest nią zachwycony. Manierami, bogactwem i stylem życia. Czy dojdzie do tak perfekcyjnie zaplanowanego skoku stulecia? Czy faktycznie to będzie piękny ślub?




Nasza bohaterka tak naprawdę marzy o całkiem innym ślubie. Wszystko dla niej jest zbyt wystawne. Chciałaby skromną suknię, w małym gronie i na jej warunkach, ale nie potrafi sprzeciwić się najstarszej z rodu. To ona płaci za uroczystość, więc robi po swojemu.

Panna młoda nie tylko z babcią ma problem. Przyszła teściowa również jest przewrażliwiona na punkcie ślubu. Dwa razy sprzed ołtarza uciekli jej narzeczeni i boi się, że tym razem to panna młoda ucieknie. Czy ma podstawy do obawy? Czy młodzi zbyt mało się kochają?  Co się stanie, gdy na drodze Mariki stanie tajemniczy brunet?


Bardzo lubię powieści tej autorki za to, że można znaleźć w nich ukryte przesłanie. Tym razem również je znalazłam. Mianowice autorka przez pryzmat naszej głównej bohaterki Mariki pokazuje nam, do czego może dojść, gdy boimy się bronić własnego zdania, gdy zgadzamy się na coś, na co tak naprawdę nie mamy ochoty. Przecież życie mamy tylko jedno, dlaczego więc mamy je przeżyć według planów innych osób? Mówmy otwarcie, co lubimy, o czym marzymy i jak my widzimy to, co nas dotyczy. Brak komunikacji od zawsze powodował konflikty. Nasuwa mi się też myśl, że można to również odebrać jeszcze w inny sposób - byśmy nie narzucali własnej woli komuś, wsłuchajmy się w słowa innych ludzi i ich marzeń. 

„Wyjdź za mnie, kochanie” to zwariowana i zabawna komedia o całej skali pomyłek oraz o poszukiwaniu miłości. Takiej prawdziwej, takiej, o jakiej marzy każda kobieta. Bohaterowie rewelacyjni, barwni i idealnie dobrani. Śmiałam się czasami z ich zachowań i dialogów, a babcia Apolonia to mój mistrz. Takiej babci mogłabym życzyć każdemu. Tempo akcji niczym na karuzeli, jak już się rozpędzi, nic jej nie zatrzyma. 

Polecam na chandrę lub ponury wieczór. Historia naszych bohaterów rozpogodzi każdą buzię. Gwarantuję!

 

 


 


środa, 21 października 2020

„Cymanowski chłód” Stefan Darda, Magdalena Witkiewicz

 Śnieg zasypie, nikt się nie dowie...

 

Jest to druga część powieści „Cymanowski młyn”, który ukazał się jakiś czas temu. Czekałam na jej kontynuację. Pierwsza część to wprowadzenie do całej tej historii, pełna wciągających intryg i niedomówień. Natomiast jej kontynuacja, to rewelacyjne rozwinięcie wcześniejszych tematów, mroczne sekrety, nowi bohaterowie, którzy  również zostali zaczarowani sekretami, unoszącymi się nad bagnami.

Mamy końcówkę 2018 roku. Pensjonat, który jest prowadzony przez Jerzego Zawiślaka i jego wybrankę przygotowuje się do odpoczynku. Bo kto wybiera się na urlop w tak odległe tereny i  w dodatku zimą? Z czasem jednak przyjeżdżają nowe osoby. Poznamy nowe postacie i przypominamy znane z wcześniejszych części. Zostajemy świadkami zdrad, niecnych planów i tuszowania ważnych śladów. Będą żale schowane gdzieś na dnie duszy oraz pewna legenda, która zaczaruje nie tylko czytelnika.

Bardzo lubię połączenie obyczajówki autorstwa Magdaleny Witkiewicz oraz ostrego pióra Stefana Dardy. Ten duet za każdym razem wypada rewelacyjnie.

Pierwszy tom przy drugim wydaje się trochę przewidywalny, bez większych emocji. Natomiast kontynuacja jest bardzo satysfakcjonująca. Mroczna historia, owiani mgłą sekretów bohaterowie i akt zbrodni, to wszystko sprawia, że czyta się tę historię z zapartym tchem. Niektóre decyzje podjęte przed laty dopominają się i chcą wyjść na wierzch. Zresztą nie tylko decyzje są tu owiane tajemnicą, niektóre przedmioty wydają się być w mocy duchów. Czy nasi bohaterowie powinni zacząć się bać? Duchy, mrok, bagienna mgła i mróz to bardzo oryginalna mieszanka. 


 

Klimat zimowy, mroczny, taki, jaki panuje na cmentarzu wieczorową porą. Momentami cierpnie skóra. Najciekawszą postacią jest Kostuch — Adam, którego poznaliśmy w pierwszej części. Nie potrafi wyjść z kłopotów, które ciągle mu się przydarzają. Zresztą każda postać tutaj ma stworzony świetny profil psychologiczny, a ich zachowania są bardzo naturalne.

Akcja powieści toczy się własnym, można by rzec, że spokojnym tempem. Czasami spokojna, by za chwilę mrozić krew w żyłach. Obyczajówka i pełen grozy kryminał. Co mnie zachwyciło w obu częściach? Najbardziej zjawiska paranormalne. Tajemnica, mrok i magia. Połączenia jak dla mnie rewelacyjne! Fabuła wypadła świetnie, wielokrotne powracanie do tego, co było w pierwszej części, sprawia, że najlepiej czytać dwie części po sobie.

„Cymanowski chłód” to świetny duet, który daje do myślenia. Chłód, mrok, czary i tajemnice, dzięki którym czyta się ją w szalonym tempie. Koniecznie doceńcie wszystkie zwroty fabularne, przez które myśli same wracają do tej powieści. 

Polecam!

 











poniedziałek, 19 października 2020

„Żar Australii” Alexa Lavenda RECENZJA PATRONACKA

 Jest to debiut blogerki, która słynie z poczucia dobrego humoru. Prowadzi stronę, którą uwielbiam odwiedzać i uśmiechać się do jej postów. Zawsze poprawiają mi humor, gdy mi go brakuje. Alexa słynie również z tego, że uwielbia pierogi, ale kto ich nie lubi?

Gdy zaproponowano mi patronat, byłam w lekkim szoku, gdyż nic nie zapowiadało tego, że napisze ona książkę. Trzymała to w tajemnicy przed nami, a tu nagle takie bum! Zgodziłam się i z ciekawością wyczekiwałam na tekst Alexy. Jesteście ciekawi czy spodobała mi się ta książka?

Bardzo często, gdy słyszę romans, przychodzi mi na myśli powielany schemat: ona po przejściach, on bogaty i mający wszystkich na wyciągnięcie ręki. Tu jest podobnie. Ale czyż nie takiego rozwiązania się spodziewamy, sięgając po tego typu książki? To trochę takie bajki o Kopciuszku, prawda?

 Poznajemy Patrycję, dziewczynę pełną marzeń i pasji, mieszkającą w Australii. Pomimo ogromnego bagażu doświadczeń w tak młodym wieku, nie daje się przeciwnościom i śmiało idzie naprzód. Pracuje u swojej ciotki jako sprzątaczka w pokojach hotelowych, dorabia w barze u zaprzyjaźnionego mężczyzny i studiuje. W wolnych chwilach, jeśli takie jej się przydarzą, pisze książkę kucharską. Marzy o tym, by kiedyś mogła ją wysłać do wydawnictwa, a oni wydali ją na rynku literackim. Gotuje, robi zdjęcia i zapisuje to wszystko. Czy jej marzenia się spełnią? 

Poznajemy też Maxa, bogatego i przystojnego mężczyznę, który również w swoim życiu miał pod górkę. Max do tej pory spotykał kobiety, które kochały go za bogactwo, patrzyły na niego przez pryzmat pieniędzy. Czy Patrycja jest taka sama jak pozostałe panienki? Czy poleci na to, co znajduje się w jego portfelu? Dużo by to ułatwiło w jej życiu.
Jak się z czasem okaże, jest on jej szefem. Czy możliwe jest połączenie dwóch tak skrajnych osobowości? Czy znajdą wspólną cechę, która ich połączy?

 

 

Schemat, jakiego się domyślacie, wydaje się banalny, ale uwierzcie mi, nie jest taki. Tu wszystko jest pięknie skomponowane, a przypominam, że to debiut autorki. Alexa wspaniale opisała klimat Australii oraz zabrała nas w głąb poszukiwania własnych marzeń i pragnień. 

Obserwując życie Patrycji, odpowiemy sobie na pytanie, dlaczego warto szukać pasji i jak ona zmienia nasze życie. Patrząc na jej historię, zauważymy pewnie wiele podobnych problemów do naszych, będziemy utożsamiać się z nią.

 

 „Tam gdzie jest pasja, ciężka praca i silna wola, tam jest miejsce na spełnienie marzeń.”

 

Poprzez życie naszej bohaterki potwierdzamy również fakt, że jeżeli nie lubimy swojej pracy, nie odnajdujemy się w niej za bardzo, to jest to równoznaczne z tym, że nie będziemy efektywni, wykonując określone zadania. Najlepiej, gdy nasza praca jest również naszą pasją. Gdy jesteśmy otwarci na ludzi i nowe doświadczenia, jest większe prawdopodobieństwo, że spotkamy swojego mentora lub to my będziemy dla kogoś mentorem.

 

„Ludzie są sztuczni, fałszywi i myślą tylko o swojej dupie. Kiedy jesteś na topie, wszyscy Cię kochają, kiedy zaczynasz tonąć, uciekają jak szczury.”

 

Cytat idealnie oddaje problem Maxa. Ludzie widzą tylko to, do czego się doszło, nie patrzą, jakim kosztem i ile wysiłku to kosztowało. Bardzo często jest tak, że osoby bogate są strasznie samotne, gdyż całe ich życie to praca i codzienne obowiązki do wypełnienia. A miłość? Gdzie czas na namiętność i relaks?


Po tytule spodziewałam się romantycznej powieści, a dostałam historię o życiu,
jakie może spotkać każdego z nas. Bohaterowie są wyjątkowi, ambitni, dążą konsekwentnie do wytyczonych sobie celów, dzięki czemu krok po kroku realizują je. Są też zadziorni, co powoduje, że powietrze między nimi aż iskrzy. Namiętność, jaka ich ogarnia, powoduje kolory na policzkach czytającego, ale to wszystko napisane jest subtelnie, bez wulgaryzmu. 

Oboje mają za sobą trudne chwile, niezbyt miłą przeszłość, która u Patrycji ciągnie się zbyt długo. Ojciec alkoholik nie potrafi sobie poradzić bez wsparcia córki. Jak długo kobieta będzie mu pomagać? Czy nie wie, że spłacając jego długi, nie ułatwia mu wyjściu z nałogu? Lubię, gdy autorzy zwracają uwagę na tło traumatycznych wydarzeń w przeszłości i to, jak wpływają one na te osoby w późniejszym czasie.

 

„Żar Australii” to przepełniona erotyzmem historia, która pokazuje, że przeciwności jednak się przyciągają. Wspaniale się ją czyta. Rozśmiesza, uczy i wzrusza. Dajcie się porwać karuzeli zmysłów, emocji i kulinarnych ekscesów, bo dania, jakie serwuje na łamach książki bohaterka, powodują ślinotok. Będzie gorąco, zmysłowo i bardzo emocjonalnie!


Bardzo dobry debiut. Czekam na kolejne powieści Alexy.






środa, 14 października 2020

„Utracona miłość” Krauze Magdalena RECENZJA PATRONACKA

 Jest to już czwarta powieść Magdaleny Krauze i zarazem czwarta pod moim patronatem. Uwielbiam jej styl pisania. 

Autorka zabiera nas do świata Majki - trzydziestosześcioletniej kobiety, żony i matki. Jej mąż, starszy o dziewiętnaście lat mężczyzna, nie spełnia marzeń Majki, wręcz przeciwnie, nudzi ją widok codziennego lenistwa jej męża. Wiktor jest już emerytowanym strażakiem i całe dnie spędza przed telewizorem. Każdy ich dzień stał się podobny do poprzedniego. 

„Monotonia przez duże M. Nuda przez duże N. Rozczarowanie przez duże R” - tak opisywała swoje życie nasza bohaterka. Coraz częściej po pracy, zamiast wracać do domu, spacerowała po mieście. Obserwowała ludzi, podsłuchiwała, o czym rozmawiają, i z zazdrością patrzyła na zakochane pary, wspominając, że ona kiedyś też taka była. Pełna życia i marzeń. Co się stało, że utknęła w takim momencie życia? Przecież pracuje, ma zdrowego syna, męża, a czegoś jej jednak brakuje. Namiętności? Śmiechu? Realizacji marzeń? A może zwykłej miłości ze strony partnera? Poczucie, że jest kimś wyjątkowym, a nie tylko służącą?

Nasza bohaterka była kochana i sama kochała Michała, lecz ich drogi rozeszły się za sprawą jego matki, której przeszkadzał związek młodych. Zostali rozdzieleni na lata. 

Ona wyszła za mąż, urodziła syna, a on wyjechał na prestiżowe studia medyczne do Londynu. Gdy syn Majki zostaje kontuzjowany, trafia właśnie na dyżur Michała, który niedawno wrócił do Polski i jest już po rozwodzie.

Czy los specjalnie ponownie ich połączył? Prawdziwej miłości nic nie jest w stanie rozłączyć, czy to prawda? On po rozwodzie, ona w nieszczęśliwym związku. Dadzą sobie szansę? Jak to się wszystko ułoży?

 

 

Magdalena Krauze to wrażliwa kobieta i właśnie tę jej wrażliwość daje się wyczuć w jej powieściach. Historie bohaterów pomimo tego, że są poplątane i sprawiają im dużo cierpienia, opisane są bardzo autentycznie, ale też i z wyczuciem. Nic nie przygnębia, wręcz przeciwnie, sprawia, że niejedna czytelniczka odnajdzie w niej swoje problemy. 

Ja również czytając, miałam wrażenie, że autorka opisuje po części moje życie i zastanawiałam się, jak to możliwe, by tak działo się w innych związkach. Ale taka jest kolej rzeczy, gdy nie dba się o miłość, lecz żyje z dnia na dzień.

Po ponownym spotkaniu nasi bohaterowie zastanawiają się nad tym, by na nowo coś wspólnie budować. Cofamy się o 16 lat i poznajemy ich wcześniejsze życie. Na początku to wszystko wygląda niewinnie, lecz z czasem ich miłość płonie prawdziwym ogniem. Tylko jedna osoba ma inne plany co do swojego syna. Czemu ich miłość nie spaliła matczynego serca? 

„Utracona miłość” to niezwykle emocjonująca, urzekająca i pełna niespodzianek powieść. Po okładce może wydawać się, że powieść będzie prosta, banalna, ale nic bardziej mylnego. Magdalena Krauze w bardzo przyjemny sposób pokazała nam historię drugiej szansy oraz pokazała życie takie, jakie właśnie bywa. Nic nie zostało przez nią podkolorowane. Czasami nasze wybory w danej chwili wydają się nam najlepsze, lecz z perspektywy czasu żałujemy ich. Nie zawsze mamy możliwość zmiany tego stanu, ale czasami wystarczy pomocna dłoń, inne spojrzenie na problem i już wszystko wydaje się być lepsze.  

Jest to książka, którą czyta się przyjemnie i z zainteresowaniem. Portrety psychologiczne bohaterów napisane idealnie. Są wyraziści. Niektórzy ulegają wpływom, inni z mocnym charakterem narzucają swoją wolę słabszym. Emocje, humor i wartka akcja dopełnia całości.

Polecam!


czwartek, 1 października 2020

„Garść miłości, okruchy szczęścia” Katarzyna Mak — RECENZJA PATRONACKA


Bardzo lubię książki tej autorki, dlatego też z ogromną przyjemnością wzięłam pod patronackie skrzydła tę powieść.

Poznajemy Helenę — trzydziestolatkę po rozwodzie, która bez męża nie potrafi żyć. Zraniona stara się zapomnieć o tym, co ją spotkało. Tylko czy jej się to uda? Postanawia pojechać nad morze, odpocząć i przekreślić to, co jej nie wyszło. Sama nie wie czemu, ale wysiada w Międzyzdrojach. Czuje, że to miejsce ją woła do siebie. Tutaj fascynuje ją prawie wszystko: klimat jesienny nad morzem, urokliwy, lecz zniszczony przez czas hotel Bałtyk oraz nowoczesny apartamentowiec, który zwabia do siebie wszystkich przyjezdnych.

 Poznajemy również Filipa, niezwykle bogatego i pozbawionego jakiekolwiek zasad mężczyznę. Jego los przez opatrzność kieruje się w stronę naszej bohaterki i dzięki temu niejednokrotnie ratuje on Helenę z tarapatów. Czy to sprawi, że wpadną oboje w sidła miłości? 

Helena nie mając zbyt dużej ilości pieniędzy, zatrudnia się w barze z kebabem, dostając pokoik na poddaszu do zamieszkania. Zadowolona kobieta ma gdzie spać i zarabiać pieniądze, a wieczorami zwiedza miasteczko. 

 

 „Dotąd byłam przekonana, że najpiękniej w takich miejscach jest latem. Nic bardziej mylnego. To właśnie jesień, choć czasem zimna i mokra, jak dzisiejszego poranka, sprawiała, że morze przywdziewało cudowną barwę.”

 

Gdy poznaje przystojnego Filipa, już nic nie jest takie poukładane, jak wcześniej. Pomiędzy parą wybucha płomienny romans. Tylko czy spokojna Helena i bawidamek to dobre połączenie? 

 

 



Nasza bohaterka bardzo często ma wrażenie deja vu. 
Odczuwa, że sytuacja – dokładnie taka sama – przeżywana była już w przeszłości z jednoczesną wiedzą o tym, że nie jest to możliwe. Czy zaburzenia wspomnień dają jej jakieś znaki? 

Helena ma pasję i jest to rysowanie. Postanawia malować małe okruchy szczęścia, których jest świadkiem.
Potrafi pięknie uchwycić kadr i przelać na papier ulotne chwile, które dostarczają jej radości. Każdy narysowany przez nią obrazek symbolizował coś innego, coś wyjątkowego w jej życiu. Jedni robią zdjęcia, uwieczniając magię, inni rysują to, co czują i widzą. Potem trzymając w dłoniach zatrzymane wspomnienia, stają się one bardziej realne.


 „Dopiero tutaj, w Międzyzdrojach, odzyskałam zdolność dostrzegania błahostek, które nie tylko cieszyły moje oko, ale również serce. Postanowiłam uchwycić je w garść i zlepić w jedną całość. Każda z tych ważnych dla mnie drobnostek, jak pierścionek z niebieskim oczkiem, pyszna zupa rybna czy widok morza, stanowiła bowiem oddzielny okruszek szczęścia, którego ostatnimi czasy los tak mi skąpił. Pozostawało mi je tylko pozbierać...”

 

Związek pary  kwitnie. Gdy po czasie Helena poznaje ojca Filipa i dostaje do przeczytania  pamiętnik pewnej kobiety o tym samym imieniu, jest w całkowitej rozsypce, a efekt deja vu staje się wytłumaczalny.

To właśnie z zapisków tajemniczej kobiety dowiaduje się, co takiego wydarzyło się w dawnym hotelu Bałtyk, który cały czas wołał ją do siebie. Fascynował i pozwalał snuć miłosne opowieści. Okazuje się, że faktycznie właśnie w tym miejscu wydarzyło się coś, co miało dużo wspólnego z rodziną naszej bohaterki. Odkryta tajemnica łamie serce dziewczyny. 


Oprócz gorących i namiętnych scen naszej pary bohaterów dowiadujemy się o zespole policystycznych jajników. Kobiety, które borykają się z tą przypadłością, dostaną okruszek nadziei na cud, małą iskierkę radości. A to bardzo ważne, bo wiara czyni cuda. Trzeba wierzyć do końca.

„Garść miłości, Okruchy szczęścia” to przepiękna powieść pełna niespodzianek, ale nie tylko tych przyjemnych. Historia Heleny pokazuje nam, że zawsze po burzy wychodzi słońce oraz że warto pokonywać swoje bariery i kierować życie w tę stronę, w którą chcemy iść. Bardzo fajnie napisana powieść z tajemnicą w pamiętniku, ze świetnie wykreowani bohaterami, którzy dają się lubić, pomimo ich wad oraz namiętnością, która iskrzy z każdą przeczytaną stroną bardziej. Po odłożeniu tej lektury długo jeszcze zostajemy z wyrazem szczęścia  na twarzy, bo to historia z happy endem.

Polecam!