środa, 28 października 2020

„Dziewczyna z Paryża” Jordyn Taylor

Zapraszam Was do zapoznania się ze świetnie napisaną powieścią. Zostałam zaintrygowana tym, że historia Alice i Adalyn to fikcja literacka, ale przedstawione w powieści mieszkanie faktycznie istniało. To miejsce uzyskało miano „kapsuły czasu”.

W 2010 roku na południu Francji zmarła 91-letnia kobieta, zostawiając spadkobiercom mieszkanie w Paryżu, o którego istnieniu wcześniej nie wiedzieli. Kiedy przekroczyli jego próg, ujrzeli wnętrze nietknięte od czasów II wojny światowej.

1942 roku 23-letnia wnuczka Marthe de Florian — mało znanej autorki, za to bardzo znanej kurtyzany — zamknęła odziedziczone po babci mieszkanie i opuściła Paryż. Przez następnych 70 lat regularnie płaciła czynsz, jednak nigdy tam nie wróciła. Dlaczego? I dlaczego tak nagle wyjechała z Paryża?

 



Poznajemy Alice, szesnastoletnią dziewczynę, która zamiast podziwiać uroki Paryża i zajadać się croissantami, przyjechała pod pewien adres podany przez jej babcię. Nikt z rodziny nie wiedział o tym, że babcia kiedyś tutaj mieszkała i że miała własne mieszkanie. Nasza bohaterka będzie starała się dociec prawy i odkryć, dlaczego kobieta opuściła Paryż podczas okupacji i czemu nigdy więcej tutaj nie wróciła. Z tego, co pamięta, babcia cały czas mieszkała w Ameryce. Z pomocą przystojnego francuskiego studenta doszukuje się w tym wszystkim prawdy. Czy jej się to uda? Czy przy okazji odkryje inne sekrety?

Akcja zmienia swój bieg wydarzeń, gdy Alice odnajduje dziennik pisany przez siostrę babci. Czas wspomnień dzieje się podczas II wojny światowej właśnie w Paryżu. 

Jeżeli jesteście ciekawi tego mieszkania, zapraszam do wejścia w 👉 kapsuła czasu

 

 „Dziewczyna z Paryża” to historia o konfrontacji z przeszłością dzięki zabiegowi retrospekcji. Obrazy, jakie ukazują się nam we wspomnieniach, gdzie widzimy lata młodości jednej z dalszych bohaterek, pokazują piekło czasów wojny. To powieść o przemijaniu i życiowych podsumowaniach. Wszystkie sceny, te we wspomnieniach oraz te, które rozgrywały się na bieżąco, opisane są bardzo ciekawie i autentycznie. Dwa światy, dwie kobiety i jedno mieszkanie. Życie tych kobiet widzimy z ich perspektyw, zatem z ogromną łatwością wskoczyć możemy do ich życia i przyglądać się temu, co je spotyka. Zabiorą nas w swój świat bez problemu. A tamten świat nie był łatwy.

Czyta się z ogromnym zainteresowaniem i  ciekawością, a co chwila odkrywane sekrety rodzinne podkręcają atmosferę. Jak dla mnie rewelacyjna powieść.

Polecam!




poniedziałek, 26 października 2020

„Marzenia, które się spełniają” Agnieszka Krawczyk

 

 Są marzenia, które się spełniają. Trzeba walczyć o ich urzeczywistnienie i nigdy się nie poddawać.

 

To już trzecie i niestety, ale ostatnie spotkanie z bohaterami w Uroczynie. Ostatnie miłe spotkanie na werandzie w willi Leśna Struga. Trochę szkoda, bo po raz ostatni również przespacerujemy się ulicą Wierzbową. Nasi bohaterowie po raz kolejny muszą zmierzać się z różnymi problemami. Każdy z nich szuka swojego miejsca w świecie oraz oczywiście szuka szczęścia, którego pragnie. Czy ich losy uspokoją się na tyle i zaznają spokoju? Wiadomo, że po każdej burzy przychodzi słońce, które daje nadzieję. Czy do nich również wyjdzie i zaświeci tylko dla nich?



 

Pani Agnieszka Krawczyk ma talent do pisania wzruszających i pełnych ciepła powieści. Za każdym razem, gdy sięgam po powieść pisaną jej ręką, wiem, że mogę spodziewać się leku na moje zmęczone serce. To taki plaster na bolące miejsca. Bohaterowie w jej historiach są bardzo serdeczni, życzliwi i tacy, że chciałoby się przenieść do miejsca, w którym rozgrywa się akcja książki i wypić z nimi herbatę czy kawę zagryzając ciastem własnej roboty. 

Klimat przyciąga swoim ciepłem i naturalnością. Każdy z nas lubi sielankowe miejsca i ludzi, którzy potrafią wysłuchać i doradzić, gdy tego właśnie potrzebujemy. Tacy są bohaterowie z ulicy Wierzbowej. Wspólnie z Panią Hanią będziemy walczyć o jej dzieci oraz pomożemy ogrodnikowi, panu Zygmuntowi, poradzić sobie po stracie, jaka go spotkała. Będziemy również starali się pogodzić, wiecznie spierające się rodzeństwo. Tutaj emocje aż kipią, a przygody naszych bohaterów nie pozwalają czytelnikowi się nudzić. Na naszych oczach również marzenia zaczną się spełniać.

 Wszystkie wcześniejsze wątki w piękny sposób zamykają się, sprawiając, że właśnie takiego zakończenia spodziewaliśmy się, są też takie, które dają nam furtkę do własnej wyobraźni i zakończenia według naszych wizji. 

 

 „Marzenia, które się spełniają” to lektura idealna na jesienne, coraz dłuższe dni. Historia bohaterów daje nam nadzieję, ciepło i skłania do wyciągania wniosków oraz do przemyśleń. Na pewno na nowo uwierzymy, że warto dążyć do swoich celów i spełniać marzenia. Bo marzenia się spełnia!

Polecam!









czwartek, 22 października 2020

„Wyjdź za mnie, kochanie” Krystyna Mirek

 Znacie książki tej autorki? Napisała już ich tyle, że na pewno chociaż raz Wam udało się którąś z nich przeczytać. Jakie są Wasze wrażenia? Ja zawsze z przyjemnością zabieram się do czytania jej powieści.

Tym razem dostaliśmy komedię romantyczną. Wiadomo, że dla większości osób najważniejsza w życiu jest miłość, i to ta romantyczna. Tylko czy trafia się ona każdemu? Warto zaryzykować i być szczęśliwym. 

W domu państwa Darskich  planowany jest ślub marzeń. Tylko czyich? Ślub zaplanowany jest przez babcię panny młodej. Ona sama mało się angażuje, bo to babcia zajęła się organizacją i nie docierają do niej żadne odgłosy sprzeciwu. Apolonia Darska planuje zrobić taki ślub, jakiego jeszcze nikt nie widział. Zamawia wszystko najdroższe i co za tym idzie najlepsze. Najpiękniejsza suknia i najdłuższy welon świata, dekoracje prosto z Mediolanu, wszystko, dosłownie wszystko z najwyższej półki. Tylko dlaczego najstarsza z rodu ma wrażenie, że nikt nie docenia jej starań? 

 W tej sprawie jednak Apolonia się myli. Cały czas jest obserwowana przez złodziei. Ona i wielki, wspaniały dom, w którym wszyscy mieszkają. Złodziej zaplanował sobie, że będzie to jego ostatni napad stulecia i odejdzie na zasłużoną emeryturę. Wszystko ma zaplanowane. Podsłuchy, obserwacje, strategie i plany awaryjne również. Nasz złodziej bardzo szanuje i podziwia starszą panią, jest nią zachwycony. Manierami, bogactwem i stylem życia. Czy dojdzie do tak perfekcyjnie zaplanowanego skoku stulecia? Czy faktycznie to będzie piękny ślub?




Nasza bohaterka tak naprawdę marzy o całkiem innym ślubie. Wszystko dla niej jest zbyt wystawne. Chciałaby skromną suknię, w małym gronie i na jej warunkach, ale nie potrafi sprzeciwić się najstarszej z rodu. To ona płaci za uroczystość, więc robi po swojemu.

Panna młoda nie tylko z babcią ma problem. Przyszła teściowa również jest przewrażliwiona na punkcie ślubu. Dwa razy sprzed ołtarza uciekli jej narzeczeni i boi się, że tym razem to panna młoda ucieknie. Czy ma podstawy do obawy? Czy młodzi zbyt mało się kochają?  Co się stanie, gdy na drodze Mariki stanie tajemniczy brunet?


Bardzo lubię powieści tej autorki za to, że można znaleźć w nich ukryte przesłanie. Tym razem również je znalazłam. Mianowice autorka przez pryzmat naszej głównej bohaterki Mariki pokazuje nam, do czego może dojść, gdy boimy się bronić własnego zdania, gdy zgadzamy się na coś, na co tak naprawdę nie mamy ochoty. Przecież życie mamy tylko jedno, dlaczego więc mamy je przeżyć według planów innych osób? Mówmy otwarcie, co lubimy, o czym marzymy i jak my widzimy to, co nas dotyczy. Brak komunikacji od zawsze powodował konflikty. Nasuwa mi się też myśl, że można to również odebrać jeszcze w inny sposób - byśmy nie narzucali własnej woli komuś, wsłuchajmy się w słowa innych ludzi i ich marzeń. 

„Wyjdź za mnie, kochanie” to zwariowana i zabawna komedia o całej skali pomyłek oraz o poszukiwaniu miłości. Takiej prawdziwej, takiej, o jakiej marzy każda kobieta. Bohaterowie rewelacyjni, barwni i idealnie dobrani. Śmiałam się czasami z ich zachowań i dialogów, a babcia Apolonia to mój mistrz. Takiej babci mogłabym życzyć każdemu. Tempo akcji niczym na karuzeli, jak już się rozpędzi, nic jej nie zatrzyma. 

Polecam na chandrę lub ponury wieczór. Historia naszych bohaterów rozpogodzi każdą buzię. Gwarantuję!

 

 


 


środa, 21 października 2020

„Cymanowski chłód” Stefan Darda, Magdalena Witkiewicz

 Śnieg zasypie, nikt się nie dowie...

 

Jest to druga część powieści „Cymanowski młyn”, który ukazał się jakiś czas temu. Czekałam na jej kontynuację. Pierwsza część to wprowadzenie do całej tej historii, pełna wciągających intryg i niedomówień. Natomiast jej kontynuacja, to rewelacyjne rozwinięcie wcześniejszych tematów, mroczne sekrety, nowi bohaterowie, którzy  również zostali zaczarowani sekretami, unoszącymi się nad bagnami.

Mamy końcówkę 2018 roku. Pensjonat, który jest prowadzony przez Jerzego Zawiślaka i jego wybrankę przygotowuje się do odpoczynku. Bo kto wybiera się na urlop w tak odległe tereny i  w dodatku zimą? Z czasem jednak przyjeżdżają nowe osoby. Poznamy nowe postacie i przypominamy znane z wcześniejszych części. Zostajemy świadkami zdrad, niecnych planów i tuszowania ważnych śladów. Będą żale schowane gdzieś na dnie duszy oraz pewna legenda, która zaczaruje nie tylko czytelnika.

Bardzo lubię połączenie obyczajówki autorstwa Magdaleny Witkiewicz oraz ostrego pióra Stefana Dardy. Ten duet za każdym razem wypada rewelacyjnie.

Pierwszy tom przy drugim wydaje się trochę przewidywalny, bez większych emocji. Natomiast kontynuacja jest bardzo satysfakcjonująca. Mroczna historia, owiani mgłą sekretów bohaterowie i akt zbrodni, to wszystko sprawia, że czyta się tę historię z zapartym tchem. Niektóre decyzje podjęte przed laty dopominają się i chcą wyjść na wierzch. Zresztą nie tylko decyzje są tu owiane tajemnicą, niektóre przedmioty wydają się być w mocy duchów. Czy nasi bohaterowie powinni zacząć się bać? Duchy, mrok, bagienna mgła i mróz to bardzo oryginalna mieszanka. 


 

Klimat zimowy, mroczny, taki, jaki panuje na cmentarzu wieczorową porą. Momentami cierpnie skóra. Najciekawszą postacią jest Kostuch — Adam, którego poznaliśmy w pierwszej części. Nie potrafi wyjść z kłopotów, które ciągle mu się przydarzają. Zresztą każda postać tutaj ma stworzony świetny profil psychologiczny, a ich zachowania są bardzo naturalne.

Akcja powieści toczy się własnym, można by rzec, że spokojnym tempem. Czasami spokojna, by za chwilę mrozić krew w żyłach. Obyczajówka i pełen grozy kryminał. Co mnie zachwyciło w obu częściach? Najbardziej zjawiska paranormalne. Tajemnica, mrok i magia. Połączenia jak dla mnie rewelacyjne! Fabuła wypadła świetnie, wielokrotne powracanie do tego, co było w pierwszej części, sprawia, że najlepiej czytać dwie części po sobie.

„Cymanowski chłód” to świetny duet, który daje do myślenia. Chłód, mrok, czary i tajemnice, dzięki którym czyta się ją w szalonym tempie. Koniecznie doceńcie wszystkie zwroty fabularne, przez które myśli same wracają do tej powieści. 

Polecam!

 











poniedziałek, 19 października 2020

„Żar Australii” Alexa Lavenda RECENZJA PATRONACKA

 Jest to debiut blogerki, która słynie z poczucia dobrego humoru. Prowadzi stronę, którą uwielbiam odwiedzać i uśmiechać się do jej postów. Zawsze poprawiają mi humor, gdy mi go brakuje. Alexa słynie również z tego, że uwielbia pierogi, ale kto ich nie lubi?

Gdy zaproponowano mi patronat, byłam w lekkim szoku, gdyż nic nie zapowiadało tego, że napisze ona książkę. Trzymała to w tajemnicy przed nami, a tu nagle takie bum! Zgodziłam się i z ciekawością wyczekiwałam na tekst Alexy. Jesteście ciekawi czy spodobała mi się ta książka?

Bardzo często, gdy słyszę romans, przychodzi mi na myśli powielany schemat: ona po przejściach, on bogaty i mający wszystkich na wyciągnięcie ręki. Tu jest podobnie. Ale czyż nie takiego rozwiązania się spodziewamy, sięgając po tego typu książki? To trochę takie bajki o Kopciuszku, prawda?

 Poznajemy Patrycję, dziewczynę pełną marzeń i pasji, mieszkającą w Australii. Pomimo ogromnego bagażu doświadczeń w tak młodym wieku, nie daje się przeciwnościom i śmiało idzie naprzód. Pracuje u swojej ciotki jako sprzątaczka w pokojach hotelowych, dorabia w barze u zaprzyjaźnionego mężczyzny i studiuje. W wolnych chwilach, jeśli takie jej się przydarzą, pisze książkę kucharską. Marzy o tym, by kiedyś mogła ją wysłać do wydawnictwa, a oni wydali ją na rynku literackim. Gotuje, robi zdjęcia i zapisuje to wszystko. Czy jej marzenia się spełnią? 

Poznajemy też Maxa, bogatego i przystojnego mężczyznę, który również w swoim życiu miał pod górkę. Max do tej pory spotykał kobiety, które kochały go za bogactwo, patrzyły na niego przez pryzmat pieniędzy. Czy Patrycja jest taka sama jak pozostałe panienki? Czy poleci na to, co znajduje się w jego portfelu? Dużo by to ułatwiło w jej życiu.
Jak się z czasem okaże, jest on jej szefem. Czy możliwe jest połączenie dwóch tak skrajnych osobowości? Czy znajdą wspólną cechę, która ich połączy?

 

 

Schemat, jakiego się domyślacie, wydaje się banalny, ale uwierzcie mi, nie jest taki. Tu wszystko jest pięknie skomponowane, a przypominam, że to debiut autorki. Alexa wspaniale opisała klimat Australii oraz zabrała nas w głąb poszukiwania własnych marzeń i pragnień. 

Obserwując życie Patrycji, odpowiemy sobie na pytanie, dlaczego warto szukać pasji i jak ona zmienia nasze życie. Patrząc na jej historię, zauważymy pewnie wiele podobnych problemów do naszych, będziemy utożsamiać się z nią.

 

 „Tam gdzie jest pasja, ciężka praca i silna wola, tam jest miejsce na spełnienie marzeń.”

 

Poprzez życie naszej bohaterki potwierdzamy również fakt, że jeżeli nie lubimy swojej pracy, nie odnajdujemy się w niej za bardzo, to jest to równoznaczne z tym, że nie będziemy efektywni, wykonując określone zadania. Najlepiej, gdy nasza praca jest również naszą pasją. Gdy jesteśmy otwarci na ludzi i nowe doświadczenia, jest większe prawdopodobieństwo, że spotkamy swojego mentora lub to my będziemy dla kogoś mentorem.

 

„Ludzie są sztuczni, fałszywi i myślą tylko o swojej dupie. Kiedy jesteś na topie, wszyscy Cię kochają, kiedy zaczynasz tonąć, uciekają jak szczury.”

 

Cytat idealnie oddaje problem Maxa. Ludzie widzą tylko to, do czego się doszło, nie patrzą, jakim kosztem i ile wysiłku to kosztowało. Bardzo często jest tak, że osoby bogate są strasznie samotne, gdyż całe ich życie to praca i codzienne obowiązki do wypełnienia. A miłość? Gdzie czas na namiętność i relaks?


Po tytule spodziewałam się romantycznej powieści, a dostałam historię o życiu,
jakie może spotkać każdego z nas. Bohaterowie są wyjątkowi, ambitni, dążą konsekwentnie do wytyczonych sobie celów, dzięki czemu krok po kroku realizują je. Są też zadziorni, co powoduje, że powietrze między nimi aż iskrzy. Namiętność, jaka ich ogarnia, powoduje kolory na policzkach czytającego, ale to wszystko napisane jest subtelnie, bez wulgaryzmu. 

Oboje mają za sobą trudne chwile, niezbyt miłą przeszłość, która u Patrycji ciągnie się zbyt długo. Ojciec alkoholik nie potrafi sobie poradzić bez wsparcia córki. Jak długo kobieta będzie mu pomagać? Czy nie wie, że spłacając jego długi, nie ułatwia mu wyjściu z nałogu? Lubię, gdy autorzy zwracają uwagę na tło traumatycznych wydarzeń w przeszłości i to, jak wpływają one na te osoby w późniejszym czasie.

 

„Żar Australii” to przepełniona erotyzmem historia, która pokazuje, że przeciwności jednak się przyciągają. Wspaniale się ją czyta. Rozśmiesza, uczy i wzrusza. Dajcie się porwać karuzeli zmysłów, emocji i kulinarnych ekscesów, bo dania, jakie serwuje na łamach książki bohaterka, powodują ślinotok. Będzie gorąco, zmysłowo i bardzo emocjonalnie!


Bardzo dobry debiut. Czekam na kolejne powieści Alexy.






środa, 14 października 2020

„Utracona miłość” Krauze Magdalena RECENZJA PATRONACKA

 Jest to już czwarta powieść Magdaleny Krauze i zarazem czwarta pod moim patronatem. Uwielbiam jej styl pisania. 

Autorka zabiera nas do świata Majki - trzydziestosześcioletniej kobiety, żony i matki. Jej mąż, starszy o dziewiętnaście lat mężczyzna, nie spełnia marzeń Majki, wręcz przeciwnie, nudzi ją widok codziennego lenistwa jej męża. Wiktor jest już emerytowanym strażakiem i całe dnie spędza przed telewizorem. Każdy ich dzień stał się podobny do poprzedniego. 

„Monotonia przez duże M. Nuda przez duże N. Rozczarowanie przez duże R” - tak opisywała swoje życie nasza bohaterka. Coraz częściej po pracy, zamiast wracać do domu, spacerowała po mieście. Obserwowała ludzi, podsłuchiwała, o czym rozmawiają, i z zazdrością patrzyła na zakochane pary, wspominając, że ona kiedyś też taka była. Pełna życia i marzeń. Co się stało, że utknęła w takim momencie życia? Przecież pracuje, ma zdrowego syna, męża, a czegoś jej jednak brakuje. Namiętności? Śmiechu? Realizacji marzeń? A może zwykłej miłości ze strony partnera? Poczucie, że jest kimś wyjątkowym, a nie tylko służącą?

Nasza bohaterka była kochana i sama kochała Michała, lecz ich drogi rozeszły się za sprawą jego matki, której przeszkadzał związek młodych. Zostali rozdzieleni na lata. 

Ona wyszła za mąż, urodziła syna, a on wyjechał na prestiżowe studia medyczne do Londynu. Gdy syn Majki zostaje kontuzjowany, trafia właśnie na dyżur Michała, który niedawno wrócił do Polski i jest już po rozwodzie.

Czy los specjalnie ponownie ich połączył? Prawdziwej miłości nic nie jest w stanie rozłączyć, czy to prawda? On po rozwodzie, ona w nieszczęśliwym związku. Dadzą sobie szansę? Jak to się wszystko ułoży?

 

 

Magdalena Krauze to wrażliwa kobieta i właśnie tę jej wrażliwość daje się wyczuć w jej powieściach. Historie bohaterów pomimo tego, że są poplątane i sprawiają im dużo cierpienia, opisane są bardzo autentycznie, ale też i z wyczuciem. Nic nie przygnębia, wręcz przeciwnie, sprawia, że niejedna czytelniczka odnajdzie w niej swoje problemy. 

Ja również czytając, miałam wrażenie, że autorka opisuje po części moje życie i zastanawiałam się, jak to możliwe, by tak działo się w innych związkach. Ale taka jest kolej rzeczy, gdy nie dba się o miłość, lecz żyje z dnia na dzień.

Po ponownym spotkaniu nasi bohaterowie zastanawiają się nad tym, by na nowo coś wspólnie budować. Cofamy się o 16 lat i poznajemy ich wcześniejsze życie. Na początku to wszystko wygląda niewinnie, lecz z czasem ich miłość płonie prawdziwym ogniem. Tylko jedna osoba ma inne plany co do swojego syna. Czemu ich miłość nie spaliła matczynego serca? 

„Utracona miłość” to niezwykle emocjonująca, urzekająca i pełna niespodzianek powieść. Po okładce może wydawać się, że powieść będzie prosta, banalna, ale nic bardziej mylnego. Magdalena Krauze w bardzo przyjemny sposób pokazała nam historię drugiej szansy oraz pokazała życie takie, jakie właśnie bywa. Nic nie zostało przez nią podkolorowane. Czasami nasze wybory w danej chwili wydają się nam najlepsze, lecz z perspektywy czasu żałujemy ich. Nie zawsze mamy możliwość zmiany tego stanu, ale czasami wystarczy pomocna dłoń, inne spojrzenie na problem i już wszystko wydaje się być lepsze.  

Jest to książka, którą czyta się przyjemnie i z zainteresowaniem. Portrety psychologiczne bohaterów napisane idealnie. Są wyraziści. Niektórzy ulegają wpływom, inni z mocnym charakterem narzucają swoją wolę słabszym. Emocje, humor i wartka akcja dopełnia całości.

Polecam!


czwartek, 1 października 2020

„Garść miłości, okruchy szczęścia” Katarzyna Mak — RECENZJA PATRONACKA


Bardzo lubię książki tej autorki, dlatego też z ogromną przyjemnością wzięłam pod patronackie skrzydła tę powieść.

Poznajemy Helenę — trzydziestolatkę po rozwodzie, która bez męża nie potrafi żyć. Zraniona stara się zapomnieć o tym, co ją spotkało. Tylko czy jej się to uda? Postanawia pojechać nad morze, odpocząć i przekreślić to, co jej nie wyszło. Sama nie wie czemu, ale wysiada w Międzyzdrojach. Czuje, że to miejsce ją woła do siebie. Tutaj fascynuje ją prawie wszystko: klimat jesienny nad morzem, urokliwy, lecz zniszczony przez czas hotel Bałtyk oraz nowoczesny apartamentowiec, który zwabia do siebie wszystkich przyjezdnych.

 Poznajemy również Filipa, niezwykle bogatego i pozbawionego jakiekolwiek zasad mężczyznę. Jego los przez opatrzność kieruje się w stronę naszej bohaterki i dzięki temu niejednokrotnie ratuje on Helenę z tarapatów. Czy to sprawi, że wpadną oboje w sidła miłości? 

Helena nie mając zbyt dużej ilości pieniędzy, zatrudnia się w barze z kebabem, dostając pokoik na poddaszu do zamieszkania. Zadowolona kobieta ma gdzie spać i zarabiać pieniądze, a wieczorami zwiedza miasteczko. 

 

 „Dotąd byłam przekonana, że najpiękniej w takich miejscach jest latem. Nic bardziej mylnego. To właśnie jesień, choć czasem zimna i mokra, jak dzisiejszego poranka, sprawiała, że morze przywdziewało cudowną barwę.”

 

Gdy poznaje przystojnego Filipa, już nic nie jest takie poukładane, jak wcześniej. Pomiędzy parą wybucha płomienny romans. Tylko czy spokojna Helena i bawidamek to dobre połączenie? 

 

 



Nasza bohaterka bardzo często ma wrażenie deja vu. 
Odczuwa, że sytuacja – dokładnie taka sama – przeżywana była już w przeszłości z jednoczesną wiedzą o tym, że nie jest to możliwe. Czy zaburzenia wspomnień dają jej jakieś znaki? 

Helena ma pasję i jest to rysowanie. Postanawia malować małe okruchy szczęścia, których jest świadkiem.
Potrafi pięknie uchwycić kadr i przelać na papier ulotne chwile, które dostarczają jej radości. Każdy narysowany przez nią obrazek symbolizował coś innego, coś wyjątkowego w jej życiu. Jedni robią zdjęcia, uwieczniając magię, inni rysują to, co czują i widzą. Potem trzymając w dłoniach zatrzymane wspomnienia, stają się one bardziej realne.


 „Dopiero tutaj, w Międzyzdrojach, odzyskałam zdolność dostrzegania błahostek, które nie tylko cieszyły moje oko, ale również serce. Postanowiłam uchwycić je w garść i zlepić w jedną całość. Każda z tych ważnych dla mnie drobnostek, jak pierścionek z niebieskim oczkiem, pyszna zupa rybna czy widok morza, stanowiła bowiem oddzielny okruszek szczęścia, którego ostatnimi czasy los tak mi skąpił. Pozostawało mi je tylko pozbierać...”

 

Związek pary  kwitnie. Gdy po czasie Helena poznaje ojca Filipa i dostaje do przeczytania  pamiętnik pewnej kobiety o tym samym imieniu, jest w całkowitej rozsypce, a efekt deja vu staje się wytłumaczalny.

To właśnie z zapisków tajemniczej kobiety dowiaduje się, co takiego wydarzyło się w dawnym hotelu Bałtyk, który cały czas wołał ją do siebie. Fascynował i pozwalał snuć miłosne opowieści. Okazuje się, że faktycznie właśnie w tym miejscu wydarzyło się coś, co miało dużo wspólnego z rodziną naszej bohaterki. Odkryta tajemnica łamie serce dziewczyny. 


Oprócz gorących i namiętnych scen naszej pary bohaterów dowiadujemy się o zespole policystycznych jajników. Kobiety, które borykają się z tą przypadłością, dostaną okruszek nadziei na cud, małą iskierkę radości. A to bardzo ważne, bo wiara czyni cuda. Trzeba wierzyć do końca.

„Garść miłości, Okruchy szczęścia” to przepiękna powieść pełna niespodzianek, ale nie tylko tych przyjemnych. Historia Heleny pokazuje nam, że zawsze po burzy wychodzi słońce oraz że warto pokonywać swoje bariery i kierować życie w tę stronę, w którą chcemy iść. Bardzo fajnie napisana powieść z tajemnicą w pamiętniku, ze świetnie wykreowani bohaterami, którzy dają się lubić, pomimo ich wad oraz namiętnością, która iskrzy z każdą przeczytaną stroną bardziej. Po odłożeniu tej lektury długo jeszcze zostajemy z wyrazem szczęścia  na twarzy, bo to historia z happy endem.

Polecam!



 

„Nieznajoma. Osiedle Sielanka” Małgorzata Gutowska-Adamczyk RECENZJA PATRONACKA

 Znacie powieści autorki ze słynnej serii „Cukierni Pod Amorem"?

Tym razem trochę inna książka, ale za to z wyśmienitymi ilustracjami Joanny Klimaszewskiej.

Dlaczego inna? Bo to bardziej współczesna historia z pazurem.

Współczesna i opowiadająca niby żartem, ale o poważnych problemach małych miejscowości. 

Do nowych apartamentowców na osiedlu Sielanka, znajdującym się na obrzeżach Warszawy, wprowadzają się mieszkańcy kupionych mieszkań. Dawni mieszkańcy osiedla nowych traktują jak intruzów, ponieważ do tej pory głównie stały tu małe domki, a teraz pojawiają się bloki. Już nie ma willowego charakteru, lecz nowo powstałe blokowiska. Trwa cicha wojna dwóch światów.

 Poznajemy starszych bywalców Sielanki: fryzjerkę Beatę — właścicielkę salonu Czar, gdzie spotyka się większość mieszkańców osiedla, oraz emerytowaną nauczycielkę — Marię, żonę profesora. Pani Maria posiada cztery psy o bardzo rybich imionach: Sola, Orka, Panga i Śledź. Poznajemy również Dużego Rysia, który to z powodu zakrzepicy powinien spacerować przez około 6 godzin dziennie i dzielnie to znosi, włócząc się po osiedlu. Robiąc to systematycznie dzień po dniu, nic nie umyka jego uwadze. Zwłaszcza, że zna tutaj prawie każdego. Bardzo często spotyka profesorową, która to wyprowadza psy. Omawiają wtedy sprawy im najbliższe, mianowicie wszystko związane z Sielanką. 


 „Jednak zdecydowanie najbardziej obchodziło Marię Bąk to, co się działo w Sielance. Tu zapewniała sobie trzy źródła nowin:Przychodnię zdrowia, salon fryzjerski i sklep spożywczy.

 

Z czasem pojawia się nowa osoba, Ala — żona dewelopera, która zamierza prowadzić zajęcia jogi. To właśnie jej mąż wspólnie z teściem stawia tutaj bloki, co z czasem zacznie burzyć spokój mieszkańców. Czy uda im się wkraść w łaski starszych ludzi? Czy zostaną tylko „słoikami"?

 

 


 Sielanka —  jeszcze tak niedawno spokojna dzielnica Warszawy, gdzie wszyscy się znali i pomagali sobie nawzajem. A teraz? Teraz budownictwo nowych apartamentów przeżywa renesans. Jak grzyby po deszczu wyrastają wszędzie tam, gdzie jest taka możliwość. Tylko jakim kosztem? Nowe budownictwa stanowią kontrast dla starszych osiedli budowlanych, które składały się raczej z willi lub domów jednorodzinnych.

Autorka pokazała nam ten problem w swojej najnowszej powieści. Nachodzenia, oferty kupna w skrzynkach a w najgorszym wypadku pożary. Bo i do takich czynów dochodziło, gdy uparci właściciele domów rodzinnych nie chcieli odsprzedać ziemi. Czy nie ma żadnych zahamowań bogaty biznesmen chcący stawiać same blokowiska? Czy życie w bloku to taki luksus? Wygoda? 

Czy mieszkańcy Sielanki pozwolą okradać się w nieskończoność deweloperom? Czy gdy zostanie ogrodzony las, miejsce spacerów, dotrze do nich, co tak naprawdę się dzieje? Czy warto wycinać lasy, by stawiać kolejne piętrowce?

 

 „Kim jest ten ktoś, kto odwraca dotychczasowy porządek rzeczy i proponuje coś, czego ona nie zamierza i nie chce zrobić? Coś, co jej nawet przez myśl nie przeszło? Ma przecież wnuczkę, już dawno przeznaczyła dla niej ten dom. Nie jest to co prawda żadna rezydencja, tylko zwyczajna stumetrowa kostka, jednak dobra na początek. Z ogródkiem, w miłym zielonym osiedlu.”

 

Kolejnym problemem, jaki został poruszony w tej świetnej powieści, jest ekologia środowiska.

Pani Maria, żona profesora, obcym osobom kojarzy się jako kobieta wiecznie wałęsająca się po osiedlu z butelkami po winie, piwie czy mocniejszym alkoholu. Ale prawda jest taka, że ta starsza kobieta nie pije, lecz zbiera puste butelki po tych, którzy nie zwracają uwagi na to, gdzie je wyrzucają. Ona uświadamia nam, że gdybyśmy wyrzucali puste butelki, które mogą rozkładać się nawet przez 4000 lat do specjalnego pojemnika, dłużej świat byłby taki nasz, niezaśmiecony. Powinniśmy zacząć dbać o nasze środowisko, by za kilkaset lat było jeszcze gdzie mieszkać. 

 Jest również nawiązanie do wymiany ubrań, które mają tylko tę wadę, że się już opatrzyły. Fajny pomysł miała jedna z bohaterek by urządzić dzień wymiany. Każda kobieta przychodzi z ubraniami, które leżą na dnie szafy i oddaje dla innych, a sama może wybrać sobie coś od pozostałych. Każda rzecz zasługuje na to, by dać jej nowe życie. 

 „Nieznajoma. Osiedle Sielanka” to historia ludzi, którzy niedawno przybyli i urządzili się w apartamentowcach za cenę sprzedaży ziemi, gospodarstw czy innych nieruchomości na prowincji, w spokojnych i zielonych dzielnicach dużych miast. To właśnie oni odczuwają awans społeczny i kulturowy, bo wszystko nowe, piękne, ale jakim kosztem? Czy mieszkanie w bloku wiąże się z prestiżem?

 Jest to naprawdę wartościowa powieść, tym bardziej, że napisana lekkim stylem i w wesoły sposób. Niby spokojnie, sielankowe życie, ale tak nie do końca. Grafiki czarno-białe są dopełnieniem całości. Bohaterowie świetnie przedstawieni, na pewno będziemy identyfikować ich z naszymi sąsiadami. Całość wyszła autorce rewelacyjnie.

Jestem ciekawa dalszych przygód naszych bohaterów, bo to nowa seria autorki.

POLECAM!