niedziela, 31 grudnia 2017

„Julia zaczyna od nowa” Katarzyna Misiołek

"Julia zaczyna od nowa" Katarzyna Misiołek

 

 

Wydawnictwo - Muza
Data wydania - 6 grudnia 2017
Liczba stron - 416
Kategoria - Literatura obyczajowa i romans







Bardzo lubię czytać powieści Katarzyny Misiołek z tego powodu, że autorka w swoich książkach dość często przeprowadza analizę kobiecej psychiki.
Jej bohaterki są bardzo realistyczne i prawie każda z czytelniczek odnajdzie w nich cząstkę siebie. Bo każda z nas pragnie miłości, zrozumienia i ciepła, jakie może dać nam druga osoba.


Julia — tak ma na imię nasza bohaterka. Jest dziennikarką i lubi swoją pracę. Ma 45 lat i od kilku lat jest po rozwodzie. Ma dwie dorosłe córki, wnuczkę oraz bardzo narcystyczną i ekscentryczną matkę. Mało tego, ma jeszcze siostrę oraz byłego faceta, do którego nie dociera słowo "koniec". Dla swoich córek jest bardzo pomocna i stara się pomagać im zawsze wtedy, gdy one potrzebują jej pomocy.  Praca, sprawy córek, dom i opieka nam matką. Nieustannie balansuje pomiędzy potrzebą zadbania o siebie a problemami swojej rodziny.


Pewnego dnia na jej drodze staje młody chłopak, muzyk — Błażej, sąsiad, który jak się okazuje, ma za sobą niełatwą przeszłość. Od samego początku czują do siebie sympatię. Pomimo iż dzieli ich spora różnica wieku, potrafią godzinami rozmawiać na różne tematy, nie nudząc się wzajemnie w swoim towarzystwie. To właśnie on sprawia, że Julia zaczyna myśleć o czymś więcej. O czymś, co jest związane tylko z jej osobą. Ma ochotę odciąć się od dotychczasowego życia i  zacząć wszystko od nowa. Ma ochotę zaszyć się gdzieś i w samotności robić to, na co przyjdzie jej ochota, gdzie nikt nie będzie jej mówił, co ma robić i jak żyć.

"(...)I chyba po raz pierwszy od długich miesięcy poczułam się tak naprawdę wolna, beztroska i szczęśliwa. Zaczynam od nowa, tu i teraz.(...)"

Prawie każda kobieta wie, jak to jest, pełnić tysiąc funkcji na raz. Być na każde zawołanie członków rodziny, swoich pracodawców czy przyjaciół. Gdzie w tym wszystkim jest czas dla siebie? Na swoje przyjemności i chwile wytchnienia? Każdy z nas potrzebuje być pomocnym, ale i potrzebuje czasami, by role się odwróciły i ktoś zainteresował się nami. Byśmy dla odmiany były dopieszczane, wysłuchane i wspierane w złych chwilach.
Nie da się przez całe życie być tylko dla innych. 

Tylko czy łatwo jest odciąć się  od roli opiekunki i nie oglądając się za siebie zacząć wszystko od nowa? Czy miłość do rodziny nie jest silniejsza od tej własnej, narcystycznej?
Czy ta upragniona wolność jest taka słodka?




Autorka jak zawsze potrafi odzwierciedlić rzeczywistość tak, że czytelnik bez trudu może wyobrazić sobie życie codziennie bohaterów. Wątki dynamiczne przemieszane są z refleksjami głównej bohaterki, przez co całość nie jest ani za nudna ani nie kończy się zbyt szybko. Wszystko jest idealnie wyważone. Miejsce i czas, w którym osadzona jest treść lektury, nadaje jej subtelny posmak świąt oraz okresu zimowego. Bohaterowie nie są przerysowani, tworzą niezapomnianą feerię barwnych charakterów. Każdy ma zarówno wady, jak i zalety. 

 Jaki morał nasuwa się po przeczytaniu Julia zaczyna od nowa” ? Na zmianę swojego życia NIGDY nie jest za późno.
 Jest to idealna lektura dla tych kobiet, które uważają, że są już na tyle stare i przyzwyczajone do swojego obecnego życia, że już niczego od niego nie oczekują. Czasami warto pomyśleć tylko o sobie i odnaleźć nową ścieżkę życia! Prawie zawsze zmiana otwiera przed nami nową przestrzeń.
Polecam!


Za możliwość przeczytania oraz zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu 

 

czwartek, 28 grudnia 2017

„Wieczór taki jak ten” Gabriela Gargaś

„Wieczór taki jak ten” Gabriela Gargaś

 

 

Wydawnictwo - Czwarta Strona
Data wydania - 8 listopada 2017
Liczba stron - 360
Kategoria - Literatura obyczajowa i romans




Sięgając po najnowszą powieść Gabrieli Gargaś, wiedziałam, że zapomnę o otaczającym mnie świecie i tak też się stało.

 Autorka w zadziwiający sposób potrafi zaczarować czytelnika, a ten, w niezauważalny sposób przechodzi na drugą stronę — stronę życia naszych bohaterów.
Uwielbiam pióro tej młodej i utalentowanej autorki, która jest z wykształcenia ekonomistką, a z zamiłowania — bibliofilką.
Moje serce najmocniej skradła książka „Jutra może nie być” i właśnie za tą powieść pokochałam tę autorkę. Jej powieści przepełnione są historiami o uczuciach zawiłych i skomplikowanych, gdzie miłość oraz szczęście walczą i pokonują wiele trudności, a emocje szaleją.
Tak samo jest i tym razem. 


Michalina — ma 27 lat i sama musi wychowywać małego braciszka Bartka. Jest dla niego nie tylko siostrą, ale i mamą. Pomaga jej czasami babcia Zosia, mająca swoją własną cukiernię. Mieszkają oni w malowniczej miejscowości Złotkowo u podnóża Tatr. 
Mama Michasi i Bartka umarła na raka, a ich ojciec nie poradził sobie z dojrzałością i poleciał w świat... bo to wolny ptak. Dzieci strasznie za nim tęsknią i czekają na jego powrót do domu.

Obie kobiety postanawiają wynająć pokoje. Wszystkie zaoszczędzone pieniądze przeznaczają na remont i czekają na gości. Pierwsi zapowiedzieli się tuż przed Bożym Narodzeniem. Do pensjonatu zgłosiły się cztery osoby. Pierwszy pojawia się samotny pracoholik świeżo po rozwodzie, potem starsza pani, która traci wspomnienia oraz tajemnicza lekarka z córeczką. Dzień przed Wigilią pojawia się ostatni gość, który zmieni bieg życia Michaliny oraz jej braciszka. Czy goście pensjonatu będą zadowoleni z pobytu u Michaliny? Czy pomogą sobie nawzajem swoją obecnością?





Przepiękna okładka oraz zapowiedź poruszającej powieści pełnej niepowtarzalnego klimatu, jak i magii sprawiła, że musiałam przeczytać tę książkę w święta. Bo przecież niemożliwe staje się możliwe tylko w Boże Narodzenie!

Fabuła lektury utrzymana jest w ciepłym, świątecznym klimacie. Konstrukcja powieści zaś jest przemyślana i konsekwentnie prowadzona od początku do samego końca. Tytuł oraz data wydania wydają się nieprzypadkowe, ponieważ w święta z każdego z nas emanują wyjątkowe uczucia i uświadamiamy sobie wtedy, że w życiu najważniejsza jest rodzina i miłość. Miłość spełniona, doceniona i odwzajemniona.


"(...) Zastanawiałaś się nad tym, jakie to szczęście popijać herbatę z pięknej filiżanki? Delektować się nią. Wdychać jej zapach. Zastanawiałaś się kiedyś, jak to dobrze być zdrowym człowiekiem? Mieć dwie ręce i nogi. Zastanawiałaś się kiedyś, że dobrze jest, kiedy masz rodzinę, która cię czasami wkurza, daje popalić, ale masz też tę świadomość, że jest ktoś, do kogo zawsze możesz się odezwać? Nie jesteś sama. I masz tyle cudowności, tyle możesz, a nie zawsze chcesz, nie zawsze to doceniasz. A masz tyle szczęścia w życiu. Życiu, o jakim niejeden marzy. (...)"


Książkę czyta się bardzo szybko — sylwetki bohaterów oraz ich wewnętrzne przeżycia nakreślone są w wyrazisty, przekonujący sposób. Niejednokrotnie przeżywałam emocje razem z główną bohaterką. Podziwiałam ją i wspierałam.
Ciepło, które bije od Michaliny i jej babci sprawia, że traktujemy je jak sąsiadki lub kogoś z  rodziny. Obie panie sprawiają, że okres świąteczny w Złotkowie jest pełen magii.
Pokazują nam, czytelnikom, jak ważne są świąteczne dni, związane z nimi tradycje i zwyczaje.

Wydawać by się mogło, że jest opowieścią, jakich tysiące, ale jej wnętrze jest tak pełne kolorów, faktur, zapachów i emocji, że sprawia, iż powieść nabiera innego znaczenia.


„Wieczór taki jak ten” to przepiękna i wzruszająca opowieść o miłości, tej matczynej, siostrzanej, babcinej i tej prawdziwej, która potrafi przenosić góry. Opowieść o tym, żebyśmy docenili to, co mamy na co dzień i potrafili cieszyć się obecnością najbliższych.


Książkę polecam wszystkim tym, którzy chcą na wiele godzin odpłynąć daleko, daleko...

 

Chciałabym bardzo podziękować  autorce — Gabrieli Gargaś, za umieszczenie mojego nazwiska w podziękowaniach na końcu swojej książki. 
Za możliwość przeczytania oraz zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu

środa, 27 grudnia 2017

„Mity skandynawskie” Roger Lancelyn Green

„Mity skandynawskie” Roger Lancelyn Green 


Wydawnictwo - Zysk i S-ka
Data wydania - 27 listopada 2017
Ilość stron - 270
Kategoria - Literatura popularnonaukowa 







Uwielbiam kraje skandynawskie, a co za tym idzie również historie pisane o nich. Byłam w Norwegii i Szwecji i muszę  przyznać, że jestem zachwycona. Dlatego też nie było innej opcji, jak przyjąć do recenzji książkę o powstaniu Skandynawii i związanych z nią mitami.


Brytyjski autor Roger Lancelyn Green jest potomkiem normandzkich wikingów, którzy podbili Anglię. 
Dlatego też w wyjątkowy, epicki sposób opisał dla nas, czytelników, historię powstania wikingów.
Mity te mają wielką moc. Razem z autorem zapraszam Was do przejścia przez most do starego i surowego świata skandynawskich bogów. 
Ze swojej strony mogę zagwarantować, że świat ten pełen tajemnic oraz magii porwie każdego czytelnika niczym wir — rzekę.

Podczas lektury poznajemy losy Asów i Wanów. Losy olbrzymów i bogów. Mamy tu tak naprawdę mity od samego powstania świata, aż po ragnarok.
Poznajemy również losy Odyna, cudownej nordyckiej bogini  Frei, walecznego Thora, przebiegłego Lokiego, oraz moc ogromnego węża Jormunganda.
Połączenie mitów, ballad, poematów i ludowych opowieści  tworzą razem rewelacyjną wspólną całość.




Co mi się podobało w tej lekturze? 
Oddanie i zapał, z jakim autor przedstawił nam historie opisane na kartach tej powieści. Oddał naprawdę ducha oryginalnych opowieści i ballad. Zrobił to w sposób, porywając czytelnika do tego stopnia, że czyta się z wypiekami na twarzy. Spis Asów i olbrzymów bardzo pomaga w rozumieniu genealogii  pokoleń.
Bohaterowie to prawdziwi herosi z krwi i kości. Pełni hartu ducha, sprytu, odwagi i determinacji.


Freja jest znana jako bogini płodności, wegetacji i miłości. To również groźna bogini wojny, zajmująca przy stole wojowników w Walhalli miejsce równe Odynowi. Do ulubionych darów Frei należała biżuteria, pieśni miłosne, bydło i ofiary z ludzi.

„Mity skandynawskie” to niezwykle fascynująca przygoda pełna magii, bohaterskich czynów i umiłowania piękna. Oryginalne określenia oraz opisy sprawiają, że książka daje autentyczny wydźwięk. Na końcu wyjaśnienia kto jest kim oraz miejsca akcji ułatwiają czytanie.
Jak dla mnie REWELACJA!

Za możliwość przeczytania oraz zrecenzowania dziękuję  



 

niedziela, 17 grudnia 2017

„Pudełko z guzikami Gwendy” Stephen King, Richard Chizmar

„Pudełko  z guzikami Gwendy” Stephen King, Richard Chizmar 

 



Tłumaczenie - Danuta Górska
Wydawnictwo - Albatros
Tytuł oryginału - Gwendy’s Button Box
Data wydania - 22 listopada 2017
Liczba stron - 176 
Kategoria - horror



Jako nowość, pojawiła się kolejna książka Króla Horroru, lecz tym razem w duecie z Richardem Chizmarem. Czy to udany duet?



Główna bohaterka, dwunastoletnia Gwendy, to zakompleksiona dziewczyna walcząca z nadwagą. Wybiera się do gimnazjum i podczas wakacji postanawia schudnąć poprzez regularne bieganie po schodach. Schody te są bardzo długie i strome, nazwane przez mieszkańców "schodami samobójców". Właśnie tutaj pewnego dnia poznaje przystojnego i tajemniczego mężczyznę w czarnym kapeluszu.
Pan Farris po krótkiej rozmowie wręcza jej tajemnicze pudełko z kolorowymi guzikami na wierzchu. Jest to magiczne pudełko, posiadającą niezwykłą moc. Podarunek ma pomóc dziewczynie w realizowaniu swoich marzeń. Czy młoda Gwendy podoła odpowiedzialności, jaka spadła na nią w momencie przyjęcia tego pudełka? Nie może powiedzieć o nim nikomu. Tylko ona może go dotykać i używać. Chowa go w dziurze drzewa przed domem.

Czemu to pudełko jest magiczne?
Każdy, kto je posiada, może zmienić los świata, a nawet zmieść niektóre kontynenty z powierzchni ziemi. Każdy kolor guzika to wielka moc, która niesie za sobą konsekwencje, których nie będzie można cofnąć. Są też dobre aspekty posiadania tego prezentu, mianowicie co jakiś czas wyskakuje moneta, bardzo stara i bardzo droga, a za każdym przyciśnięciem odpowiedniego guzika wyskakuje najpyszniejsza i najcudowniejsza w smaku czekoladka. Za każdym razem w innym kształcie. 

 „(...)Często marzy na jawie, że pan Farris wróci, żeby odzyskać pudełko z guzikami i uwolnić ją od odpowiedzialności. Albo że pudełko w końcu o niej zapomni. Ktoś obcy uznałby to za głupie, jednak zaczęła wierzyć, że pudełko jest w jakimś sensie żywe.(...)”

Po upływie trzech lat, Gwendy z zagubionej dziewczynki, zmienia się w piękną i pewną siebie dziewczynę. W szkole jest najzdolniejszą i najpilniejszą uczennicą a jej figury zazdrości niejedna koleżanka. Widzimy jej metamorfozę na własne oczy. Czy to aby na pewno zasługa tajemniczego pudełka? Przekonajcie się sami.





Większa część tej historii to opowieść o nastoletniej dziewczynce i trawiącym ją sekrecie, będącym wstępem do sennych koszmarów. 

Jest to intrygująca lektura o ogromnej odpowiedzialności i silnej woli.
Przepięknie wydana, ze sztywną okładką oraz nastrojowymi rysunkami, które rewelacyjnie oddają klimat tej powieści. Bardzo sympatycznie wygląda również jej wnętrze. Czyta się błyskawicznie i z wielką przyjemnością.
 
Muszę też przyznać, że spodziewałam się czegoś mocniejszego i obszerniejszego, zważywszy, że to połączenie dwóch pisarzy.
King oraz Chizmar to znane nazwiska, zatem czekałam na tę pozycję z wielkim zainteresowaniem. Trochę się zawiodłam, ale nie na tyle, żeby nie sięgać po kolejne nowe pozycje pisarzy.

 „Pudełko z guzikami Gwendy”to magiczna opowieść o dorastaniu oraz wielkiej odpowiedzialności, jaką niesie za sobą samo życie i związane z nim życiowe wybory. Jest tu trochę obyczaju, trochę grozy i tajemnicy.
Polecam!


Za możliwość przeczytania oraz zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu  




 

środa, 13 grudnia 2017

„Dwanaście niedokończonych snów” Natasza Socha

„Dwanaście niedokończonych snów” Natasza Socha

 


Data wydania - 25 października 2017
Liczba stron - 304
Kategoria - Literatura obyczajowa i romans 





Książki tej autorki zawsze biorę i polecam w ciemno!
Nigdy mnie nie zawiodło jej dobre pióro oraz poczucie humoru.


To już kolejna jej książka. Napisała między innymi „Apteka marzeń”, „Biuro przesyłek niedoręczonych”, „Maminsynek”, „Rosół z kury domowej” i wiele innych. Jest dziennikarką, felietonistką oraz pisarką. Kocha zwierzęta.

Od bardzo dawna zastanawiamy się, czym są sny i marzenia senne. Mimo prowadzonych badań nikomu nie udało się dowiedzieć o nich wszystkiego.
Zjawiska pojawiające się podczas snu przypominają halucynacje. Nie zawsze występują one wyłącznie jako obrazy. Niektóre tematy pojawiają się często kilkakrotnie w kolejnych snach. Najczęściej dotyczą one spadania, latania i nagości.
Chyba każdy z nas w większy lub mniejszy sposób wierzy w sny. Czasami warto popatrzeć na swoje sny i zrozumieć jak wiele one mówią o nas samych.


"(...) Sny są jak lustro, trzeba tylko nauczyć się je rozumieć.(...)"

Naszą bohaterką jest 28-letnia Monika Morys, zwana przez rodzinę Momo. Jest ona spokojną, cichą i bardzo zamkniętą osobą. Pasjonuje się projektowaniem biżuterii oraz recyklingiem mebli. Zmieniły ją doświadczenia życiowe, które bardzo mocno przeżyła. Zniknięcie ojca, nieudane małżeństwo, to wszystko odcisnęło wielkie piętno na zachowaniu Momo. Na dokładkę tego wszystkiego pojawiają się dziwne sny. Próbują jej coś przekazać. Dostaje w snach zadania do wykonania. Gdy je wykonuje, pokazuje jej się kolejna zagadka. Okazuje się również, że wkrótce skończy się czas...Kim okaże się osoba, która coraz częściej pojawia się w jej snach? Na kogo podświadomie czeka Momo? Czy możliwe jest, by kogoś wyśnić?






Muszę przyznać, że jakoś nie zapałałam większą sympatią do bohaterki tej książki. To godzenie się ze wszystkim i z  nieciekawym życiem. Dziwne jest takie zachowanie u dorosłej kobiety, ale chyba taki był cel autorki.
Natomiast bardzo podobały mi się jej nietuzinkowe pomysły odnośnie recyklingu. Naprawdę trzeba mieć fantazję, by z niczego zrobić coś :)
Podobała mi się również postać, która pracuje zawodowo swoim nosem. Czyli testowanie produktów za pomocą węchu. 
Ciotka Rebeka natomiast? To postać genialna!
Fajnym pomysłem również było przywrócenie bohaterki z poprzedniej książki. „Biuro przesyłek niedoręczonych” to właśnie tu poznajemy kobietę o imieniu Mila.

"(...)To przecież niemożliwe, by wyśnić sobie drugiego człowieka. By stworzyć go z sennych marzeń, utkać z własnych pragnień i narysować fikcyjnymi kredkami.(...)"

Jak zwykle fabuła jest niebanalna. Z łatwością można przenieść się oczami wyobraźni w świat, jaki wykreowała dla nas autorka. Nic tutaj nie jest oczywiste ani proste, a pomiędzy wierszami możemy dostrzec wskazówki i porady.
Tytułowe sny wprowadzają tajemnicę, którą z przyjemnością powoli odkrywamy. Ma się nieodparte wrażenie, że zaraz coś się wydarzy. Tylko że autorka jak zawsze zaskakuje czytelnika. Igra z nim, bawi się jego emocjami. Wyczuwalny jest również ironiczny, charakterystyczny dla tej autorki humor, który bardzo lubię.


„Dwanaście niedokończonych snów” to magiczna historia pełna świątecznej magii. To powieść utkana z ludzkich marzeń niczym subtelna i delikatna woalka.


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu 



niedziela, 10 grudnia 2017

„Królik w lunaparku” Michał Biarda

„Królik w lunaparku”  Michał Biarda

 



Wydawnictwo - Novae Res
Data wydania - 6 września 2017
Liczba stron - 318
Kategoria - Literatura obyczajowa i romans  




„Królik w lunaparku” to debiutancka powieść Michała Biardy – kochającego książki trzydziestolatka, który na co dzień pisze programy komputerowe. To właśnie ścisły umysł autora pozwolił stworzyć tę wielowątkową historię, w której już na początku dowiadujemy się „kto?”, ale dopiero na końcu – „jak?” i „dlaczego?”


W tej powieści główny prym wiodą trzy osoby, a co za tym idzie, mamy trzech narratorów, każdy z nich przedstawia swoje życie. Paweł, Kaśka i Zbyszek. Są to osoby całkowicie sobie obce, ale ich losy w pewien sposób są ze sobą splecione, a historia ich życia przeplata się niczym warkocz.
Na samym początku poznajemy studenta Pawła, który ma wręcz fenomenalną pamięć. Pamięta każdy szczegół ze swego życia, począwszy od swoich narodzin. Ma też wspaniałą dziewczynę.
Gdy zostaje potrącony przez samochód, zaczynają dziać się w jego umyśle dziwne rzeczy. Widzi to, co nigdy się nie wydarzyło. Dręczą go też złe sny, które wydają się prawdziwe. W tych snach pojawia się Kaśka, dziewczyna ucząca się w Liceum. Sny doprowadzają do tego, że Paweł ma wyrzuty sumienia wobec swojej dziewczyny. Czy istnieje jakaś granica między snem a wspomnieniem?
W szpitalu, na łóżku obok Pawła leży pan Zbyszek — taksówkarz. Wsłuchuje się w całą tę historię i usiłuje pomóc Pawłowi.
Do studenta, nastolatki i taksówkarza dołącza tajemniczy Królik i życie całej trójki wywraca się do góry nogami. Czy każdy z nich poradzi sobie z wyzwaniem i zachowają zimną krew i zdrowe zmysły?






Początkowy chaos zaczyna się układać w logiczną całość. Każdy nic nieznaczący szczegół nabiera znaczenia a my, razem z bohaterami, coraz bardziej nakręcamy spiralę domysłów. Autor z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem zaskakuje nas. Rzeczywistość miesza się ze snem. Rewelacyjne połączenie, które doprowadza do tego, że zatracamy się w tej historii.  Bohaterowie świetnie wykreowani, a każde kolejne ich spotkanie doprowadza do czegoś następnego. Bywa, że poważniejszego w skutkach. Każdą z postaci da się lubić i z przyjemnością śledzi się ich dalsze losy.
Fabuła rewelacyjna! Nie można oderwać się od tej okraszonej nutką fantastyki historii. 

Podobało mi się to, że na początku autor podaje nam scenę finałową, a dopiero potem jak do niej doszło i dlaczego. Naprawdę jest to bardzo fajnie przemyślane. 
Na początku panuje chaos, ale później jest mnóstwo intryg, pozytywny humor,  i walka z demonami. Te wszystkie składniki powodują, że ta książka to istna mieszanka wybuchowa, której nie jesteśmy w stanie przewidzieć.


„Królik w lunaparku” to historia, która niesamowicie  pobudza wyobraźnię, intryguje, zadziwia, a na końcu szokuje czytelnika do takiego stopnia, że nie można o niej zapomnieć. Miłość, zdrada, demony przeszłości i zaskakujące, wręcz szokujące zakończenie.

Polecam!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorowi.

















 







niedziela, 3 grudnia 2017

„Sekret, którego nie zdradzę” - Tess Gerritsen

„Sekret, którego nie zdradzę” - Tess Gerritsen 

 


Tłumaczenie - Andrzej Szulc
Wydawnictwo - Albatros
Cykl - Rizzoli/Isles (tom 12)
Seria - Anatomia zbrodni
Data wydania - 25 października 2017
Liczba stron - 384
Kategoria - thriller/sensacja/kryminał 



Nie jest to moja pierwsza książka tej autorki i muszę przyznać, że za każdym razem jestem zachwycona jej historiami.

Detektyw Jane Rizzolli oraz patolog Maura Isles to duet idealny.

Tym razem  miejsce zbrodni jest całkowicie inne niż wszystkie poprzednie, z którymi miały do czynienia. Morderca ofierze wyłupuje gałki oczne i wkłada je w jej dłonie. Doktor Isles ma problem z rozpoznaniem przyczyny zgonu, ponieważ oznak śmierci ani trucizny w organizmie nie ma. Zadaje sobie pytanie, jak została zabita, skoro gałki oczne zostały wyjęte po śmierci?
Policja nie znajduje tropu mordercy, a patolog cały czas głowi się nad przyczyną śmierci.
Bardzo szybko okazuje się również, że to nie jedyne takie dziwne zabójstwo. Zmarła producentka horrorów nie jest jedyną ofiarą sprawcy. Kolejna ofiara ma wbite w pierś  strzały. Tu pojawia się kolejna zagadka. Czy zabójca prowadzi perfidną zabawę z policją? Kolejny raz rany są pośmiertne, a przyczyn zgonu brak.


"(...)Kiedy ktoś wygląda na winnego, wszyscy uznają, że jest winny.(...)"

Policja zaczyna pomału trafiać na ślady i dochodzi do spraw z przeszłości, mianowicie do Apple Tree, dotyczącą molestowania seksualnego dzieci przez prowadzących Dom Opieki. Małżeństwo oraz ich syn Martin trafili wtedy do więzienia dzięki zeznaniom dzieci. Wyszło na jaw również to, że właśnie wyszedł z więzienia Martin. Czy zabite ofiary to dzieci, które kiedyś złożyły zeznania? Czy zginą jeszcze inne osoby? Czy obie te sprawy mają podłoże religijne? Ofiary zostały okaleczone w bardzo podobny sposób jak męczennicy — Święta Łucja i Sebastian.
Czy wspaniały kobiecy duet poradzi sobie i w tej sytuacji?






Autorka bardzo sprawnie wplata wątki ze swoich wcześniejszych części, zwłaszcza te dotyczące duchowieństwa. 
Jane i Maura są pewne, że morderca nie poprzestanie tylko na tych dwóch zbrodniach. Od tej pory zaczyna się wyścig z czasem.

Tess Gerritsen jak zwykle daje nam, czytelnikom, świetnie podkręcone napięcie i emocje. Z każdą kolejną przeczytaną kartką wchodzimy bardziej w mrok i zagłębiamy się w plątaninie tropów, gdzie nic nie jest takie, jakie się wydaje.

Sceny zbrodni są tak świetnie dopracowane, że mamy wrażenie, że to wszystko dzieje się koło nas, a wątki powiązane ze zbrodniami świętych bardzo urozmaicają tę pozycję. Byłam autentycznie zachwycona!
Dodatkowo trzeba wspomnieć, że dzięki  kompetencji Isles z zakresu patologii można przyswoić sobie kilka interesujących pojęć.


„Sekret, którego nie zdradzę” to fantastyczny thriller medyczny, który czyta się z zapartym tchem i nie sposób go odłożyć, dopóki nie pozna się zakończenia.

Natomiast zakończenie tej książki?  
To już wisienka na torcie idealnie współgrająca z całością!

Nie mogę się już doczekać kolejnej książki tej autorki.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję
Wydawnictwu