piątek, 20 grudnia 2019

„Mądre bajki - pozytywne myślenie” Agnieszka Antosiewicz



Czytacie swoim dzieciom bajki?

Mądre bajki mają to do siebie, że przekazują ciekawe wartości potrzebne w życiu młodego człowieka.  Takie właśnie są bajeczki napisane przez Agnieszkę Antosiewicz.

Jest to książeczka dla dzieci w wieku przedszkolnym. Zastanawiałam się nad tym, czy dzieci uczące się czytać potrafiłyby same próbować, ale chyba druk jest dla nich za mały. 
Jest tu 20 opowieści i każda ma w sobie inny przekaz. Dowiadujemy się o tym, jak sobie radzić w życiu z problemami, które można spotkać każdego dnia. Są tu poruszane trudne problemy, jak i te łatwiejsze, ale pokazują też problem z innej strony. Po przeczytaniu takiej bajeczki można dyskutować z dzieckiem. Podobało mi się bardzo nawiązanie do kontaktów z obcymi ludźmi. Czyli jak uczulić dzieci na ignorowanie tajemniczych wujków koleżanek oraz innych typków zaczepiających dzieci na chodnikach. 
Takie opowieści uczą i dają możliwość rozmowy.


Podobały mi się również ilustracje. Są kolorowe i adekwatne do wieku dzieci. Strony nie są białe, tylko kolorowe i zachęcające do czytania. Okładka twarda, pięknie wydana, idealna na prezent. 

Gdy chcecie porozmawiać z dziećmi na temat odpowiedzialności, życzliwości i innych wartościach, czytajcie razem te bajeczki.
Czasami same tytuły opowiadań mówią o ciekawym temacie. Piernik nad piernikami. O szacunku dla starszych. Wiadomo o czym jest opowiadanie, prawda?
Polecam!  




Wydawnictwo Greg

czwartek, 5 grudnia 2019

„Piąta babcia Dominika” Katarzyna Ryrych

Znacie prozę Katarzyny Ryrych?
To już moja kolejna jej przeczytana książka i muszę napisać, że ma ona ogromny talent. Talent do tego, by w skromnych rozmiarów książeczce zamieścić ogromny przekaz skierowany do dzieci. Ja jestem zachwycona treścią i sposobem przekazywania informacji. Sięgnijcie również po inne książki dla dzieci tej autorki, każda jest magiczna.

Poznajemy Dominika o nazwisku Zajonc. Nie ma on lekko w życiu, zwłaszcza w szkole. Rodzice nie chcą zmienić nazwiska, a sprawia ono przygody, z którymi Dominik musi się borykać. Zbliżają się wakacje i chłopiec cieszy się na spędzenie ich u dziadka nad morzem, gdzie przy okazji ma poznać swoją już piątą babcię. Tak, piątą. Jego dziadek bardzo szybko zakochuje się w kobietach. Przy okazji pozna rezolutne kuzynki, które są jak dwie krople wody. Oczywiście przygody go nie ominą, nawet wplącze się w aferę kryminalną, ale przecież po to są wakacje, by coś się działo.





Poznajemy dziadka i jego ostatnią wybrankę, która w niczym nie przypomina starszej, siwej pani. Babcie zawsze kojarzą nam się z siwą panią siedzącą na bujanym fotelu, dziergającą szalik lub jakiś sweter na drutach, prawda? Ta babcia jest inna. Jest informatykiem i tworzy gry komputerowe. Jest wesoła i bardzo towarzyska.  Bliźniaczki, które pozna nasz Dominik to właśnie jej wnuczki, które nie przypadły do gustu naszemu bohaterowi. Gdyby mógł, omijałby je z daleka, ale one zawsze pojawiają się obok. I zawsze dwie. Żartobliwie nazwał je Myszowate.

Cała trójka wplątuje się w aferę po znalezieniu fryzjerskiej głowy. Co tam się będzie działo.... tego musicie sami się dowiedzieć.

Jest to niepozorna książeczka, bo ma zaledwie 159 stron, ale napisana jest dużymi literami i na pewno zajmie dzieci na kilka godzin. Historia znajdująca się w niej jest fenomenalna, nawet ja miałam problem z oderwaniem się od niej. Czyta się ją ekspresowo, bo autorka ma bardzo lekkie pióro, do tego bardzo obrazowo opisuje miejsca i sytuacje, więc naprawdę wszytko jest bardzo łatwo sobie wyobrazić. Do tego rewelacyjne poczucie humoru autorki doprowadza czasami do salw śmiechu. Muszę również wspomnieć o ilustracjach Anny Wielbut, jakie mamy w środku tej uroczej książeczki. Są bardzo ładne i nawiązujące do sytuacji. Możemy nauczyć się na przykład robić węzeł kotwiczny. 





Bardzo mi się podobało w tej powieści to, że autorka przemyca informacje historyczne oraz inne ważne fakty, na przykład, by nie oceniać ludzi po pozorach lub też, że każdy człowiek ma prawo być inny. Nie trzeba powielać wytartych schematów czy też zachowywać się tak, jak inni. 
Jestem pewna, że opowieść o przygodach Dominika spodoba się każdemu starszemu dziecku.


„Piąta babcia Dominika”  to książka idealna na przedświąteczny czas, gdy rodzice, zajęci sprawami organizacyjnymi, mało czasu poświęcają swoim pociechom, a zagłębiające się w lekturę dzieci zapomną o tym, co dzieje się obok nich. Przepadną w świecie, gdzie Dominik razem z kuzynkami szuka złodzieja, a potem opowiedzą Wam, jakie wspaniałe przesłanie pomiędzy wierszami przemyciła autorka.


 POLECAM!

wtorek, 3 grudnia 2019

„Lennart Malmkvist i osobliwy mops Buri Bolmena” Simon Lars


Lubicie książki, w których dzieją się dziwne rzeczy? Gadające ludzkim głosem psy i wybrańcy z wielu? 

Poznajemy Lennarta, który odnosi sukces jako młody konsultant i jest zadowolony ze swojego, jakże spokojnego i ułożonego, życia. Gdy traci głos, zostaje zwolniony z pracy.  Dodatkowo spotykają go co chwila jakieś dziwne sytuacje. Pod wpływem niewytłumaczonych wydarzeń jego życie wywraca się do góry nogami.  
Zaczyna spotykać tajemniczego kataryniarza, i to nie tylko w realnym życiu, ale i w snach. Koleżanka, która do tej pory była normalna, zaczyna dziwnie się zachowywać. Sąsiad zostawia mu w spadku sklep i znudzonego psa. Mops, którego dostał w spadku po sąsiedzie, podczas burzy zaczyna mówić. Zaskakująca fabuła z olbrzymią dawką humoru rozkręca się niczym karuzela.






Lubię czytać takie książki. Na początku odrobina spokoju, intrygi, by stopniowo przyspieszać tempo i akcję. Lubię również magiczne przedmioty i niespotykane sytuacje. Takie momenty sprawiają, że z niedowierzaniem o tym czytamy. 
Historie, w których znajduje się gadający pies i to jeszcze mały mops, to rzadkość na rynku literackim. Do tej pory nie spotkałam się z taką lekturą. A jest to strzał w dziesiątkę.
Ubawiłam się, czytając jego sarkastyczne uwagi rzucane co jakiś czas. Mieć takiego psa obok siebie, to dopiero wyzwanie.


W tej powieści podobało mi się wszystko. Postacie są tak różnorodne, tak kolorowe, że czyta się o nich z przyjemnością. Opisy fajne, aczkolwiek są momenty, że mogły być krótsze, ale nie ujmuje to wspaniałej historii Lennarta. 
Najgorsze natomiast było zakończenie!
Dlaczego? Bo skończyło się w takim momencie, że powinno się za to ukarać autora. Tak się nie powinno robić, drodzy autorzy. Pozostało teraz tylko czekać na kontynuację.


„Lennart Malmkvist i osobliwy mops Buri Bolmena” to historia, która zawładnie myślami każdego, kto odważy się sięgnąć po nią. Jest to książka dla ludzi z wyobraźnią, jak i lubiących pośmiać się podczas lektury.
POLECAM!





poniedziałek, 2 grudnia 2019

„Niedokończona baśń” Dorota Gąsiorowska



Uwielbiam pisać recenzje książek, które sprawiły mi ogromną przyjemność z czytania oraz przebywania w świecie bohaterów. Takie książki pisze właśnie Dorota Gąsiorowska. W jej powieściach jest magia, klimat i rodzinne tajemnice. Tajemnice, które nie zostają od razu wyjaśnione, lecz specjalnie tak zagmatwane, że nie jesteśmy w stanie odgadnąć ich zakończenia. Uwielbiam takie pozycje i już. 

Głównymi bohaterkami tej powieści są trzy kobiety. Najstarsza z nich to Susanne — pisarka, która zatrudnia u siebie Julię. Julia to mama rezolutnej Basi. Wszystkie trzy odgrywają w tej historii ogromną rolę. Trzy kobiety i trzy pokolenia. Co z tego wyniknie?


 Julia jest kobietą, która nosi w sobie smutek i żal za ukochanym mężczyzną, który zmarł w wypadku samochodowym, więc ona samotnie wychowuje córeczkę Basię. Jest bardzo ambitna i uparcie dąży do realizacji swoich marzeń. Od zawsze marzyła, by móc tłumaczyć dzieła swojej ulubionej pisarki. Gdy natrafiła się okazja, skorzystała z niej i została asystentką znanej, lecz bardzo kapryśnej Susanne Benoit. Gdy starsza pani proponuje jej wyjazd do Akwitanii, Julia godzi się i planują wspólnie z Basią wyjazd. Czy kobiety załatwią to, co było do zrobienia i pełne szczęścia wrócą do Polski? Czy na pewno praca u takiej artystki to spełnienie marzeń Julii?






Jeśli lubicie stare zamki, w których pełno skrywanych tajemnic, malownicze zakątki Francji lub cudowne smaki włoskiej kuchni, to koniecznie sięgnijcie po najnowszą pozycje Doroty. Akcja tej książki toczy się zarówno w Akwitanii, jak i w Poznaniu.


Wiecie, za co jeszcze lubię prozę tej autorki? Oprócz klimatu i tajemnic Dorota Gąsiorowska kreśli dla nas bardzo wyraziste kreacje bohaterów. Są to osoby pewne siebie, realizujące swoje marzenia i uparcie dążące do przodu. Jest w nich zawsze poczucie humoru, sympatia i ufność w drugiego człowieka. No i zawsze gdzieś w zakątkach jej powieści tli się miłość. Taka prawdziwa, o której niejedna czytelniczka marzy.

W niedokończonej baśni poznajemy Susanne, postać, która pokazuje nam kilka swoich twarzy. Na twarzach tych są maski, pod którymi ukrywa swoje prawdziwe oblicze. Często zdarza się, że za fasadą maski ukrywa swoje lęki, obawy, że jej tajemnica ujrzy światło dzienne. Zakładanie i posługiwanie się maskami męczy człowieka, tym bardziej starszą panią. Kto z nas w swoim życiu nie został przygnieciony ciężarem własnej maski? Pozornie pomaga nam ona funkcjonować, ale w zamian wyczerpuje psychicznie. Autorka porusza tutaj jeszcze kilka ważnych tematów, które mogą spotkać każdą z nas. Myślę, że spora ilość czytelniczek odnajdzie coś ze swojego życia.

„Nigdy z tego nie rezygnuj, wyobraźnia to jeden z najcenniejszych darów, jakie otrzymał człowiek.”

 Czytając klimatyczne opisy Francji, Akwitanii, przy zamkowych parków pełnych labiryntów czy sadów wypełnionych owocami, miałam nieodparte wrażenie, że za chwilę znajdę się obok bohaterek. Razem z nimi usiądę pod drzewem śliwy i wspólnie będziemy potem piekły ciasta. Cudowna atmosfera końca lata i początku jesieni zachwyca.
Zachwyca również Basia. Jak ja bym chciała mieć taką dziewczynkę w rodzinie. Pełną radości i swojej dziecięcej mądrości. Cudowna iskierka, która zawładnęła sercami nie tylko postaciami z książki, ale zapewne zauroczyła każdego czytelnika. Jej po prostu nie da się nie kochać. 






„Niedokończona baśń” to klimatyczna i wręcz misternie napisana powieść. Wszystkie wątki splatają się w idealnym momencie, zmierzając do cudownego finału. Całość dopracowana perfekcyjnie. Zwłaszcza pod względem emocji, których ta lektura nam dostarcza. Książka napisana jest przepięknym językiem, który sprawia, że po przeczytaniu kilku pierwszych linijek, zapominamy o tym, co się dzieje obok nas. Oczywiście fabuła zwarta, akcja czasami romantyczna, lekka, a czasami nabierająca tempa.

Lubię czytać takie książki. Dają wytchnienie w zwariowanym tempie życia, pozwalając zapomnieć o kłopotach i przypominają nam, co tak naprawdę jest ważne w życiu. 

POLECAM!

wtorek, 26 listopada 2019

„Mądre bajki - pozytywne myślenie” Agnieszka Antosiewicz ZAPOWIEDŹ!

Witajcie!
Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam świetną książeczkę dla dzieci. Jest to zapowiedź wznowienia.
Wielkimi krokami zbliża się grudzień, a wraz z nim Mikołajki. Nie macie pomysłu? No to przychodzę do Was właśnie z taką propozycją. Bajki czekają na młodych czytelników.




Autorka napisała książeczkę, która dotyczy tych tematów, które trudno jest opisać i wyjaśnić. Dziecko spotka w niej sympatyczne postacie, które przeżywają mnóstwo przygód, czasem zabawnych, a czasem smutnych i niebezpiecznych. Dowie się, jak ważna jest przyjaźń, jak stać się bardziej samodzielnym, nauczyć się myśleć pozytywnie, o szacunku dla zwierząt, a także o tym, jak uchronić się przed niebezpieczeństwem.




Przepięknie napisana z kolorowymi ilustracjami. Wydanie w trwałej, niezwykle estetycznej oprawie będzie idealnym prezentem dla każdego dziecka i z pewnością zajmie najważniejsze miejsce w dziecięcej biblioteczce.
 Mądre bajki — pozytywne myślenie to barwne opowieści dla dzieci o ludziach oraz zwierzętach przeżywających przygody, które wymagają... pozytywnego myślenia! Bohaterowie zmagają się z sytuacjami i przeszkodami, które mogą spotkać każdego z nas. Mądre bajki... podszeptują najlepsze z możliwych rozwiązań.
Przyjaźń, samodzielność, wybaczanie, szacunek dla innych, nauka, rozmowa, rodzina — oto klucze do szczęśliwego życia!



 Polecam!

Wydawnictwo - Greg
Liczba stron - 64

niedziela, 24 listopada 2019

„Pod tym samym niebem” Katarzyna Kielecka



Znacie tę autorkę? Debiutowała powieścią „Sedno życia”, której kontynuacja już niebawem. Tym razem skupimy się na jej kolejnej powieści. Jest ona równie świetnie napisana co debiut autorki. 


Poznajemy Liliannę Grodzką, która wiedzie zwykłe życie. Oprócz pracy jej czas wypełnia rezolutna córka oraz przyjaciółka Kinga. Wychowuje ona samotnie czteroletnią córeczkę, gdyż ojciec dziecka nie przyznaje się do ojcostwa. Płaci alimenty i wydaje mu się, że to wszystko, na co może liczyć w tej sprawie kobieta. On jest przełożonym w firmie, w której pracuje Lilianna. Ich romans coraz bardziej zaczyna się rozpadać. Ciche, ukradkowe spotkania i zaspokajanie męskich potrzeb przestają wystarczać kobiecie, która chciałaby czegoś więcej. Z pomocą przychodzi jej los. Pewnego grudniowego dnia nasza bohaterka dostaje tajemniczy list, w którym to do tej pory nieznana osoba ofiarowuje jej swój testament. Nie miała pojęcia, że gdzieś żyje siostra jej ukochanej babci.

Czy nasza bohaterka spełni wymagania ciotecznej babci i dostanie w spadku mieszkanie? Czy będzie miała dość siły, by zakończyć toksyczny związek z jej szefem?


Poznając historię Lilianny, czytamy również o perypetiach życiowych jej przyjaciółki. Kinga to nowoczesna, niezależna kobieta. Spotyka się z pewnym facetem i dopóki ich relacje są luźne, wszystko jest ok. Gdy Adam postanawia kupić jej pierścionek i zaręczyć się z Kingą, ta odmawia. Mężczyzna znika, nikomu nie mówiąc, gdzie jedzie i kiedy wróci. Kinga podczas jego nieobecności docenia wartość Adama i zaczyna do niej docierać, że jednak go kocha. Tylko czy nie jest już za późno? Czy obie kobiety otworzą się na nowe i pozwolą na to, by szczęście zagościło w ich sercach?




Autorka ma tak lekkie pióro, że czyta się tę historię z przyjemnością. Bardzo dobrze radzi sobie z opisywaniem emocji. Pozwala nam domyślać się dalszego ciągu tej historii oraz pokazuje zagadnienia, których nie doświadczamy na co dzień. Mam tu na myśli świat współczesnych polarników, których poznajemy przelotnie oraz problem dzieci chorych na achondroplazję, inaczej karłowatość. Autorka w rewelacyjny sposób pokazuje zmaganie się matki z tą chorobą, jak odbierają ją obcy ludzie i rówieśnicy dziecka.

 „Człowiek z natury boi się zjawisk, o których mało wie. Żeby zaakceptować odmienność, trzeba ją poznać i zrozumieć.”

 Co jeszcze podobało mi się w tej powieści? Szacunek do rodziny, tolerancja dla chorych dzieci to podstawowe atuty tej historii, ale w bardzo ciekawy sposób autorka pokazała, jak z pozoru błahe sprawy i pochopne decyzje potrafią zmienić całe życie nie tylko jednej osoby. Czasami konsekwencje ponoszą kolejne pokolenia.

Bohaterowie wykreowani przez autorkę to wrażliwe osoby, które radzą sobie z szarą codziennością w najlepszy według nich sposób. Niekiedy gubią się, by na nowo szukać właściwej drogi do swojego szczęścia. Tylko czy to takie proste? Czy są w stanie ją odnaleźć? 
Gdy zbliżałam się do końca książki, bardzo żałowałam. Przez tę powieść się płynie, nie zauważając, że to już finał powieści.

Polecam bardzo !


sobota, 23 listopada 2019

„Szeptacz” Alex North


Czy faktycznie książka „Szeptacz” jest najbardziej niepokojącym thrillerem, jaki do tej pory przeczytałam?

Muszę stwierdzić, że Aleksowi Northowi udało się przez całą książkę trzymać mnie w napięciu.
Historia zaczyna się intrygującym prologiem, w którym to czytamy list ojca do syna. Na podstawie listu wysuwamy przypuszczenia, że stało się coś złego. Zaczynamy się niepokoić. 
Kolejne rozdziały to już dwie różne historie. Co mają ze sobą wspólnego?

W niewyjaśnionych okolicznościach ginie mały chłopiec. Komisarz policji, który zaczyna zajmować się tą sprawą, przypomina sobie podobne zdarzenie, które miało miejsce kilka lat temu. Wtedy śledztwo doprowadziło do mężczyzny, który został nazwany Szeptaczem. Mężczyzna ten wabił dzieci szeptem, łapał je i następnie w okrutny sposób pozbawiał ich życia. Wydarzenia sprzed kilku lat zaważyły na życiu osobistym komisarza. Czy tym razem to również sprawka Szeptacza? Czy policjant poradzi sobie z ta sprawą? 




Nie będę opisywała dwóch historii, ale obie z pozoru się nie łączą. Czytając, nie zauważamy podobieństw czy też jakichś klamr łączącej historie. Możemy się jedynie domyślać, że w obu tych historiach występuje postać Szeptacza jako kogoś z najgorszych koszmarów. 


Cały czas podczas czytania jesteśmy zaintrygowani. Autor nie odkrywa od razu wszystkich kart, tylko dawkuje stopniowo emocje. Wprowadza pomału w coraz bardziej mroczny, przerażający świat. 
Mamy tutaj również do przeanalizowania temat trudnej relacji ojcowskiej. Bohaterowie? Bardzo dobrze wykreowani. Bardzo mocne charaktery. Nawet ten najmłodszy jest bystry i rezolutny. 
Całość historii jest rewelacyjna. Trzymała mnie ona w napięciu do ostatniej strony. Momentami miałam ochotę przerzucać kartkami byle szybciej poznać wyjaśnienie na dręczące mnie wątpliwości. 

 „Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem.
Jeśli na dwór wyjdziesz sam, złego pana spotkasz tam.
Jeśli okno uchylisz choć trochę, pukanie w szybę usłyszysz przed zmrokiem.
Jeśli jesteś sam i miewasz się źle, pan Szeptacz na pewno odwiedzi cię.

„Szeptacz” to powieść, która dostarcza nam wiele emocji. Mogę z całą odpowiedzialnością napisać, że jest bardzo niepokojącym thrillerem.Przerażenie łączy się z ciekawością co dalej. Moim zdaniem każdy, kto uwielbia dobre thrillery, powinien przeczytać tę książkę.
Muszę jeszcze dodać, że marketing Wydawnictwa Muza to strzał w 10. Od początku wielkie intrygowanie czytelnika wysyłanymi gadżetami podkręcającymi oczekiwanie na premierę. 
Gratuluję pomysłu!



wtorek, 19 listopada 2019

„To nie koniec świata” Ewa Maja Maćkowiak


Znacie tę autorkę? 
Zadebiutowała rok temu powieścią o tytule „Na koniec świata”. Jej pierwsza powieść zachwyciła niejedną osobę.
Czytaliście? 
Dzisiaj napiszę parę słów o jej drugiej powieści.

Nasze życie potrafi zaskoczyć wtedy, gdy się tego nie spodziewamy. Macierzyństwo natomiast nie zawsze sprawia radość. Malutkie szczęście o imieniu Ewa, zamiast sprawiać, że matka kwitnie, wywołało przerażenie i strach. Do tego dziwne zachowanie jej ojca powoduje, że jej matka, Halina, traci radość życia oraz nadzieję. 
Losem młodej mamy martwi się jej przyjaciółka Basia, która sama walczy z chorobą oraz problemami sercowymi. Pani Rzepkowa natomiast to osoba, która mądrość życiową czerpie z własnych doświadczeń i udziela bardzo dobrych rad. Spotkamy tutaj starych bohaterów i nowe osoby, które sprawią, że uwierzymy w słowa autorki, że na Końcu Świata zdarzyć może się wszystko.




Druga powieść Ewy Mai Maćkowiak to kontynuacja pierwszej. Jeśli nie czytaliście debiutu autorki, to proponuję właśnie zacząć od początku przygód naszych bohaterek, by poznać ich wcześniejsze losy. Autorka z rozmysłem komplikuje losy bohaterów tak, by z niecierpliwością zagłębić się w kontynuację. W planach trzecia część. Już nie mogę się doczekać. 

Autorka w kontynuacji zaserwowała nam ogromny bagaż problemów życiowych. Spada on na naszych bohaterów. Czy dadzą radę go udźwignąć? Ciężar jest ogromny. Gdy człowiek musi doświadczyć wypadku samochodowego najbliższej osoby czy odkrycia tajemnicy skrywanej w najgłębszych zakamarkach serca, nie zawsze potrafi szybko przejść do normalności. Większość z nas cierpi. Mamy tutaj również depresję poporodową i problemy małżeńskie. Wszystko to w rewelacyjny sposób spięła autorka klamrą, pokazując sedno życia. Takie właśnie jest nasze życie, zaskakujące w każdym momencie. Nieważne czy mamy dziesięć czy też sześćdziesiąt lat.
A pomieszanie życia na wsi z tym w mieście pokazuje różnice pomiędzy tymi światami, całkowicie od siebie różnymi.

„Na dobranoc i dzień dobry bądź dla siebie dobry.”

Ewa Maja Maćkowiak w swoich powieściach zachwyca mnie optymistycznym podejściem do życia. Z jej książek wypływają dobre myśli, nad którymi można na dłuższą chwilę się zawiesić i zastanowić się, jaki my mamy do tego stosunek i jak sobie radzimy z pewnymi tutaj poruszanymi problemami. Znacie takie hasło jak praca z lustrem? Mówienie sobie dobrych rzeczy? Miłe słowa są każdemu z nas potrzebne. Czemu nie zacząć mówić je sobie samemu?

Czym mnie jeszcze autorka zachwyca? Co jeszcze sprawiło, że jej książki czytam z ogromnym zainteresowaniem i z przyjemnością? Mianowicie mamy tutaj mnóstwo wątków związanych z naturą oraz z dawnymi wierzeniami ludowymi. Obrządki, które kiedyś robiono z każdą porą roku zanikają, a szkoda.

Pani Rzepkowa, osoba, która posługuje się nadal gwarą i ofiaruje czytelnikowi mnóstwo porad, jest moją ulubioną postacią tej części. Wspaniała bohaterka, choć dalszego planu, ale i tak dziękuję za nią autorce. Chciałabym bardzo poznać taką panią osobiście. Zresztą chciałabym poznać wszystkie bohaterki z powieści autorki. Każda inna i każda wspaniała. Już widzę, jak razem byśmy tworzyły warsztaty, a na nich robiły odciski dusz czy łapacze chwil.



 


 „To nie koniec świata” to bardzo oryginalna powieść. Bardzo ciepła i klimatyczna, pomimo poruszanych trudnych tematów. Wydaje się zwykłą opowieścią jakich wiele, ze wsią w tle, ale gdy zajrzymy w głąb świata, do którego zaprasza nas autorka, gdy zauważymy wnętrze pełne kolorów, zapachów oraz emocji, które rozpychają się, by wyjść na wierzch, to cała ta powieść nabiera całkiem innego wymiaru, innego znaczenia. Plastyczne opisy rozlewają się w naszych myślach paletą barw, które trafiają prosto do serca. Przyjazna atmosfera panująca w tej historii koi serce czytelnika w magiczny sposób. A bohaterowie? Są to ludzie młodzi, doświadczeni przez los, niektórzy podnoszący się z załamania budują swoje życie i wiarę w lepsze, naprawiają siebie, swoje marzenia oraz na nowo planują nowe życie.

Razem z autorką zapraszam Was do jej magicznego Końca Świata, w którym na pewno będzie Wam dobrze. Czasami uśmiechniecie się, czasami zamyślicie nad własnymi problemami, ale i uwierzycie w nadchodzące lepsze dni. 
Polecam z całego serca! 




środa, 6 listopada 2019

„Pozwól mi kochać” Ilona Gołębiewska


Znacie prozę Ilony Gołębiewskiej?
Na pewno. Ja na swoim blogu niejednokrotnie pisałam o jej książkach i niezmiennie są to świetne odczucia. To jedna z autorek, której książki biorę w ciemno.

Jest to już siódma pozycja autorki i wszystkie bez wyjątku są napisane po mistrzowsku. Za każdym razem jestem zachwycona pomysłami autorki i tym, jak potrafi zaczarować czytelnika opisywanymi historiami.

Kolejny raz powracamy na Podlasie, do dworu, który znajduje się na Lipowym Wzgórzu. Ponowne spotkanie tych samych bohaterów sprawiło, że poczułam, jak bardzo mi ich brakowało. Pierwsza część skupia się na życiu właścicielki dworku - Anieli. Teraz poznajemy losy jej córki Sabiny. Kobiety, która od samego początku twardo stąpa po ziemi. 

Czy można wyrzec się własnej matki? Nawet jeśli nić porozumienia doszczętnie się poplątała? Czy Sabina da szansę swojej matce?



Ilona Gołębiewska, tak jak wspomniałam wcześniej, zabiera nas do klimatycznego Podlasia. Nie byłam w tych rejonach i chyba coraz bardziej mam ochotę się tam wybrać. Styl, jakim pisze autorka o tym regionie, sprawia, że jest bardzo namacalny, bardzo plastyczny. Czuć zapachy, łatwo jest wyobrazić sobie rzeczy opisane w książce, odnosi się wrażenie, że uczestniczymy w historii. Bohaterowie to nasi sąsiedzi, z którymi można rozmawiać na wszystkie tematy. Ja idealnie wtopiłam się myślami w te tereny, ponieważ zapach lip, łąk czy natury wołał mnie do siebie, kusił... a tutaj wszystko żyje. Woła do siebie, by poczuć to, co całym sercem opisuje nam autorka. 

Natura woła nie tylko nas, czytelników. Sprawiła, że na jej łono powróciła i nasza bohaterka. Obiecała sobie, że jej noga więcej nie postanie na Lipowym Wzgórzu, a jednak to wołanie Podlasia jest silniejsze, niż upór człowieka.  
W najtrudniejszym momencie życia Sabina postanawia wrócić i odpocząć od problemów, które atakują ją z każdej strony. U kresów wytrzymałości to właśnie tutaj będzie dochodziła do siebie. Życzliwość oraz dowody sympatii, jakie spływają na jej serce, sprawiają, że z całkowitej rozsypki podnosi się i zaczyna na nowo walczyć o swoje życie. 
Razem z nią poznajemy intrygującego znachora, który sam tworzy naturalne kosmetyki. Z ogromną chęcią poznałabym takiego człowieka. Intrygują mnie takie postacie.


Przebywając razem z Sabiną na dworze, poznajemy jej rodzinne sekrety, problemy innych ludzi, przyglądamy się procesom sądowym, w których bierze udział kobieta. 
Doświadczamy absurdu, jakim jest życie po pomówieniu. Jesteśmy świadkami, jak działa hejt rzucony przez dziennikarzy w obronie innych lub w celu zarobku. 

 „Pozwól mi kochać” to wspaniała powieść. Wspaniała pod każdą postacią. Czyta się z ogromną przyjemnością, płynąc wręcz pośród lipowych drzew, szumu traw i zapachu deszczu. Historia otula ciepłem, życzliwością oraz  pogodnym klimatem. Polecam Wam tę książkę, ponieważ z pewnością zaprzyjaźnicie się z bohaterami i tak jak ja, będziecie tęsknić za dalszymi ich losami. 


 Historia kobiet z rodziny Horczyńskich, to wspaniała seria, którą musicie koniecznie przeczytać. 




poniedziałek, 28 października 2019

„Pokurcz” Krystyna Śmigielska


Znacie książki tej autorki? Ja przeczytałam do tej pory wszystkie jej pozycje i powiem Wam, że wciąż mi mało. Za każdym razem bohaterowie powieści Pani Krystyny długo zostają ze mną, myślę o nich, analizuję ich postępowanie. Tak powinno odbierać się dobre książki, prawda?

O czym jest ta powieść?

Jednym słowem napisałabym, że o maskach. O maskach, jakie nakładamy dla świata, by ukryć to, czego się wstydzimy lub po prostu nie chcemy pokazać innym.

Jest to historia o miłości, ale nie takiej słodkiej, lukrowej, lecz raczej trudnej, prawdziwej nawet do bólu. Jest to również historia cierpienia, braku akceptacji odmienności ze strony otoczenia oraz o nieumiejętności zaakceptowania własnej ułomności. Historia o życiu, które niszczy słabszych od siebie przeciwników.

Autorka zabiera nas do nadmorskiej miejscowości. Pod koniec letniego sezonu na deptaku pojawia się tajemniczy chłopak. Ma długie włosy, gęstą brodę, a oczy mają w sobie głębię. Pustą głębię. Każdy, kto go spotka, zastanawia się nad tym, co takiego wydarzyło się w jego życiu, że iskierki radości wygasły w jego źrenicach. 

Spotyka on atrakcyjną dziewczynę. Okazuje się, że jest to córka właściciela kawiarni. Olga pracuje tam jako kelnerka. Mówi chłopakowi, że potrzebują kogoś do pracy. Włodek tylko szukał takiej okazji, by gdzieś się zaczepić i zarobić parę groszy. Tak naprawdę mało o sobie wiedzą, ale nie przeszkadza to w tym, by pomiędzy młodymi ludźmi zaczęło kwitnąć uczucie. Najpierw była to fascynacja nowością, tajemnicą, jaką roztacza wokół siebie nasz bohater, z czasem do fizyczności doszło serce. Można byłoby napisać dalej, że żyli długo i szczęśliwie. Nic bardziej mylnego. Oboje mają przed sobą tajemnice, z którymi nie chcą się dzielić. 

Jedno i drugie zakłada swoje maski i udaje kogoś innego. Ona żyjąca pod dyktando surowego ojca, on skrywający prawdę o sobie. Czy dojdzie do zdjęcia masek i zobaczą swoje prawdziwe twarze? Czy ta rodząca się pomiędzy nimi miłość ma szansę się rozwinąć? Czy despotyczny ojciec zgodzi się na taki związek? Czy można było zrobić coś, by nie nastąpiły tragiczne w skutkach wydarzenia? Przekonajcie się sami. 




Historię Włodka i Olgi przeplata inna historia. Poznajemy życie dwóch młodych mężczyzn. Zostali oni połączeni przez przypadek losowy. Jedna kobieta wykarmiła dwoje niemowląt i tym samym została matką mleczną jednego z nich. Mężczyźni ci, wychowani w rodzinach patologicznych, są bardzo różni od siebie, jednak spędzają większość czasu ze sobą. Na końcu ich drogi rozchodzą się w różnych kierunkach. 

Gdy poznajemy dwie przestrzenie czasowe, gdy zagłębiamy się w treść i życie bohaterów, dostrzegamy klamrę, która wszystko idealnie łączy ze sobą. Autorka poprzez retrospekcje stopniowo nakręca czytelnika, potęgując w nim emocje i niepokój. Sprawia, że zastanawiamy się nad tym, kto tu jest kim. 

„Pokurcz” to niepokojąca pozycja. Ja takie właśnie uwielbiam. Nie ma słodyczy wylewającej się z każdej strony, lecz prawdziwe, czasami bolesne życie. Na głównym planie mamy psychikę głównego bohatera oraz jego przyjaciela. Autorka w rewelacyjny sposób rozłożyła ich umysły na czynniki pierwsze. Pokazała, do czego zdolny jest młody człowiek, który desperacko szuka samego siebie w świecie, w którym tak naprawdę nigdy dobrze się nie czuł. Nie czuł się akceptowany i rozumiany.
Dzięki autorce skupiamy się na skomplikowanych relacjach międzyludzkich, poznajemy bardzo dokładnie bohaterów, ich wybory, oraz konsekwencje, do których dochodzi. 
Dynamika akcji nie powali czytelnika, wszystko dzieje się powoli, jakby z rozmysłem.

W rewelacyjny sposób lawirujemy pomiędzy teraźniejszością a przeszłością. Pomiędzy nadmorskim klimatem a starymi, brudnymi murami starych mieszkań. Z każdą przeczytaną stroną coraz bardziej zapadamy się w mgłę, w mrok i coraz większą tajemnicę. Cała powieść ma nad sobą wiszące COŚ, które sprawia, że historia jest niesamowita.


Przepiękna i przerażająca historia o ludzkich słabościach, lękach, marzeniach i wielkiej niewiadomej. W tej powieści autorka pokazała swój talent. Ta książka to mistrzostwo!

wtorek, 8 października 2019

„Ciebie szukam” Anna Kasiuk




Tym razem Anna Kasiuk zabiera nas do Kazimierza Dolnego. Nie byłam w tej miejscowości, ale odnoszę wrażenie, że jest to bardzo urokliwe miasteczko. 
W Kazimierzu poznajemy naszą bohaterkę - trzydziestosiedmioletnią Martę, która całe swoje życie spędziła właśnie w tym mieście. Dla niej rodzina jest najważniejsza i właśnie dlatego prowadzi rodzinny sklepik z pamiątkami. 

Odeszła od męża i samotnie wychowuje córkę. Jej mąż, artysta, zaczął zdradzać i pić, a to najkrótsza droga, by się stoczyć na dno. Marta całą swoją miłość przelała na córkę, która to, przechodząc nastoletni bunt, nie ułatwia jej życia. Trudne relacje z nastolatką doprowadzają do tego, że kobieta czuje się bardzo samotna. Próbuje ułożyć sobie życie, ale po kilku randkach utwierdza się w przekonaniu, że ciężko o mężczyznę zainteresowanego poważnymi uczuciami. 
Gdy poznaje Mikołaja, właściciela pijalni czekolady, zaczyna rozkwitać i wierzyć, że jednak wróciło do niej szczęście. Gdy wydawało się, że ich miłość kwitnie, mężczyzna znika bez słowa wyjaśnienia. Na jego miejsce znajduje się ktoś inny, tylko czy Marta potrafi tak skakać z kwiatka na kwiatek? Czy uczucie do Mikołaja weźmie górę i kobieta będzie cierpliwie czekała? Jak poradzi sobie z tęsknotą?
Mikołaj to bardzo tajemnicza postać - Rosjanin wplątany w relacje z mafią. Zaczyna się interesująca akcja, tym bardziej, że do miasta wraca siostra bliźniaczka naszej bohaterki. Są do siebie podobne jak dwie krople wody, różnią się tylko usposobieniem i charakterem. Kobiety nie widziały się kilka lat, rozstając się w niezbyt miłej atmosferze. Co z tego wszystkiego wyniknie? Co wspólnego z życiem Marty ma pewna starsza kobieta, nazwana przez mieszkańców szeptuchą? Potrafi ona uzdrowić jak i przepowiedzieć przyszłość. Czy nudne życie w czarującym Kazimierzu Dolnym odmieni się? Czy Marta będzie jeszcze szczęśliwa?






Uwielbiam książki tej autorki za to, że łączy ona w powieściach obyczajowych wątki, które mogą zakwalifikować się do kategorii psychologicznych. Fabuła nie kręci się tylko wokół życia naszej bohaterki i jej rodziny. Poznajemy również perypetie życiowe innych mieszkańców oraz  Rosjanina, który walczy z demonami przeszłości i ucieka przed mafią.


"Nie bójmy się podejmować wyzwań, które uczynią nas szczęśliwymi. O to chodzi w teatrze, którym jest nasze życie"

Anna Kasiuk pokazuje nam, jak ważne są relacje rodzinne, dobre relacje, nie wieczne spięcia i kłótnie, ale akceptacja i zrozumienie. Jak ważne jest wsparcie drugiej osoby w kryzysowych sytuacjach oraz pokazuje nam siłę przyjaźni. Wszystkie te wątki niczym klamra łączą się w całość, tworząc opowieść pełną pasji, namiętności oraz zwrotów akcji.

„Najbardziej pożądamy tego, czego mamy najmniej. Czyli czasu. Zdajemy się na czas.”

Co sprawiło, że dałam ponieść się tej historii? Myślę, że poruszane tu kwestie, które sprawiły, że nie byłam w stanie oderwać się od książki. Samotność, problemy małżeńskie, kłopoty z dorastającym dzieckiem, tęsknota za prawdziwym uczuciem, poszukiwanie szczęścia i naprawianie relacji rodzinnych, to i wiele innych rzeczy pochłaniają niczym bagno. Mamy tu samo życie, bez lukrowania, lecz takie, jakie jest. Trudne, lecz dające satysfakcję z pokonywanych problemów. Bo jak wiadomo, w życiu musi być równowaga. Nigdy nie jest tylko źle lub tylko dobrze.   

W powieści znalazło się również miejsce dla kobiety, która zbiera zioła i nimi leczy. Bardzo podobała mi się ta postać. Marta również czasami poddawała się rytuałom u siebie w domu, ale akurat to nie przemawiało do mnie. Nie wierzę w takie rzeczy i ich moc, ale nie przeszkadza mi, jeśli stosują to inni. Kobieta w każdy czwartek okadza swoje mieszkanie paloną szałwią, wierząc w jej moc i siłę sprawczą.



„Ciebie szukam” to przepiękna opowieść o woli przetrwania, odwadze, przyjaźni oraz pokonywaniu trudności życiowych. Nie zabrakło tu tajemnic i ciekawych postaci, które zostały tak skonstruowane, by można było się z nimi utożsamić.
Na początku główna bohaterka mnie irytowała, tak samo, jak jej córka, ale z czasem przeszły obie ogromną przemianę i stały się kobietami, które chciałabym poznać, przyjrzeć się im bliżej. Na pewno nie jest to cukierkowa historia, której można się spodziewać po kobiecie na okładce. Nie jest to też banalna historia, lecz posiadająca w sobie ogromne pokłady emocji opowieść o kobietach i ich walce z codziennością. Mogę śmiało dodać, że kolejnym atutem są także zabawne, momentami bardzo trafne dialogi. Jest to naprawdę świetna powieść na wszystkich płaszczyznach, nie tylko tej narracyjnej i językowej.

Polecam!



sobota, 28 września 2019

„Szczęście dla zuchwałych” Petra Hulsmann


Szczęście nie rośnie na drzewach -  czasem trzeba o nie zawalczyć. 

Poznajemy Marię. Jest to młoda dziewczyna, singielka. Żyje dobrą zabawą i wydawaniem pieniędzy od ojca. Wolność i swoboda to przewodnie słowa naszej bohaterki. Mieszka w małej miejscowości razem ze swoją przyjaciółką, a pracuje w kawiarni, zamiast w rodzinnej stoczni. Kiedyś, gdy była małym dzieckiem, uwielbiała żeglować, uwielbiała stocznię i wycieczki statkiem. Gdy w pewnym momencie straciła to, odcięła się i wybrała inne życie, życie z dala od rodziny. Nie angażuje się w nic, nawet w związek. Mężczyzn traktuje jak zabawki. Co takiego wydarzyło się w życiu Marii, że tak boleśnie została zraniona?

Poznajemy również Christine, jej starszą siostrę. Jest ona bardzo rozważną i twardo stąpającą po ziemi kobietą - całkowite przeciwieństwo młodszej siostry. Zarządza rodzinną stocznią i wychowuje dwójkę dzieci. Uwielbia porządek, jest wręcz pedantką. Rodzina na spotkaniach świątecznych zawsze podkreśla różnicę pomiędzy siostrami. Dlatego nasza bohaterka Maria pojawia się w rodzinnym domu tylko z konieczności. 
Gdy razem z kobietą dowiadujemy się, że jej starsza siostra ma raka piersi i od tej pory musi zmienić swój tryb życia, zastanawiamy się, czy poradzi sobie ona w nadanej jej roli. 
Praca w stoczni, opieka nad dziećmi i domem, gdy do tej pory żyło się samemu z dnia na dzień, to niezłe wyzwanie. Imprezy zostaną zamienione na gotowanie obiadków i sprzątanie po maluchach. Od tej pory musi pokochać porządek, wiedzieć, co to punktualność i  praca. Czy podoła nowym wyzwaniom? Co z chorobą jej siostry?





Na początku trochę irytowała mnie nasza bohaterka, ale widząc fantastyczną przemianę, dawałam jej szansę. Od samego początku natomiast polubiłam drugoplanową postać Daniela. Jest on zastępcą ojca kobiet w ich firmie. Rezolutny, potrafiący poradzić sobie z krnąbrną dziewczyną i ustawić ją w odpowiednim momencie. Oczywiście nie ma między nimi odrobiny sympatii, no bo jak leniwej dziewczynie można coś kazać? Czytając perypetie Marii, byłam ciekawa, czy polskie przysłowie spełni się i na końcu ta dwójka się polubi. 

Podczas gdy jedna katastrofa goni kolejną i cały świat staje się chaosem, razem z naszymi bohaterkami doświadczamy natchnienia i zmieniamy tok myślenia.
Mamy tutaj temat choroby, walki o życie, trudnych relacji rodzinnych, z czasem pojawia się również i miłość.
Akcja jednak skupia się wokół choroby i tym, jak na tym cierpi cała rodzina. To próba radzenia sobie z życiem nie tylko dla osoby dotkniętej chorobą, ale też dla pozostałych członków rodziny. Mamy też obraz osoby zranionej i skrywającej swoje emocje za powłoką innego człowieka. Na pozór wydaje się wyluzowana i pozbawiona zdrowego rozsądku, ale pozory mają to do siebie, że lubią zmylić. 

Na naszych oczach widzimy wspaniałe przemiany obu bohaterek. Jest to przemiana prawdziwa i bardzo poruszająca. Wiemy, co choroba potrafi zrobić z człowiekiem, jak go wyniszczyć i zdeptać psychicznie, kwestia tylko samozaparcia i chęci wygranej. Z kobiety silnej i zdecydowanej robiła się słaba i poddana chorobie. Czy wygrała? Czy walka była warta świeczki?

„Szczęście dla zuchwałych” to rewelacyjna historia dwóch różnych kobiet, które w obliczu choroby zmieniają się. Drogę ich przemiany śledzimy, kibicujemy, a bywa, że pomagamy podnieść się w trudnych sytuacjach. Razem z nimi przełamujemy swoje bariery i walczymy o szczęście. Powieść ta posiada w sobie ogromny ładunek emocji. Są momenty, że wzruszamy się, ale bywają też takie, że płaczemy ze śmiechu. Jest taka jak nasze życie - nieprzewidywalna i różnorodna. Takie książki czyta się z zainteresowaniem i przyjemnością. 


Badajmy się! 
Tak wiele można zrobić profilaktyką.




Tłumaczenie - Agnieszka Hofmann
Wydawnictwo - Initium

Data wydania - 18 września 2019
Liczba stron - 512 





wtorek, 24 września 2019

„Prawy i Lewy” Anna Paszkiewicz, Katarzyna Walentynowicz





Prawy i Lewy to…dwa buty o zupełnie odmiennych temperamentach i upodobaniach.  
Jeden z nich to czyścioszek, nie lubi się brudzić, najlepiej czas spędzałby w szafie, w spokoju i ciszy, odpoczywając. Drugi natomiast uwielbia długie spacery, zwłaszcza te podczas deszczu, podczas których ma możliwość skakania po kałużach. Uwielbia ruch i zabawę na powietrzu. Niby dwa takie same, a jednak różne. Z wyglądu niczym się nie różnią, ale z zachowania prawie jak dwa zupełnie oddzielne, osobne buty. Ich różnice doprowadzają czasami do tego, że nocą w szafie z butami słychać głośne dyskusje. Jedne buty zazdroszczą innym spokoju czy też szaleństw na dworze. Gdy do głosu dochodzi mały pantofelek, pozostali dochodzą do wniosku, że świat nie jest tylko czarno - biały. 



Czytając tę książeczkę, uczymy się poprzez historię butów zamkniętych w szafie. Każdy z nich ma rację i każdy ma coś do powiedzenia. Świetnie napisana historia butów uzmysławia nam, że każdy ma prawo do swojego, bywa, że innego, zdania. Różnica charakterów to normalna rzecz i powinniśmy szanować zdanie innych. Dla jednych szczęściem i marzeniem jest spacer, dla innych błoga cisza, a jeszcze ktoś inny może chcieć po prostu być zauważony. Wiele zależy od punktu odniesienia.




Krótka, bo zaledwie 32-stronicowa książeczka ma w sobie świetny przekaz. Pełna dowcipnych dialogów opowieść przeznaczona jest dla dzieci powyżej 4 lat. Okładka twarda, pięknie wydana z kolorowymi obrazkami. Katarzyna Walentynowicz swoimi grafikami sprawiła, że kolory skaczą, dzieci mają głowę pełną pomysłów i nie są w stanie oderwać oczu od obrazków. Każda kolorowa strona współgra z tekstem sprawiając uśmiech na twarzy i zaciekawienie, co będzie dalej. A to chyba ważna rzecz w książeczkach dla maluchów. 




Jak widać na zdjęciach, czcionka jest duża, czytelna i bardzo łatwo się ją czyta. Autorka posługuje się prostym językiem, co ułatwia czytanie trochę starszym, potrafiącym już czytać dzieciom. 

Ta historia jest naprawdę świetna. Ja czytając ją z 7-letnim łobuzem bawiłam się wyśmienicie. I wiecie co? Miałam ogromną ochotę ubrać swoje pantofle i wyjść pochlapać się w kałuży. Wydawca ostrzegał przed tym, ale chyba inaczej się nie da :D


Polecam!!





niedziela, 22 września 2019

„Tylko dla dorosłych” Nina Majewska-Brown


 Oto romans stulecia. A nawet trzech!



 Poznajemy Klarę. Ma ona 40 lat i jest singielką. Ma stabilną pracę, mieszkanie po babci i żyje sobie spokojnie. Ma również zwariowane przyjaciółki, które to zorganizowały jej urodzinowy dzień w salonie spa. Miała to być niespodzianka stulecia - czy była? 
Po wszystkich wspaniałych zabiegach kosmetycznych, kobiety dochodzą do ostatniego punktu niespodzianki urodzinowej - i tu wydarzyła się tragedia. Klara, upadając podczas nauki tańca na rurze, traci przytomność i... budzi się 1881 roku.


Po pierwszym szoku, w którym to nasza bohaterka, myśląc, że to nadal jakaś niespodzianka urodzinowa, dowiaduje się, co to gorset. Przekonuje się, że w tym czymś nie da się oddychać. Pani matka, która desperacko chce wydać młodą pannę za mąż, nie przebiera w środkach. Czy uda jej się znaleźć odpowiedniego kandydata? 
Nasza bohaterka zauważa również plusy przebywania w dawnych czasach - są to maniery mężczyzn. Tutaj kobiety traktowane są jak prawdziwe damy. No i są mezaliansy! Ach... będzie się działo!




Klara nie wzbudziła mojej sympatii. Zakompleksiona, wiecznie mająca jakieś żale, sama nie wie, czego chce od życia i co ma zrobić, by żyło jej się lepiej. Jej matka to również irytująca kobieta. Natomiast przyjaciółki od razu przypadły mi do gustu. Lubię takie rozgadane i szalone osoby. Sama posiadam takie koleżanki i wiem, że z nimi można wszystko. 

Gdy wkraczamy za Klarą w dawne lata, poznajemy życie kobiet w tamtych czasach, które nie były dla nich łatwe. Musiały słuchać rodziców, nie wychodziły za mąż z miłości. Miały być posłuszne i rodzić dzieci.
Autorka w pewnym momencie skupiła się na opisach i scenach erotycznych, które zasłaniają całkowicie inne aspekty powieści. Będzie dość pikantnie, zmysłowo, ale bez wulgarności. Podczas romansu Klary sporo będzie się działo. Kilkakrotnie spowoduje on uśmiech na Waszej twarzy. No bo wyobraźcie sobie kobietę z pomalowanymi paznokciami oraz całą wydepilowaną w wieku XIX, która bierze codziennie kąpiel w wannie. W głowie jej się poprzewracało!
Zabrakło mi natomiast klimatu tamtych lat, kobiet z parasolkami w pięknych sukniach, mężczyzn w kapeluszach i frakach. Zabrakło mi również fajnego zakończenia. Czuję niedosyt.
 
„Tylko dla dorosłych” podobała mi się. Może nie było wielkiego zachwytu, ale przyjemnie spędziłam czas. Autorka swoją historią przekazała nam, że powinniśmy dbać o siebie, powinniśmy być sobą i doceniać to, co mamy w naszych czasach. 


Wydawnictwo -  Burda
Data wydania - 14 sierpnia 2019
Liczba stron - 320

Kategoria - Literatura obyczajowa, romans










wtorek, 17 września 2019

„Trzecia terapia” Danuta Chlupová



Toksyczne związki, skomplikowane relacje i klątwa dziadka z Auschwitz.

Poznajemy Mathildę w momencie, gdy nasz bohater Grzegorz, starszy od niej o 10 lat, przebywa z córką na niemieckim campingu. Po powrocie do Polski mężczyzna zapomina o poznanej kobiecie, lecz ona go odnajduje. Potrzebuje pomocy i schronienia. Przyjechała z Niemiec do Polski. Postanowiła również odwiedzić Oświęcim i poznać historię swojego dziadka esesmana. Przy okazji liczy na to, że w końcu uwolni się od klątwy, jaka krąży nad jej rodziną. Liczy również na to, że jej ucieczka do Polski sprawi, że wyzwoli się z patologicznego związku.   
Czy Grzegorz, uwikłany w trudne relacje ze swoją matką i córką, będzie potrafił pomóc zranionej przez innego mężczyznę kobiecie? Czy znajdą wspólną nić porozumienia? 





Czytałam wcześniejszą powieść autorki i byłam nią zauroczona. Z ogromną przyjemnością wzięłam się za czytanie najnowszej książki Pani Danuty. 

Recenzję piszę z opóźnieniem, wszystko to wina pracy, która pochłania większość mojego czasu. Mam nadzieję, że szybko kręcące się koło niebawem zatrzyma się i będę mogła na nowo wrócić do normalnego rytmu dnia. 

 Tak to już w życiu jest, że niektóre rodziny mają wszystko: sławę, bogactwo i szacunek. Niestety zdarza się też, że to wszystko okupione jest cierpieniem. Są też rodziny, które nie mają w życiu niczego, choćby starały się ze wszystkich sił. Nic nie idzie tak, jak iść powinno. Niewytłumaczalne zbiegi okoliczności, tajemnicze śmierci w rodzinie, to wszystko niczym fatum wiszące nad rodziną. Czy możliwe jest, że kolejne pokolenia płacą za błędy swoich przodków?

Każdy z nas przecież popełnia wiele błędów podczas swojego życia. Nikt nie jest idealny, a pomyłki zdarzają się każdemu. Dużą część z nich można wymazać z życiorysu tuż po ich popełnieniu, jednak niektóre są o znacznie większej wadze i wymagają swojego rodzaju pokuty. Odkupienie win nie zawsze jest możliwe dla samego sprawcy, a zadośćuczynienie innym osobom nie oznacza czystego konta i spokojnej przyszłości.

Autorka w rewelacyjny sposób pokazała nam oblicza osoby chorej na depresję. Jest nią matka naszej bohaterki Mathildy. Całe swoje życie żyje w poczuciu winy za czyny swojego ojca. Był on SS-manem w Auschwitz. Czy nasza bohaterka również ponosi po części odpowiedzialność za to, co robił jej dziadek? Na pewno wpłynęło to na jej rozwój emocjonalny. Jest zamknięta w sobie, bez poczucia własnej wartości i bardzo łatwo daje się manipulować innym osobom. Uwikłała się w toksyczny związek i tkwi w nim pewna swojej bezradności. Związek z psychoterapeutą, zamiast ją podnieść na duchu i sprawić, by uwierzyła w siebie, ma skutek odwrotny do tego, jaki powinno się oczekiwać po terapii. Tylko czy romans i bycie z niezrównoważonym psychicznie psychologiem to dobre rozwiązanie? Wymyślił on dla niej terapię, która zamiast pomagać kobiecie, sprawia, że ją niszczy - zmusza do ucieczki, chowania się przed całym światem. 
Ucieczka z Niemiec do Polski do mężczyzny, którego poznała przelotnie, to jej ostatnia deska ratunku. Sam Grzegorz ma problemy i z matką i z córką, dodatkowo żyje w przekonaniu, że to on sam doprowadził do śmierci swojej żony. Jaka to będzie ta trzecia terapia? Kto ją wymyśli i do czego ona doprowadzi?

„Trzecia terapia” to powieść, która zostaje na dłużej w czytelniku. To powieść wielowątkowa, wielopoziomowa i zarazem niesamowita. Napisana została pięknym językiem ze świetnymi dialogami. Mamy tu różne czasy, różne miejsca, bardzo różnych bohaterów, którzy to mogliby napisać swoją odrębną historię. Uwielbiam właśnie takie osobowości, ponieważ każdy z nich ma swoją przeszłość i swoje traumy do przeżycia. 
Polecam!!


Wydawnictwo -  Novea Res
Data wydania - 16 września 2019
Liczba stron - 328
Słowa kluczowe - terapia, miłość, psychopatologia
Kategoria - Literatura obyczajowa