Wydawca na okładce napisał, że ta książka jest idealna dla fanów Domu nad rozlewiskiem. Miał rację.
Sama mieszkam na Mazurach, zatem idealnie wpasowałam się w klimat tej powieści. A o czym ona?
O Pensjonacie Samotnych Serc, który wybudowany został w pobliżu mazurskiego jeziora oraz lasu, pełnego krętych ścieżek. To właśnie tutaj mieszka i pracuje cudownie ciepła i serdeczna pani Wiesia. Po śmierci swojego męża postanowiła otworzyć pensjonat, by piękno tego miejsca mogło leczyć złamane serca i pokaleczone dusze innych ludzi. Dla swoich gości piecze najlepszą szarlotkę. Mogłam się przekonać o tym, jak smakuje taka szarlotka, ponieważ przepis na nią został dołączony do książki.
Poznajemy Matyldę, która postanawia przyjechać właśnie tutaj, do mazurskiego pensjonatu, leczyć swoje rany. Boi się przyznać właścicielce, dlaczego co wieczór płacze do poduszki, a co rano przychodzi zapłakana na śniadanie. Z czasem dowiemy się, że uciekła od swego męża tyrana. A mąż? Mąż zrobi wszystko, by znaleźć swoją żonę i uprzykrzyć jej życie. No i zmusić do powrotu. Czy mu się to uda?
Poznamy również Adama, syna pani Wiesi, którego los nie oszczędził. Został nieźle poturbowany i, by zapomnieć o tragedii, jaka go spotkała, oddał się całkowicie pracy. Pomógł mamie zrobić remont pensjonatu i aktualnie robi altankę stojącą niedaleko.
Matylda została wspaniale przyjęta przez właścicielkę i powoli otwiera się. Dostaje wsparcie i zrozumienie również ze strony syna pani Wiesi. Czy tych dwoje połączy coś więcej? Czy dwa zranione i samotne serca zabiją w tym samym rytmie?
Jest to pierwsza część cyklu, która zachwyci każdą kobietę. I od razu zaznaczę, że to nie tylko typowa babska literatura, lecz naprawdę wartościowa pozycja opisująca bardzo często spotykany problem, jakim jest molestowanie psychiczne kobiet przez własnych mężów. To ważny temat i fajnie, że autorka go porusza.
Historia Matyldy wzrusza, a miejsce, w którym dzieje się akcja, czaruje klimatem i magią właścicielki. Ciepło i życzliwość, jaką ma w sobie starsza kobieta, promieniuje i przechodzi na wszystkich. Dlatego ta historia pozytywnie nastraja i dodaje nie tylko Matyldzie zapału, ale i czytelnikom otwiera oczy na pewne sprawy.
Chciałabym taką Wiesię poznać. Móc porozmawiać i wysłuchać jej rad, od czasu do czasu zjeść szarlotki jej wykonania i rozkoszować się ciszą mazurskiego klimatu. Bo milczeć też można, w odpowiednim towarzystwie to nie przeszkadza. Jej portret psychologiczny, jak i pozostałych bohaterów są rewelacyjnie nakreślone, przez co stają nam się bliżsi.
„Pensjonat samotnych serc” to pozycja, którą polecę każdemu. Prosty język, fajna fabuła i mocna dawka emocji jak i realizmu sprawią, że niejedna kobieta zatraci się w tej historii, a i niejedna też utożsamić się będzie mogła. Może istota tej powieści trafi na odpowiedni grunt i sprawi, że inne kobiety odważą się na zmianę swojego życia? Wszystko się da, tylko trzeba zrobić ten pierwszy krok. Potem już będzie łatwiej.
Polecam.