piątek, 29 maja 2020

„Obca miłość” Katarzyna Grabowska RECENZJA PATRONACKA

Kto z Was zna książki pisane przez tę autorkę?
Seria „Magia ukryta w kamieniu” sprawiła, że zapomniałam o całym świecie, poza tym występującym w książkach. Cała trylogia to majstersztyk. 

Czy byłam zadowolona z pozycji, która otwiera kolejny cykl „Wszystkie nasze chwile”? Byłam, i to bardzo. 
Jest to już całkiem inna historia niż jej poprzedniczki, ponieważ tam były elementy fantastyki, tutaj to czysta obyczajówka, ale również fantastycznie napisana.

Poznajemy Weronikę, która, wydawać by się mogło, prowadzi szczęśliwe życie. Niby jest szczęśliwa, zadowolona z życia, ale los jej nie szczędzi przykrych chwil. Jest jedyną spadkobierczynią fortuny dziadka, pana Skarbiewskiego. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym i została wychowana przez niego. Zdradzona przez narzeczonego, stara się unikać wszystkiego, co związane jest z miłością. Po śmierci dziadka wraca do rodzinnego domu na wieś, a obok niej jak zawsze kroczy przyjaciółka, a zarazem współlokatorka — Milena Bielska. Być może śmierć najważniejszej osoby w życiu Weroniki nie była przypadkowa. Za dużo tajemnic kryje się za tą sprawą i za dużo niedopowiedzeń. Okazuje się, że starszy pan skrywał jakąś tajemnicę, która rzuca cień na jego i jej życie. Splot wszystkich zdarzeń, jakie nastąpią, sprawi, że nasza bohaterka przestanie wierzyć ludziom, którym do tej pory bezgranicznie ufała, a to wszystko za sprawą tajemniczego listu, który zostawił dla niej dziadek. 

 „Można mieć wszystko, a jednocześnie nie mieć nic. Bo bliskości drugiego człowieka nie da się zastąpić niczym innym.”

Czy w całym tym galimatiasie pomoże jej pracownik dziadka, syryjski uchodźca Jusaf? Czy jemu będzie mogła zaufać? Czy to właśnie on sprawi, że serce naszej bohaterki otworzy się od nowa na miłość? A może przez niego życie Weroniki stanie się najgorszym koszmarem? Czy przyjaciółka Milena okaże się wartą zaufania osobą?





Autorka w świetny sposób pokazała nam wątek religijny oraz kulturowy. Poznajemy mentalność ludzi z małej miejscowości i ich tolerancję, lub jej brak, wobec legalnych  emigrantów z Syrii. Czytając, nie mogłam uwierzyć, jak okrutni bywają ludzie, że zamiast pomagać, plują pod nogi innym, potrzebującym wsparcia. Bo to właśnie oni lepiej wiedzą, po co tak naprawdę przyjechali do nas, do Polski ludzie potrzebujący azylu. Wiele Polaków emigruje z naszego kraju i czym oni się różnią od Syryjczyków?
Nie ma różnicy między polskimi emigrantami a emigracją ludzi z Syrii. Nawet jeśli jest, to na pewno działa na naszą niekorzyść, bo my nie emigrujemy z kraju ogarniętego wojną, nie uciekamy spod broni fanatyków. My robimy to raczej z rozsądku, a nie strachu. Dlaczego tak ciężko jest nam zaakceptować ich i dać im pomoc? Dlaczego tak łatwo przychodzi nam oceniać innych? Przecież to tacy sami ludzie jak my. 

Autorka zyskała u mnie bardzo dużo właśnie tym wątkiem. Niby obyczajówka, ale z wielką siłą przesłania. 
Jest to również powieść pełna tajemnic. Czytelnik od samego początku jest zaintrygowany wynikiem wydarzeń, jakie następują po sobie, i czuje, że to jeszcze nie koniec. Cały czas coś się dzieje, tempo akcji nie zwalnia nawet na chwilę. Bohaterowie wykreowani są świetnie. Realni, można się z nimi utożsamiać i wczuć w konkretne sytuacje. Nasza bohaterka podczas swoich przygód przeszła ogromną zmianę. Z cichej i spokojnej dziewczyny zmieniła się w pewną siebie spadkobierczynię przetwórni. Podziwiałam w niej tę przemianę. Kibicowałam jej z całego serca. 


„Życie to ciągłe wybory i stawianie czoła przeciwnościom. Nie sztuką jest się poddać lub zdać na pomoc innych. Najważniejsze, aby mieć odwagę walczyć i nie uciekać, gdy pojawiają się kłopoty.”

„Obca miłość” to historia ukazująca trudną miłość. Miłość do mężczyzny z innym wyznaniem religijnym. Nasza bohaterka nie ma szczęścia w miłości i chyba również w przyjaźni, ponieważ w pewnym momencie następuje taki rozłam jej życiowych dróg, że już nie wiemy, kto jest kim. 
W tej powieści naprawdę nie brakuje emocji, intryg oraz szybkiej akcji. Najważniejszą zagadką, którą staramy się wspólnie z naszą bohaterką odkryć, to tajemnica, którą skrywał dziadek. Czy uda nam się odgadnąć ją w tej części?

Jest to bardzo interesująca pozycja, która intryguje, niepokoi oraz przenika, zostając na długo w myślach czytelnika. Książki Katarzyny Grabowskiej mają w sobie to coś, co sprawia, że trudno jest się od nich oderwać i niezaprzeczalnie zasługują na czytelniczy zachwyt.
Czekam na kolejne książki tej autorki.







 



czwartek, 28 maja 2020

„Prawda przychodzi nieproszona” Magdalena Majcher


Na samym początku wspomnę, że polskie autorki rozwijają się i to, w moim odczuciu, coraz bardziej. Magdalena Majcher z każdą kolejną książką bardziej mnie zaskakuje. Prawdę powiedziawszy, jestem zachwycona jej wszystkimi książkami, ale najnowsza z serii Osiedle Pogodne jest wyjątkowa.

Poznajemy Magdalenę, naszą bohaterkę, która ukrywa przed światem swoją przeszłość. Sama pogubiła się już w tym, co jest prawdą, a co tylko zmyślone na potrzebę chwili. Gdy była dzieckiem, doszło do tragedii i to właśnie trauma odcisnęła swoje piętno na psychice kobiety. Zaburzenia lękowe, które coraz częściej ją dopadają, doprowadzają do tego, że nie radzi sobie sama ze sobą. Rodzina namawia ją na terapię u specjalisty. Magda zdaje sobie sprawę, że musi zacząć działać, ponieważ sama sobie z tym nie poradzi. Nie da się uciekać przed własną przeszłością w nieskończoność. 

Autorka nie od razu pokazuje nam, co takiego wydarzyło się w domu rodzinnym Magdaleny. Czy nasza bohaterka poradzi sobie z sytuacją, która wymyka jej się z rąk?
Kto tak naprawdę najbardziej ucierpiał na tragedii, która wydarzyła się lata temu?  




Autorka fajnie rozegrała tę historię. Musimy domyślać się, o co chodzi naszej bohaterce, skąd te lęki i strach, dlaczego kłamie. Najpierw widzimy to, co przezywa teraz, dopiero w trakcie czytania dowiadujemy się o przyczynie takiego zachowania.
Cała ta opowieść o kobiecie i jej fobiach to psychologiczne podejście do problemu więźnia przeszłości. No bo jak inaczej nazwać strach przed tym, by nikt nie poznał prawdy, która miała miejsce dawno temu, by nikt nie dowiedział się, co tak naprawdę siedzi w głowie naszej bohaterki? Na pokaz, na pozór jest idealną kobietą, spełnioną zawodowo oraz w małżeństwie, ale co siedzi w jej głowie? Tego nie wie nikt. 
Bardzo często jest tak, że pewne fragmenty, zdarzenia, które miały przykre konsekwencje, staramy się wyprzeć z pamięci i zapomnieć o nich. To tak zwana represja, mechanizm obronny, który usuwa ze świadomości bolesne skojarzenia. Wyparte myśli nadal istnieją, potrzebują tylko odpowiedniego bodźca, by wyjść na nowo.


 „Zatrzymała swój umysł, który już błądził w niebezpiecznych rejonach. Wdrożyła kontrolę, bo pojawiło się silne zdenerwowanie. Jej ciało zareagowało przyśpieszonym pulsem i napięciem w mięśniach. Oddychała szybko, aby zapobiec atakowi.”

Wspominałam na początku, że Magdalena Majcher z każdą kolejną książką bardziej mnie zachwyca. To prawda. Autorka porusza tutaj niecodzienne tematy, trudne i spychane gdzieś na marginesy. Nie jest łatwo bowiem pisać historie obyczajowe z wątkami psychologicznymi, gdzie wszystko jest dopracowane i wiarygodne. To już nie jest tylko obyczajówka, to jest bardzo dobra literatura z przesłaniem, z wiedzą, którą i my możemy czerpać jako czytelnicy. Za pomocą jej wspaniałego lekkiego pióra razem z bohaterką bierzemy udział w sesjach terapeutycznych, widzimy, co się dzieje z ludźmi podczas ataku paniki i jak taka przypadłość jest leczona. Nakreślone portrety psychologiczne bohaterów to mistrzostwo!

Polecam!
 




środa, 27 maja 2020

„Zapomnij, że istniałem” Beata Majewska



Książki tej autorki czytam i z zainteresowaniem zabieram się za kolejne wychodzące spod jej pióra. Oddaje ona w nasze ręce fajne obyczajówki w mnóstwem emocji. Po raz kolejny zauważyłam, że okładki bywają mylące. Ta pasuje do treści, do bohatera, ale nie jest to typowy, gorący romans. Są tu sceny, owszem, ale gdzieś pośrodku historii i bardzo wysmakowane. Jeśli ktoś miał ochotę na szalony romans powodujący przyśpieszone bicie serca czy gorące wypieki na twarzy, to na pewno tego nie dostanie. Jest tu wszystkiego po trochu. Idealne połączenie.


Poznajemy mężczyznę, który właśnie traci cały swój dotychczasowy świat. Trzymając słuchawkę telefonu przy uchu, dowiaduje się, że nastąpił wypadek. Właśnie zginęła jego żona i dziecko. Odcina się od wszystkiego i od całej przeszłości. Tylko czy da się odciąć od tajemniczego świata, w którym jest się gangsterem i bokserem? I czy to na pewno był wypadek?

Czy da się uciec przed przeszłością? Czy można zapomnieć o koszmarze, o bólu i paraliżującej tęsknocie?

Nasz bohater pojawia się w małej miejscowości, jest w niej anonimowy. Kupuje domek i żyje spokojnie, na uboczu, nikomu nie wadząc. Próbuje odnaleźć równowagę i zapomnieć o przeszłości. Do czasu, aż młoda pani sołtys postanawia go odwiedzić, prosząc o wsparcie finansowe. 

Młodziutka Luiza wkroczy w życie pana Snarskiego, stukając szpileczkami i służąc mu pomocą w sprawie pasieki. Jakie jeszcze przygody czekają dumną panią sołtys i dawnego boksera? Co ich połączy? Ta para to jak ogień i woda. 





Autorka zabrała nas do malowniczej wsi, pokazując, jak działa istniejąca tam społeczność. Jak ludzie żyją plotką i domysłami. Przebywając w tym miejscu razem z bohaterami bardzo sympatycznie spędzimy czas, w którym to dowiemy się, czy iskry cały czas będą sypały się, gdy tych dwoje będzie się spotykało, czy jednak będą zmuszeni się rozstać. Oboje dumni i temperamentni, jedno co ich łączy, to dobre i wrażliwe serce. 
Historia, która napisała dla nas Beata Majewska wciąga niesamowicie. Są momenty, gdzie wzruszymy się losem pszczół, ale też będziemy śmiali się z dialogu tej pary.
Poruszane są tutaj tematy, jakie spotykają nas na co dzień, czyli śmierć, problemy z jej akceptacją, kłamstwa, umiejętność zrozumienia i przebaczania, przyjaźń oraz miłość. Poznajemy również życie świata przestępczego oraz jego skutki. 

„Od dziecka Kazi wpajano, że pszczoły to świętość. Gdyby nie te małe pracowite owady, cały świat nie miałby co jeść. Pszczoły oznaczały życie, a bez nich ludzie umarliby z głodu, nie byłoby owoców, warzyw, nic by nie było.”

Książkę z przyjemnością będę polecała, bo naprawdę fajnie spędziłam czas na jej czytaniu. Końcówka rozwala czytelnika, zostawiając go z otwartymi ustami. 
I jak teraz żyć? 


 




wtorek, 19 maja 2020

„Dotyk anioła” Katarzyna Mak RECENZJA PATRONACKA

Jeszcze tak niedawno nie znałam tej autorki, nie znałam jej książek ani tego, jak je pisze. Gdy po raz pierwszy zaproponowano mi patronat nad jej książką, miałam obawy, czy to aby jest styl, który lubię? Ale okazało się, że moje obawy były niepotrzebne. Polubiłam się z bohaterami stworzonymi przez autorkę. Recenzowana przeze mnie książka jest kolejną, którą jestem zachwycona. Zatem mogę polecić z całego serca powieści Katarzyny Mak. 

Od wieków dobro ściera się ze złem, a przeciwieństwa się przyciągają. Pytanie zatem nasuwa się samo: co się wydarzy, kiedy nagle spotka się dwoje ludzi różnych jak ogień i woda?
 

W prologu poznajemy kogoś, kto jest płatnym zabójcą, swoją pracę wykonuje mechanicznie, nie bawiąc się w sentymenty. 
Poznajemy również Zuzę, która z biletem w jedną stronę wyrusza na lotnisko. Żegna się z bliskimi i leci do Jenny — przyjaciółki sprzed lat, która mieszka w Stanach.
Nasza bohaterka jest przykładna, spokojna, piękna i bardzo skromna. Ufa ludziom i kocha zwierzęta. 
Razem z Jenny idą do kasyna i tam zaczyna się zabawa. Jakie będą jej skutki?

Brat Jenny pracuje dla Bradleya, który jest niebezpieczny dla ludzi. Bez skrupułów zabija tych, na których dostaje zlecenie. I to właśnie o nim czytaliśmy na samym początku powieści. Spotkanie naszej bohaterki z Bradem w Las Vegas doprowadzi do tego, że ich życie będzie kręciło się niczym ruletka, nieprzerwanie i w zadziwiającym tempie. 
Są czasami takie decyzje, które zmieniają wszystko w naszym życiu. Czy są to dobre decyzje? Zależy dla kogo?
Muszę zadać jeszcze jedno pytanie — co łączy ze sobą imiona —  Zuza, Susan oraz Angel?






Nasza bohaterka została wychowana przez dziadków, ponieważ matka porzuciła ją po porodzie. Jak wiadomo, starsi ludzie inaczej wychowują maluchy i Zuza została wychowana w świecie dobra i religii. Taką też stała się nastolatką. Gdy jej opiekunowie umierają, postanawia odnaleźć swoją biologiczną matkę i dowiedzieć się, dlaczego ta ją zostawiła. Co było cenniejsze dla niej od własnego dziecka? To właśnie w Las Vegas skrzyżują się ich drogi. Czy odpowiedzą sobie na wszystkie pytania? Czy będzie to spotkanie pełne miłości, łez i przebaczenia?

Narracja tej powieści prowadzona jest z perspektywy naszej bohaterki oraz Bradleya naprzemiennie, zatem widzimy to, co przeżywają i razem z nimi uczestniczymy w ich życiu. A życie ich nabiera coraz intensywniejszego tempa. Namiętne opisy scen, które między nimi wybuchały, dodają smaczku. Wszystko jest idealnie wyważone. Nie ma wulgaryzmów, wszystko jest ze smakiem. 


„Patrzyła na mnie tak błagalnie, że omal nie pękło mi serce. Była taka dobra. Była aniołem w ludzkiej skórze, a ja byłem potworem i jej przekleństwem.


Powiem szczerze, że gdy zobaczyłam po raz pierwszy okładkę tej książki, pomyślałam sobie, że będzie pikantnie. Kolejna erotyczna książka, która po przeczytaniu wywietrzeje z głowy? Ale nic z tego. Tutaj jest akcja, są emocje i wszystko tak fajnie połączone. Historia opisująca naszych bohaterów jest inna, bije od niej świeżość, naturalność, wszystko jest takie rzeczywiste. Bohaterowie tacy normalni, przecież każdemu z nas zdarza się trochę więcej wypić i narozrabiać, prawda? Bywały takie momenty, że śmiałam się z zachowania bohaterów, są naprawdę świetni. W rewelacyjny sposób przedstawione mamy, jak działają na siebie przeciwieństwa.
Autorka zabrała nas w szalony, kolorowy świat kasyn, gdzie wczuwając się w rolę naszych bohaterów, ma się wrażenie, że jesteśmy w amerykańskim filmie, ponieważ od samego początku akcja płynie dość szybko.

Główną sprawczynią całego zamieszania jest oczywiście miłość, bo przecież to najsilniejsze uczucie. Dobra miłość zawsze pokonuje zło. Tak nas uczono w bajkach, opowieściach, ale czy tak samo bywa w życiu?  Czy nasza bohaterka zmieni przystojnego demona, jakim jest Bradley? Czy dalej będzie zabijał na zlecenie? Czekam na kolejną część. Jestem ciekawa, czym zaskoczy nas autorka. 

środa, 13 maja 2020

„Wszystkie nasze tajemnice” Monika Sawicka RECENZJA PATRONACKA


Książki tej autorki chyba każdy zna. Porusza ona w swoich powieściach trudne tematy, nie boi się o nich głośno mówić. Każda jej powieść budzi ogromne emocje.


Poznajemy naszych bohaterów Klarę i Albina, którzy są zgodnym i szczęśliwym małżeństwem. Mają nastoletnią córkę Karolinę, ale wszyscy mówią na nią Ina.
Oboje pracują. Ona jako policjantka oddaje się pracy całkowicie, czasami zapominając o własnej rodzinie, a zwłaszcza o córce. Jej mąż jest chirurgiem.
Klara oraz Justyna - siostra Albina - zmagają się z ogromną tajemnicą, która dotyczy okresu dzieciństwa.
Przypadkowe znalezienie przez Inę pamiętnika jej matki, który skrywa w sobie ową tajemnicę, uruchamia lawinę pytań. Ile jeszcze sekretów skrywa ta rodzina? Czy to, co ujrzy światło dzienne, a było skrywane przez lata, zniszczy relacje córki i matki?




Jak wiemy, tajemnice potrafią szkodzić. Czasem lepiej jest zrzucić z siebie ich ciężar, tylko czy zawsze obok nas stoi ktoś, kto nas wysłucha? Tajemnice są częścią życia i nie ma człowieka, który nie miałby choć jednej informacji do ukrycia. Najczęściej ukrywamy rzeczy wstydliwe, takie, które mogą nas wprowadzić w tarapaty. Gdy to my powierzamy komuś swoją tajemnicę, liczymy na to, że dana osoba zatrzyma ją dla siebie, spojrzy na nasz problem swoim okiem, doradzi i wesprze. Czy my potrafimy zrobić to samo? 

 „Nieważne, co robimy w naszym życiu, na tym świecie. Z nami czy bez nas, ten świat będzie istniał nadal.

Autorka pokazuje nam w swojej najnowszej powieści skutki skrywanych tajemnic. Bo wiadomo, że jeśli jest czyn, to będą i jego konsekwencje. Bardzo często osoby, które boją się ujawnić swoje sekrety, są osobami samotnymi czy wycofanymi z poczuciem winy.

„Podeszła do mnie i przylgnęła do mnie całym ciałem. Przytuliłam moje dziecko, poczułam, jak bardzo błądziłam, a mimo wszystko udało mi się zbudować całkiem dobrą relację z nią.”

Czytając skomplikowane losy bohaterów, widzimy, jak tajemnice komplikują życie oraz plączą rodzinne więzy. Każdy z bohaterów jest wyraźnie nakreślony, wiemy o nich wszystko, co istotne, lub poznajemy podczas skomplikowanych przygód, które wciągają nas niczym wir w rzece.  Narrację mamy pierwszoosobową, prowadzoną naprzemiennie z perspektywy innego bohatera. Ułatwia nam to wczucie się w rolę i zrozumieć ich postępowanie. 

„Czasami ludzie się rozstają, a potem do siebie wracają. Zdarza się, że pod wpływem emocji robią różne rzeczy, których żałują.”

Jednym z głównych problemów, jakie porusza w swej najnowszej powieści autorka, to samotność w małżeństwie. Właśnie to cenię najbardziej u Moniki Sawickiej, że nie boi się głośno mówić czy pisać o problemach w książkach. Bardzo łatwo jest zatracić się w tajemnicach, zaniedbać rodzinę przez pracoholizm i narzekać, wylewać swój żal na bliskich. Wymagać od innych, samemu nie dając niczego. Ciężko pogodzić się z przeszłością, z tym, co cały czas dręczy duszę. Najlepsze wyjście to odciąć się i zapomnieć. Tylko czy łatwo jest zamknąć własną historię?

„Wszystkie nasze tajemnice” to powieść emocjonująca i bardzo poruszająca. Wyjdą na jaw pewne tajemnice, ukazująca prawdziwe życie dzieci w zakonie. Motto, jakie wypływa z tej powieści, jest takie, że to my sami jesteśmy sobie przeznaczeniem, a czas płynie tylko w jedną stronę. 
Polecam!


poniedziałek, 11 maja 2020

Kompozycja własna soli do kąpieli. Idealny prezent na Dzień Matki.

Jestem ciekawa, jak się relaksujecie. 

Jestem zwolenniczką soli, a jeśli chodzi o kwiatową, to już całkowicie tracę głowę. Móc poleżeć w pachnącej wodzie w wannie pod koniec dnia to ogromna przyjemność. Uwielbiam jak pachnie mi w łazience. Używam kosmetyków o owocowym aromacie albo kwiatowych nutach, takie najbardziej lubię, a Wy?

Pokażę Wam, jak łatwo wykonać sól do kąpieli o zapachu kwiatów, który ukoi każde zmysły. Jeśli damy ją jako prezent, na pewno sprawi chwilę radości.





Potrzebne będą:
- pół szklanki soli gruboziarnistej morskiej
- pół szklanki różowej soli Himalajskiej

(Zamiast soli morskiej może też być sól Epsom, ja taką najbardziej preferuję, ale ciężko ją teraz kupić)
- 15-20 kropli olejku eterycznego (zapach wybierzcie sami)
- suszone kwiaty - może być lawenda, róża, nagietek, jaśmin, lilak albo kwiaty jabłoni.

- no i słoiczek, najlepiej ozdobny.


Wiecie, jakie właściwości posiada sól himalajska ?
Równoważy pH skóry, eliminuje toksyny z organizmu i przywraca właściwą gospodarkę elektrolitową. Jest wchłaniana bezpośrednio przez skórę. Ponadto sól himalajska ma właściwości antybakteryjne i antyseptyczne: odkaża skórę i zapobiega powstawaniu stanów zapalnych. Kąpiel w soli himalajskiej przynosi ulgę skórze, która cierpi na wysypki alergiczne, łuszczycę, egzemę i AZS. Za sprawą bogatego nasycenia minerałami i pierwiastkami śladowymi, sól himalajska przywraca skórze zdrowie i siłę w walce ze schorzeniami. Sól himalajska łagodzi bóle artretyczne, skurcze mięśni oraz przynosi pozytywne efekty w terapii bezsenności.

Kąpiele solankowe działają przede wszystkim odstresowująco i kojąco, dlatego mogą być formą relaksu po męczącym dniu lub intensywnym wysiłku fizycznym. Relaks ułatwi również zasypianie. Można również wymoczyć sobie zmęczone stopy, składniki zawarte w soli działają regenerująco na mięśnie. Wspaniale działają na zmęczone i spocone stopy z tendencją do problemów.


Przystępujemy do działania: można połączyć od razu obie sole lub wsypywać je warstwowo do słoiczka. Ja oczywiście wybrałam kolejno wsypywanie soli. Wydaje mi się, że taka kompozycja wygląda bardziej kolorowo i bardziej zachęca do sięgnięcia po nią. 
Teraz czas na suszone kwiaty. Tych dodaję, jak to mówią, „na oko”, czyli tyle, ile mi odpowiada.

Gdy mamy wsypane obie sole i kwiaty, dodajemy kilkanaście kropel ulubionego olejku zapachowego. Ja do suszonych kwiatów lawendy dodałam olejek lawendowy. Można również, jeśli macie, dodać kilka kropel barwnika. Wtedy nasze sole nabiorą koloru. 

Robiąc zdjęcia, wpadłam na fajny pomysł.
Można wziąć kolorowe mydła i na tarce zrobić wiórki. Zobaczcie, jak one się prezentują na naszej soli.



Widziałam również taką opcję, że kwiaty były mieszane razem z solą i w ten sposób napełniane były słoiczki, butelki lub szklane kule. 

Ja też zrobiłam taką mieszankę i tak się ona prezentuje. Która lepsza, zostawiam Wam do oceny. 




Robiąc zdjęcia, oczywiście zrobiłam kompozycję dla mojej mamy. Do soli dodałam kwiaty nagietka oraz chabru, kwiatów z naszej działki. Do tego olejek zapachowy Chwila Relaksu i prezent mam gotowy. 





Użyjcie swojej wyobraźni i zaszalejcie wedle Waszego uznania. Własnoręcznie wykonana sól do kąpieli pachnie niesamowicie. Kwiaty po zalaniu ciepłą wodą oddają swój aromat, a ich zapach koi nasze zmysły. 
Taki słoiczek z solą może być również dekoracją łazienki. Wsypana do dekoracyjnego szła będzie pięknie prezentowała się w naszym domowym SPA.

 Spróbujcie!


 

wtorek, 5 maja 2020

„Zaufaj mi jeszcze raz” Magdalena Krauze RECENZJA PATRONACKA

Premiera tej książki już dawno miała miejsce, lecz ja dopiero teraz wyskakuję z jej recenzją, ponieważ zapomniałam ją opublikować. Gdyby nie wydawnictwo, wisiałaby sobie jako wersja robocza :)

 „Zaufaj mi jeszcze raz” to kontynuacja debiutu autorki, w którym to zostaliśmy pozostawieni z szeroko otwartymi ustami. Autorka zakończyła w takim momencie część pierwszą, że powinno się za to karać. To jest cios poniżej pasa. No bo jak dalej żyć, skoro pragnie się wiedzieć więcej?
Nasza bohaterka usłyszała słowa, po których cały jej świat legł w gruzach. Czy będziemy naocznymi świadkami podnoszenia się Pauliny z ziemi, czy razem z nią cierpieli?

 „O ile życie byłoby piękniejsze, gdybyśmy byli ze sobą szczerzy. Przecież to tak niewiele, a zarazem wszystko.”

Gdy tajemnica Igora ujrzy światło dziennie, wiadomo, że będzie próbował naprawić swój błąd i wytłumaczyć zaistniałą sytuację. Tylko czy nasza bohaterka jest na to gotowa? Czy będzie potrzebowała czasu, by w spokoju zastanowić się nad tym, co ją spotkało?
Paulina wyjeżdża do Karpacza i tam poznaje Adama, który jest mocno doświadczony przez życie. Czasami warto posłuchać postronnych osób i spojrzeć na swoje problemy z innej perspektywy. Adam opowiedział jej swoje życie, a nasza bohaterka zrozumiała swój błąd. Bo uciekanie przed prawdą, przed szczerą rozmową to błąd. Każdy z nas zasługuje na możliwość wytłumaczenia się i szczerych przeprosin. Igorowi tego odmówiła, uciekając od niego, zaszywając się w górach. A bardzo często również bywa tak, że pewne rzeczy rozumiemy za późno. 
Czy moc legendarnego karpackiego Młynka Miłości sprawi, że drogi zakochanych ponownie się zejdą?



Magdalena Krauze, podobnie jak w części pierwszej, zamieściła ciepłą i mądrą historię, która zaczaruje nas swoim przesłaniem. Na pewno każdy z nas odniesie jakiś fragment do siebie, ponieważ tutaj dzieje się samo życie.  Bohaterowie są tacy normalni, z wadami i zaletami. Popełniają błędy, bo bez nich żyć się nie da. Są znakomicie wykreowani, niemalże namacalnie. Wydają się być naszymi sąsiadami. Dadzą się lubić, a ich nastroje przechodzą na nas. 

Byłam kilkakrotnie w Karpaczu, a nie odwiedziłam tego czarodziejskiego miejsca, jakim jest Młynek Miłości. Teraz będę miała okazję pojechać tam kolejny raz i na własne oczy przekonać się, jak czuła się tam nasza bohaterka. Czy faktycznie emocje udzielają się aż tak i czy nadal dosyć głośno mówi się o legendzie młynka?

Jeśli lubicie historie, które opowiadają o miłości, nie zawsze tej pięknej i mocnej, o  przyjaźni, o utracie zaufania, o kruchości życia, jak i sile wybaczania, to jest to pozycja dla Was. Jest to powieść, która sprawi, że oderwiecie się od problemów dnia codziennego, ponieważ lekkość pióra autorki zabierze Was prosto do serca Karpacza, do samego centrum historii Pauliny i Igora, i razem z nimi przebrniecie najtrudniejszy okres w ich życiu. Czasami jest tak, że patrząc na problemy innych, doceniamy własne, bo patrząc przez pryzmat innych ludzi, nasze kłopoty wydają się błahe.
Polecam! 
 








poniedziałek, 4 maja 2020

„Zostawić ślad” Iwona Wilmowska

Wcześniejsze książki tej autorki czytałam i bardzo mi się podobały. Seria Prywatne śledztwo Agaty Brok jest naprawdę dobrze napisana. Byłam ciekawa, co tym razem wymyśliła autorka. Czy podobała mi się jej najnowsza pozycja?

Poznajemy dziennikarkę Paulinę Gudejko w momencie, gdy przyjeżdża wraz ze swoim pieskiem Rumcajsem do cichej i spokojnej miejscowości Mory. Straciła posadę w miejskiej gazecie i postanowiła zaszyć się w jakieś głuszy, by nareszcie napisać długo odwlekaną powieść. Czy będzie jej to dane? Tego samego dnia, podczas jej przeprowadzki do nowego tymczasowego domku, do jej uszu dotarły dźwięki aut jadących do wypadku. Czy to ciche miejsce okaże się nie tak spokojne, jakie się z początku wydawało? Czy otaczające domek tereny lasu zapewnią komfort wypoczynku? 

Wobec serii tajemniczych zabójstw nasza bohaterka postanawia zająć się śledztwem i przyjmuje posadę reporterki lokalnej gazety. Do czego dojdzie w swoim śledztwie? Kto stoi za tajemniczymi zabójstwami? A może i Paulinie zacznie grozić niebezpieczeństwo? 



Tak jak myślałam, kolejny raz historia mnie pochłonęła do tego stopnia, że rano zaczęłam, a wieczorem już kończyłam. Nie mogłam się oderwać od przygód Pauliny. Autorka ma niesamowity dar pisania książek, ponieważ udzielają się czytelnikowi emocje i wyobraźnia zaczyna szaleć. No i najważniejsze, nie udaje się samemu odnaleźć zabójcy. Czyli posiada to, co powinien mieć dobry kryminał.

Ciekawa fabuła, klimacik małych miejscowości, gdzie wszyscy o sobie wszystko wiedzą, plotkują, ale i wzajemnie pomagają. Od samego początku coś się dzieje i trwa do końca w idealnym rytmie. Autorka pokazała nam, że nie zawsze jest tak, jak sobie to zakładamy. Nie każdy cichy zakątek bywa spokojny, jak i to, że osoby, które są nam bliskie, mogą trzymać za ogon samego diabła, a my posądzać będziemy wszystkich, tylko nie te osoby. 

„Zostawić ślad” to rewelacyjny lekki kryminał dla tych, którzy chcą w ciekawy sposób spędzić czas. Pokazuje losy ludzi mieszkających w małej miejscowości, gdzie każdy z nich zostawia jakiś ślad, po którym może trafić każdy, nawet morderca. Jaki jest nasz ślad zostawiony w miejscowości, w której mieszkamy? Czy dajemy powody, byśmy byli śledzeni?
Polecam!


niedziela, 3 maja 2020

„Mrok we krwi” Paweł Kopijer

Od czasu do czasu lubię poczytać książki z rodzaju fantastyki. A gdy jest to w dodatku coś polskiego pisarza, to już tym bardziej sięgam z przyjemnością. Trochę czasu zeszło mi zanim zabrałam się do napisania tej recenzji, ale książka jest tak niebanalna, że pamiętam całą tę historię, jakbym była świeżo po lekturze.

Już sama okładka przyciąga uwagę czytelnika, nie wspomnę o wnętrzu, które wciąga czytelnika w sam środek akcji, nie pytając, czy jesteśmy na to gotowi.

Poznajemy młodziutką, bo zaledwie siedemnastoletnią, dziewczynę o imieniu Skra. Kończy ona właśnie długą naukę, która miała zapewnić jej bycie szamanką. W tamtym rejonie to zaszczyt nią zostać. Przed nią jeszcze ostatni egzamin, w którym okaże się, że nie będzie ani zwykłym magiem Darzan, ani zwykłą kobietą. Zostaje osobistą uczennicą Najstarszego i to jest największy z zaszczytów.
Jej przeznaczenie da ludziom nadzieję, ale jakim kosztem? 

 "Oto magia, która dokonała wyboru mojej ścieżki."

Losy Dwuświata zależeć będą również od młodego Norana, najlepszego zabójcy. Wpada on w tarapaty, a skaza mroku coraz bardziej odbiera mu duszę. Skazany na wygnanie opuszcza Gildię i wyrusza w niebezpieczną podróż. Misja ta budzi w nim demoniczne moce. 
Losy naszych bohaterów rozgrywają się na naszych oczach, a w tle, na kontynencie Elise, wszystko się rozpada z powodu śmierci króla Reingarda. Mrok zawładnął wszystkim, a świat pogrąża się w chaosie.

Czy nasi bohaterowie sprostają wymaganiom, jakie na nich spoczywają? Czy młody Noran wygra wewnętrzną walkę? 




 
Powiem szczerze, że jestem tą historią zauroczona. Jeśli lubicie książki, gdzie bohaterowie przemieszczają się po magicznych krainach, odważnie stawiają czoło magii mroku oraz przeciwnościom i biorą udział w mrocznych intrygach, to koniecznie musicie przeczytać tę powieść.  
 
Bohaterowie bardzo dobrze nakreśleni. Wyraźnie opisani, spokojnie jesteśmy w stanie ich sobie wyobrazić. Akcja powieści toczy się najpierw powoli, by przyśpieszyć ku końcowi. Podróż bohaterów zaczyna się i oczekujemy jeszcze szybszej akcji, a co dostajemy? Zakończenie. 
To chyba specjalny trik autora, byśmy z utęsknieniem wyczekiwali kontynuacji. Ja czekam. Jestem ciekawa, co wydarzy się dalej.

Muszę jeszcze zaznaczyć, że książka napisana jest świetnie. Autor rozpieścił nas detalami: opisami i mapkami, które pomagają nam w odnalezieniu lub w podążaniu śladami bohaterów.
Polecam!