Czekałam na tę powieść od momentu zapowiedzi. Nie wiem czemu, ale zaczarowała mnie sama okładka, do tego opis książki zaintrygował, więc musiała zostać przeze mnie przeczytana. Jakie są moje wrażenia?
Autorka tym razem zabiera nas do Warszawy w roku 1945, kiedy miasto leży w gruzach, a ludzie szukają swoich rodzin.
Poznajemy Ewę Lerską, która przeżywa katusze, czekając aż odzyska swoją malutką córeczkę. Ktoś jej to obiecał, lecz co musi zrobić, by obietnica została spełniona? Do jakich czynów będzie musiała się dopuścić, by jej trud został wynagrodzony?
Ewa podczas schyłki w Kazachstanie, nie mogąc patrzeć, jak jej dziecko umiera z głodu i zimna, oddaje je pod opiekę innym ludziom, obiecując, że zaraz po zakończeniu wojny wróci po nią. Nasza bohaterka poświęca całe swoje życie, by swoją małą córeczkę tulić w ramionach. Czy będzie jej to dane?
Poznajemy również Leona Zarzecznego, który właśnie wrócił do Warszawy. Zamiast wielkiego miasta widzi jedno wielkie gruzowisko. Dla nich obojga koniec wojny nie wiąże się z rozpoczęciem nowego życia. On - dręczony przez wspomnienia z Powstania Warszawskiego, ona zadręcza się tym, co musiała zrobić w Kazachstanie oraz tym, co robi ludziom, bliskim znajomym, by odzyskać swój największy skarb.
Jak potoczą się ich losy w zrujnowanej Warszawie? Czy uda się Ewie wyrwać własne dziecko z radzieckiego sierocińca?
Jestem przekonana, że tytuł tej książki odnosi się nie tylko do zrujnowanej Warszawy, do zgliszczy i gruzowiska, jakie zostały po wojnie, lecz również chodzi o to, co znajduje się wewnątrz bohaterów. Ich życie to również wielkie gruzowisko, które próbują ogarnąć. Historia ich życia, tak jak i Warszawa, pomału będzie się odgruzowywać i tworzyć nową, lepszą przyszłość.
Czy naszych bohaterów połączy miłość, a rozdzieli historia? Czy będą potrafili zapomnieć o tym, co było?
Okładka od samego początku mnie intrygowała, kusiła, obiecując dobrą lekturę. Biorąc ją do ręki, oczekiwałam wielkich emocji, gdyż historia powojenna zawsze działała na moją wrażliwość. Oczekiwałam wzruszenia, łez, bólu, straty oraz niesamowitej historii, która mną zawładnie. I tak właśnie się stało. Odpłynęłam, zatraciłam się w bólu matki po stracie córki i wspólnie z nią walczyłam, wspierałam ją i dopingowałam. Miłość matki do dziecka jest jedną z najpiękniejszych miłości. Jest nierozerwalna.
Uwielbiam, gdy losy bohaterów pokazane są na tle rzeczywistych wydarzeń, gdzie widzimy, jak historia wpływa na ich losy, zmusza nieraz do heroicznych czynów. Gdy jesteśmy świadkami ludzkich dramatów, rozdarcia wewnętrznego czy podejmowania decyzji bardzo często całkowicie wbrew sobie i własnym przekonaniom.
„Gruzowisko” to przepiękna i poruszająca opowieść o miłości, o trudnych wyborach oraz o wspomnieniach, które dręczą serce.
Dla mnie jest to literacki rarytas!
Bardzo mocno poluję na tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że wszystko się dobrze skończy.
OdpowiedzUsuńDziecko zostanie odnalezione, a głównych bohaterów połączy miłość.
Pozdrawiam wiosennie :)
Chce, chce, chce. Uwielbiam takie historie
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie obiecująca, a skoro jeszcze twierdzisz, że to literacki rarytas to muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMam :) trzeba zacząć czytać
OdpowiedzUsuń