poniedziałek, 23 listopada 2020

„Czas grzechu. Jaśminowa Saga” Anna Sakowicz

 TRZY KOBIETY, TRZY POKOLENIA, trzy oblicza jednego miasta.

 

Anna Sakowicz to autorka, która pisze powieści w moim stylu i dlatego też każdemu polecam jej książki. Jeszcze nigdy nie zostałam zawiedziona, wręcz przeciwnie - każdą jestem zachwycona. Nawet mogłabym skusić się o twierdzenie, że każda kolejna napisana przez nią powieść jest lepsza. Wydaje mi się, że ta ostatnia jest najlepsza. Po przeczytaniu historii o rodzinie Jaśmińskich zastanawiałam się, jak oddać to, co chciałabym przekazać innym. Obrazy i emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania, pozostały w mojej głowie przez długi czas.

Anna Sakowicz kocha Gdańsk, to widać właśnie w najnowszej jej powieści. Jest to wyczuwalne, gdyż życie przedstawiła tak bardzo realistycznie, że odbieramy historię bohaterów jak swoją. Do tego gwara językowa, jaka była stosowana w tych czasach, dopełniła całości. 

Wkraczamy w rok 1916 i od razu w tle rozgrywają się wydarzenia historyczne, potęgując klimat powieści. Rodzina Jaśmińskich, jak napisała autorka, została wymyślona, lecz są też charakterystyki osób, które istniały naprawdę.  




Historia, która zaczyna dziać się na początku tej książki, porywa swoją fabułą do tego stopnia, że zapadniecie się w niej i nie będzie siły, by Was wyrwać. Kobiety występujące w tej powieści są fantastycznie wykreowane, pokazują nam zachodzące w nich zmiany. Walczą o miejsca dla siebie w domu, w pracy oraz w przestrzeni publicznej. Autorka pokazuje te zmiany, w których to każda bohaterka ma inne priorytety życiowe i szuka innych zmian w swoim życiu.

 

„- Czy ty nic nie rozumiesz, durna dziewucho?! Kobieta jest jak... - zawahał się - jak kwiat. Bez męskiego ramienia usycha! Czy to tak trudno zrozumieć? - Antoni już nabrał powietrza, by zgromić córkę i powtórzyć, jaka jest głupia, gdy ta rzuciła przed niego gazetę.”

 

Temat emancypacji i feminizmu to nie jedyne ważne tematy, jakie tutaj znajdziemy. Autorka zaserwowała nam ich całą masę. Począwszy od depresji po stracie dziecka, samotności czy też trudnej miłości. Miłości, która nie powinna mieć miejsca. Czytamy również o ginącym zawodzie, jakim jest introligator. Macie w swoich zbiorach książki z przepięknie zdobionymi grzbietami? Ja mam bordowe ze złotymi napisami. Uwielbiam na nie patrzeć, cieszą oko.

 Przez całą powieść wyczuwalna jest miłość do Gdańska. Autorka rewelacyjnie przygotowała się do napisania tej książki. To ważna i potrzebna lektura dla każdego Polaka. 

Rodzina gdańskich introligatorów i jej losy na przełomie 23 lat fascynują, a na samym końcu czujemy niedosyt. Klimat udziela się nam w niewiarygodny sposób i doceniamy to, że mamy inne, lepsze dla kobiet czasy. 

„Czas grzechu. Jaśminowa Saga” jest pierwszą częścią epickiej powieści o rodzinie Jaśmińskich. To przepiękna i wzruszająca historia o marzeniach, nadziei do przeciwstawienia się tradycji oraz o próbie podejmowania trudnych decyzji. 

Ja jestem nią zachwycona!

Polecam każdemu.



niedziela, 22 listopada 2020

„Prosto w serce” Jolanta Kosowska

 Kto nie zna książek tej autorki? Są takie osoby? 

Ja przeczytałam chyba wszystkie i każdą jestem zauroczona. Wiem, jestem spóźniona z tą recenzją, ale najpierw delektowałam się tą historią, będąc akurat na urlopie w górach, potem miałam problemy zdrowotne, bo nabawiłam się kontuzji w kolanie, a czas leciał. Godziny przelatywały mi przez palce, a ja nie chciałam pisać tej recenzji byle jak, ponieważ książka zasługuje na większą uwagę. 

Poznajemy kobietę - Hanię -  jest ona dość młoda, bo właśnie skończyła studia. Zaczyna również planować swój ślub z ukochanym mężczyzną. Czuje się szczęśliwa i spełniona, bo nowa, wymarzona praca i otaczająca ją miłość sprawiają, że ma wszystko to, czego potrzebuje do szczęśliwego życia. 

Bajka Hani kończy się w momencie, gdy mdleje na spotkaniu i dowiaduje się przerażającej prawdy ze słów lekarza. Czy jej narzeczony będzie stał przy niej w zdrowiu i chorobie? Czy dojdzie do planowanego ślubu? 

 


 

Hani ciężko teraz żyć, jest nieszczęśliwa i zraniona, ale ma przy sobie prawdziwych przyjaciół. Dostaje świetną propozycję pracy i realizuje się jako dekoratorka wnętrz. Kolejne zamówienia płyną już z Prowansji. Jej praca jest również jej pasją i oddaje w tym całą siebie. Czy zgodzi się wyjechać? Czy jest już gotowa na nowe wyzwania? Jakie niespodzianki jeszcze zaplanował dla niej los?

 

„Ostatnio nie wiedzie mi się najlepiej... Wena twórcza zależna jest od stanu ducha. Z chorej duszy trudno cokolwiek wykrzesać - powiedziałam coś, co mnie samą przestraszyło. Nie przyznawałam się do tego sama przed sobą.”

 

Hania jest wykreowana wyśmienicie. Wiemy o niej sporo, gdyż autorka napisała nam świetną charakterystykę i to sprawiło, że rozumiemy jej problemy i rozterki. Jesteśmy w stanie ją polubić i kibicować w dalszej drodze, zwłaszcza na południu Francji. Opisy? Jak zawsze bajkowe, kuszące i tak namacalne, że czułam zapach lawendy, a na ustach przepyszny smak wina. Zamykałam oczy i rozkoszowałam się razem z Hanią smakiem pana cotty. 

Jest też kilku bohaterów drugoplanowych, zwłaszcza Bartek, narzeczony, oraz włoski znajomy Pierre. Z czasem nasza bohaterka poznaje przystojnego Andre. Te osoby również mają świetną charakterystykę. Wszystkich polubiłam oprócz Bartka, od początku wydawał mi się nieszczery i egoistyczny. Pewnie autorka specjalnie ubrała tego pana w taką postać, by pokazać nam, jak łatwo jest jednym słowem, jedną nieprzemyślaną decyzją rozwalić sobie życie, przy okazji raniąc innych. 

Sięgając po książki tej autorki, zawsze przygotowuję się do czytania. Robię sobie herbatę, kładę w pobliżu chusteczki, ponieważ bardzo często w trakcie czytania lecą mi łzy, a na pewno szklą się oczy. Tego jestem pewna, gdyż Pani Jolanta umiejętnie snuje swoje historie, że urzekają one od pierwszej strony, zachwycają opisami oraz chwytają za serce. Emocje szaleją, gdyż lekkość i obrazowość języka bardzo mocno działają na wyobraźnię czytelnika. 


 „Życie to ciąg następujących po sobie wydarzeń. Trudno jest odciąć się od przeszłości. Niedopowiedziana przeszłość zawsze może nas dogonić.”

 

Wiecie, czemu uwielbiam czytać powieści pisane przez tę autorkę? Ma ona niespotykany dar, dzięki czemu jeszcze długo po przewróceniu ostatniej strony przeżywam wszystko od nowa - wszystkie wzloty i upadki towarzyszące głównym bohaterom i na nowo odczuwam wszystkie emocje. Zawsze mam takie wrażenie, że wróciłam z wycieczki, z urlopu, podczas którego spotkałam właśnie takich ludzi, jakich znalazłam na łamach książki. To wspaniałe uczucie. Były oczywiście takie momenty, że powstrzymywałam się od łez, ale czy mi się to udało?

 „Prosto w serce” to poruszająca historia o miłości, która leczy najgłębsze rany. Historia Hanki gra na emocjach z taką namiętnością, z jaką pianista gra na fortepianie. Idealnie pokazuje talent autorki specjalizującej się w słodko - gorzkich opowieściach. Pięknych, ale i bolesnych, zostawiających czytelnika z milionem myśli i pytań kłębiących się w głowie. 

Polecam z całego serca!

 



sobota, 14 listopada 2020

„Polowanie” Tomasz Kamiński

Lubię dobre debiuty i lubię poznawać styl nowych autorów. Lubię też powracać do książek z gatunku fantasy.

Tomasz Kamiński zabiera nas do zapomnianej, położonej pośród bagien wioski Bermeld. Jego dawni mieszkańcy wierzyli w tajemniczych Czterech Bogów. Wiara pomagała im żyć i przezwyciężać strach przed olbrzymami i smokiem.

We wsi tej żyli ludzie i chłopiec, który nie pasował do całej reszty. Był wyśmiewany przez rówieśników. Jego matka robiła co mogła, by nie wyróżniał się w tłumie, ale nie udawało się. Podczas ataku pradawnego smoka, chłopiec został przez niego porwany. Kadrian, Strażnik Zakonu Płonącej Wstęgi, władający magią pieczęci, dowiedziawszy się o porwaniu, postanowił odbić dziecko i sprowadzić je do domu, w ręce matki. Tylko najpierw będzie musiał zmierzyć się ze swoją przeszłością. Ciężkie przeprawy, trudne sojusze i niechciane wspomnienia - to co czeka naszego śmiałka w starciu z pradawnym smokiem. Czy mu się uda? 

 


 

 Świat, który został nam przedstawiony przez autora, nie jest nam zbytnio znany. Dostaliśmy natomiast opis osady, wioski i okolicznych bagien, pełnych mroku, tajemniczości i latających stworów. Mała wieś gdzieś na końcu świata, gdzie ludzie mieszkają w chatach, dzieci bawią się razem pod drzewem, gdzie panuje wspólnota, ale też i strach czai się za rogiem. 

Od początku książki akcja porywa nas niczym nurt w rzece i wciąga w świat fantastycznych ludzi i sworzeń. Wydarzenia opisane są w poukładany sposób, jednocześnie przeplatane są wspomnieniami bohaterów, którzy są różnorodni. Jest ich czterech, każdy opisany w taki sposób, że możemy wyrobić sobie opinię na ich temat. Jednych będziemy podziwiać za rycerskie maniery, innych będziemy się bać. Sceny bywają brutalne, przepełnione krwią, ale są też takie, które nastroją nas do wspomnień. Na pewno ci, którzy borykają się z problemami z przeszłości, wspólnie z bohaterami dojdą do konfrontacji z nimi. 

Jesteście fanami fantastyki? Polecam tę książkę, tym bardziej, że jej zakończenie zapowiada ciąg dalszy. 

 




czwartek, 12 listopada 2020

„Czas na ciszę” Anna Dąbrowska - RECENZJA PREMIEROWA/ PATRONAT MEDIALNY

 

    W trzeciej już części cyklu „Płomienie” zapoznajemy się z historią wokalisty. Każdą część z tej serii można czytać oddzielnie, nie trzeba przestrzegać kolejności, ponieważ każda z nich opowiada o innym członku zespołu. Zespołu, który po wspaniałej karierze w Szwecji, rozpadł się. 

Kosma, wokalista zespołu, odsunął się od wszystkich i wszystkiego. W ciszy postanawia dojść do siebie. Jednak niedane mu to jest, ponieważ przyjaciel wciąga go w uknuty wcześniej plan, by nasz bohater wziął udział jako juror w konkursie, który miał odbyć się w Polsce. Podstępem i namowami dopiął swego - Kosma godzi się. Podczas przesłuchań poznaje wspaniałą dziewczynę Oksanę, która gra na ukulele. Pracuje w restauracji, ma bardzo chorego brata Tomka i marzy o wygranych eliminacjach w programie. Ma przepiękny głos, który rozpala serca, a z oczu wyciska łzy. Ale to nie kariera jest największym jej marzeniem; otrzymanie nagrody miało pomóc w zdobyciu pieniędzy na leczenie Tomasza. 

 

 „Zawsze zajmowałam się innymi, a nie sobą, a w owym programie musiałabym skupić się wyłącznie na sobie. Czy byłam na to gotowa? Czy byłam gotowa, by na nowo poznać samą siebie?”

 

Mukowiscydoza to choroba, która po cichu zabija człowieka. Targana emocjami Oksana bierze udział w eliminacjach, gdzie pojawia się Kosma. Dziewczyna zrobi wszystko, by ratować brata. Czy jej się to uda? Czy wygra konkurs i zdobędzie pieniądze na leczenie? A może, gdy jej drogi połączą się z wymagającym jurorem, odpuści?

 


 

Przeczytałam wiele książek tej autorki i, choć spodziewam się w nich wielkich emocji, to i tak zostaję powalona na łopatki.  Ania ma coś takiego w swoich powieściach, że momentami świat zasłaniają mi łzy i brakuje mi oddechu. Serce ściska żal i smutek. Jest też nadzieja i piękna miłość. Myślę, że gdybym czytała książkę bez podanego autora, wiedziałabym, że to powieść Ani. Tylko ona tak potrafi złamać czytelnikowi serce. Nie boi się również poruszać trudnych tematów, dzięki czemu jej powieści nie są zwykłymi romansami, lecz mają mądre i życiowe przesłanie. Problemy zwykłych ludzi są ważną cechą, którą możemy spotkać w każdej powieści autorki. 

 

„Los bywa okrutny. Zadaje tak wiele ciosów ludziom, którzy powinni być szczęśliwi.

 

Historia skromnej dziewczyny o pięknym głosie i znanego wokalisty daje nam nadzieję, że wszystko, co złe, z czasem się skończy, a marzenia się spełnią. Nie zawsze jednak jest tak, jak byśmy chcieli, ale zawsze pozostaje nadzieja na lepsze. Jak już pisałam wcześniej, nie jest to łatwa lektura, bo problemy serca i duszy to poważne zagadnienia. Historia naszych bohaterów pokazuje i uświadamia nam, jak bardzo nasze życie jest kruche, jak wiele może zdarzyć się w jednej chwili. I jak wiele przez tę chwilę tracimy lub zyskujemy.  


 „Życie nie było niekończącą się paczką cukierków, których smak osładzałby każdy spędzony razem dzień. Życie było morską solą, która spływała do naszych ust we łzach, a także szumem, który gwałtownie wpraszał się przez uszy do naszych głów, by zagłuszyć te najlepsze myśli. Zasiać w głowie i w sercu spustoszenie, po czym nagle zniknąć i zostawić nas zrujnowanych.

 

    Wszystkie części tego cyklu są piękne i bardzo wzruszające. W każdej widać różne oblicza miłości, nie tylko tej partnerskiej i namiętnej, lecz braterskiej czy ojcowskiej. Pokazana jest również przyjaźń, samotność oraz brak wiary w siebie i lepsze jutro. Bardzo duże znaczenie mają słowa i widzimy to na przykładzie ostatniej części, jak w łatwy sposób można kogoś zranić lub podnieść na duchu. Czasami wystarczy jedno zdanie -„Jestem z ciebie dumna, dasz radę”, a świat nabiera nowych barw.
„Czas na ciszę” to opowieść o stracie, złości, niesprawiedliwości, a zarazem tyle w niej nadziei, miłości, zrozumienia i dobra. Nasi bohaterowie nie są idealni, bo i życie nie bywa idealne. Każdy z nich zmaga się z własnymi demonami przeszłości i stara się w miarę normalnie żyć. Mamy możliwość dobrze ich poznać, gdyż wcielamy się role głównych bohaterów naprzemiennie. Oczywiście znając styl autorki, wiemy, że nie ułatwia ona życia swoim bohaterom oraz czytelnikom. To właśnie nam udzielają się wszystkie emocje, które dotykają bohaterów, a jest ich mnóstwo.
Ich życie to wielka zagadka, a my z każdą przeczytaną stroną stopniowo ją rozwiązujemy. 

 

 „Cisza jest częścią nas samych, jest elementem pustki. W każdej ciszy można usłyszeć dźwięk, tylko musisz się w nią dobrze wsłuchać. Cisza nigdy nie jest całkowita. W niej zawsze można usłyszeć melodię.”

 

Tutaj muzyka gra na każdej ze stron. Wyłania się raz głośniej, raz ciszej, ale jest obecna. To przecież ona połączyła tych dwoje, to ona dała moc i siłę, wiarę i nadzieję. Dajcie się porwać tym dźwiękom, ciszę zostawcie na później, gdy przyjdzie złapać oddech i z zapłakanymi oczami poczuć ulgę.

Polecam!








 

poniedziałek, 9 listopada 2020

„W paszczy lwa” Melisa Bel - RECENZJA PATRONACKA

Jest to druga książka z cyklu „Niepokorni”. Czytaliście pierwszą?


Poznajemy dwie siostry: Catherine młodą, bo zaledwie 16-letnią dziewczynę, która pokornie znosi wszystkie reprymendy matki i pracuje nad sobą, żyjąc w cieniu siostry. Jest piękna, ale ma bardziej obfite kształty, co w tamtym czasie nie było eleganckie. Kobiety szczyciły się smukłą talią i niezbyt bujnymi piersiami. Właśnie tak wygląda jej siostra — Helen, która olśniewa figurą i urodą.

 Gdy pewnego dnia poznaje szalenie przystojnego, lecz dużo starszego oficera, lorda Nicolasa Devona, traci dla niego głowę. Postanawia, że zdobędzie go i wyjdzie za niego za mąż. Lord to istny kobieciarz i wszystkie kobiety marzą o tym samym, czy nasza młoda bohaterka Kitty ma jakieś szanse? 

Od tego momentu zaczyna się polowanie na Lwa salonowego. Czy będzie dla niej osiągalny? Zrobi wszystko, by zawrócić mu swoją osobą w głowie. Zmienia swój wizerunek, spotyka się z doświadczonymi kobietami i robi wszystko według ich wskazówek, by być pewniejszą siebie. 

Czy lew salonowy ulegnie? Czy wpadnie w sidła zakochanej w nim dziewczyny? 

 


 

Po romans historyczny sięgnęłam po raz pierwszy przy debiucie Melisy. Byłam ciekawa, jak to wygląda i jak się czyta. Muszę przyznać, że pochłonęła mnie część pierwsza, tak samo, jak i kolejna. Czytanie takiego romansu to czysta przyjemność. Jeśli lubicie klimat zamków i balów, sukien i gorsetów, zalecanie się i poznawanie na stary sposób, to lektura dla Was idealna. Może to sprawka lekkiego pióra autorki i wybornego poczucia humoru? Może to idealne skrojone postacie, które potrafią zaczarować czytelnika i wciągnąć nas w ich świat? 

Kłopoty kochają naszą młodą bohaterkę, przez co akcja nabiera kolorów i tempa. Budowanie napięcia pomiędzy tą parą rozbudza naszą wyobraźnię. Są też sceny erotyczne, lecz napisane z należytą kulturą. Autorka również pokazała nam, jak było kiedyś, do jakiej roli była mężczyznom potrzebna żona. 

 

 „Kobiety nie miały wiele swobody i wolności. Niemal od kołyski przygotowywano je do roli przykładnej żony, matki i gospodyni. Zawsze miały za zadanie podlegać mężczyźnie.

 
Bardzo podobało mi się, że Melisa Bel nie skupiła się tylko na romansie i zabawnych perypetiach naszej bohaterki, ale wspomniała również o sierocińcu i losach biednych dzieci zamieszkujących go. Obok świata arystokracji, gdzie ludzie żyją w przepychu, można spotkać innych, którym brakuje na chleb i nie mają własnego domu. 

 „W paszczy lwa” to kolejna część serii, ale czytać ją można oddzielnie, nie trzeba trzymać kolejności, a i tak odnajdziemy się w historii. Polecam tę książkę tym, którzy chcieliby na chwilę przenieść się do innych czasów, pośmiać się z niefortunnych zdarzeń i poznać cele, którymi kierowała się nasza mała Kitty.


Książka do kupienia na stronie autorki Melisa Bel

sobota, 7 listopada 2020

„Pragnienia” Ilona Gołębiewska

 Do tej pory przeczytałam wszystkie książki tej autorki. Wszystkie są świetnie napisane z ogromnym przesłaniem.

Gdy dostałam propozycję recenzencką, trochę się zastanawiałam, ponieważ okładka sugerowała, że  będzie to bardziej romans niż pozycja, do jakiej przyzwyczaiła mnie autorka. Dobrze, że zaryzykowałam. Okładka całkiem inna od poprzedniczek, dlatego miałam dylemat. 

 

Poznajemy Janka — młodego chłopaka pochodzącego z zamożnej rodziny. Cieszy się on ogromną popularnością, ponieważ jest kapitanem znanej drużyny Red Shadows. Ma dziewczynę, bogatych rodziców, studiuje i odnosi sukcesy sportowe. Czy można chcieć więcej?  Można!

Janek marzy, by wygrać mistrzostwa i dostać kontrakt od zagranicznych klubów sportowych. Gdy jego marzenia zaczynają się spełniać, los płata mu figla strasznego w swoich następstwach.  

 

Poznajemy również Wiktorię —  piękną córkę bogatego przedsiębiorcy. Pracuje z ojcem i studiuje ekonomię. Uwielbia fotografować i marzy o studiach artystycznych, ale zrezygnowała z nich na rzecz rodziny. Tkwi w toksycznym związku z dużo starszym od siebie mężczyzną oraz pozwala manipulować sobą zaborczemu ojcu. Do jakiego momentu pozwoli rządzić sobą tym mężczyznom? Co takiego się stanie, że powie dość?

 Tych dwoje spotyka się i dochodzi pomiędzy nimi do zauroczenia, które z czasem zmieni się w uczucie. Tylko to uczucie rosło na problemach, które spadały na nich jak kłody pod nogi. Nic nie przychodzi łatwo, prawda?

 


 

 Ilona Gołębiewska przyzwyczaiła nas do powieści pełnych ciepła, emocji i wzruszeń. Tak samo było i tym razem. Ja z głównymi bohaterami wykreowanymi przez autorkę chciałabym się spotkać, porozmawiać, wypić kawę. Ma ona talent do opisywania ich postaci, osobowości, że stają się nam bliscy. Tym razem trochę pogmatwała im życie, namieszała w planach, ale i tak wyszło dobrze. Janek i Wiktoria to świetni bohaterowie, tacy normalni, jakich spotkać można na każdym osiedlu. Mili, przyjacielscy i tacy normalni. Bardzo polubiłam również babcię Janka oraz jego kumpla Czarnego.

 Na pewno jest to historia młodych ludzi pokonujących trudną drogę, pełną komplikacji. Widzimy tutaj życie po wypadku, pogodzenie się ze śmiercią bliskich oraz podnoszenie się z żałoby. Ważne jest to, by obok nas znalazła się odpowiednia osoba, która pomoże i podniesie, gdy sami nie dajemy rady.


„Płacz, przeklinaj, buntuj się, rób, co chcesz. Ale proszę cię, weź życie za bary, nie siedź w miejscu - mówił Brylski, czując narastającą złość.”

 

Historia naszych bohaterów pokazuje również, czym jest pasja. Wiktoria uwielbia zatrzymywać czas za pomocą aparatu, a Janek do upadłego mógłby ćwiczyć na treningach koszykówki. Żyje dla sportu, kocha to zajęcie i oddaje się mu całkowicie. Ważne jest w życiu to, by mieć jakieś hobby, coś, w czym możemy zatracić się całkowicie. Autorka w rewelacyjny sposób pokazała nam, jakim kosztem sportowcy zdobywają nagrody i pokonują kolejne szczeble kariery. 

Miłość tej pary rozkręca się, a wraz z nią nasza autorka. Sceny stają się coraz bardziej namiętne, bardzo subtelnym stylem pokazuje nam to, co dzieje się pomiędzy nimi. Fajnie się to czyta i siłą rzeczy kibicujemy im. Pomimo różnic, pasują do siebie. 

Kolejny raz nie zawiodłam się, a autorka pokazała nam swój styl na najwyższym poziomie. Miałam wrażenie, że czasami się nami bawiła. Spokojna akcja i bum podnosi ciśnienie do czerwoności, by zwolnić i kolejne wielkie bum nam zaserwować. Ale właśnie dzięki takim zabiegom, angażujemy się emocjonalnie w życie naszych bohaterów i jesteśmy razem z nimi po tamtej stronie książki. Dla mnie była to bardzo przyjemna podróż i wspaniale spędzony czas.


„Pragnienia” to historia pokazująca nam, że warto dążyć do realizacji swoich marzeń. By spełniać je, nie patrząc na innych. Bo gdy my jesteśmy szczęśliwi, możemy uszczęśliwiać innych. To przepiękna opowieść o różnych rodzajach miłości, o przyjaźni i sile podnoszenia się po upadku. Nowe początki zawsze są trudne, ale najpiękniejsze jest później. To tak jak wspinanie się na szczyt, zawsze jest ciężko, ale gdy już staniemy na górze, jesteśmy z siebie dumni i możemy być szczęśliwi, bo widoki są przepiękne.

Polecam!




 

 


poniedziałek, 2 listopada 2020

„Zakochany Święty Mikołaj” Magdalena Witkiewicz, Karolina Wilczyńska, Agnieszka Olejnik, Katarzyna Misiołek, Agnieszka Jeż, Anna H. Niemczynow, Tomasz Kieres

 Siedem pięknych historii o miłości!

Czy zastanawialiście się kiedyś, kto kryje się pod kostiumem Świętego Mikołaja? Kim są osoby, które w czasie Świąt przyklejają brodę i zakładają czerwony strój? W galerii handlowej, w szkole, przedszkolu i na spotkaniu integracyjnym w korporacji?

Za każdym przebraniem kryje się jakaś historia.

Spójrzcie na Święta od tej drugiej strony. Tam także toczy się życie. Niemniej ciekawe od suto zastawionych stołów i elegancko ubranych choinek. Zanurzcie się w świątecznej atmosferze dzięki tej uroczej książce!



 

Wydaje mi się, że opowiadania świąteczne wydawane przez Wydawnictwo Filia stały się już niemal tradycją. Co roku cieszą się ogromną popularnością. Jednym przypadają do gustu, innym nie. Ja również za opowiadaniami nie przepadam, ale czasami się skuszę.

Ciężko byłoby mi ocenić, która z dotychczasowych zimowych antologii była najlepsza. Każda ma w sobie magię świąt i ogromne ładunki przekazu. To właśnie jest najpiękniejsze. W tak krótkiej formie umieścić przekaz do czytelnika.

 Siedem świątecznych historii, w których główną rolę odgrywa Święty Mikołaj, i to w dodatku zakochany. Przygotujcie sobie gorącą czekoladę, włączcie muzykę i rozkoszujcie się cudownym zimowym klimatem, jaki panuje w tej książce.



Najbardziej podobały mi się trzy opowiadania: 
Agnieszka Jeż pod tajemniczym tytułem „Czerwony samolot” napisała przepiękną historię chłopca czekającego na powrót ojca. Czekał, lecz się nie doczekał. Zła pogoda, zepsute radio w samolocie doprowadziły do tragedii. Od tej chwili czar świąt prysł dla chłopca. Traumatyczne przeżycie odbija się na wrażliwym człowieku, ale po czasie wydarzy się coś, co pomoże pozbierać się z tego stanu. To opowiadanie Was wzruszy i na pewno zakręci się w oku łza. 

Agnieszka Olejnik w swoim opowiadaniu porusza temat fundacji, która opiekuje się chorymi dziećmi. To właśnie dzięki historii Ryszarda możemy docenić to, co mamy na co dzień, a co jest przez nas niedoceniane. Zdrowe dziecko to marzenie każdej matki w hospicjach, szpitalach, a maluchy z domu dziecka marzą o tym, by się do kogoś przytulić, by dostać misia. A my? O czym marzymy? Czy jest to wyjście ze szpitala, zdrowie? A może kolejny model smartfona czy nowe auto? 

Kolejnym opowiadaniem, które w swój magiczny sposób sprawiło, że w oku zakręciła się łza, jest historia Gustawa autorstwa Magdaleny Witkiewicz. Historia chłopca, który miał zaplanowany swój grafik na cały dzień zajęciami dodatkowymi, rozwijającymi go intelektualnie. Tylko czy małe dziecko potrzebuje aż tyle zajęć? Czy ono nie pragnie po prostu być dzieckiem i bawić się? Mieć kochających go rodziców, którzy rozumieją jego potrzeby i przytulają go? Ta historia pokaże, jakie skutki ma zbyt rygorystyczne wychowywanie oraz brak czułości ze strony rodziców. Każdy z nas potrzebuje miłości, a tym bardziej małe dziecko. 

Reszta opowiadań również jest świetna, powodująca uśmiech i zrozumienie, ale nie wpłynęła jakoś na mnie. Może Wam one bardziej się spodobają, bo trafią akurat do waszego serca. Każdy z nas jest inny i innych słów potrzebuje w danej chwili. Tutaj za każdym człowiekiem przebranym za Mikołaja ciągnie się jakaś historia. Jedni traktują to jako wyzwanie, inni jako odkupienie win, a jeszcze inni z potrzeby zarobienia pieniędzy. Każdy powód jest dobry, jeśli sprawia radość naszym najmniejszym pociechom. Bo któż z nas nie marzył o tym, by za drzwiami w Wigilię stał Święty Mikołaj?

Polecam.